Reklama

"Wielki błękit": Najlepszy film Bessona?

Ćwierć wieku od premiery filmu Luca Bessona "Wielki Błękit" mija w sobotę, 11 maja. "Ten film jest fantastycznie zrealizowany i ma w sobie magię, czyli to co najbardziej lubimy i szukamy w kinie"- ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy.

Luc Besson od wczesnego dzieciństwa miał bliski kontakt z wodą. Jego rodzice pracowali jako instruktorzy nurkowania, dzięki czemu najmłodsze lata spędził on na morzach południowej Europy. Przyszły twórca planował nawet karierę biologa morskiego, ale górę wzięła pasja filmowa.

Pomysł na ten film wziął się z dwóch wydarzeń z młodości reżysera. Pierwszym było spotkanie z delfinem na pełnym morzu. "Spotkałem wtedy istotę, która żyje w wodzie, porusza się jak kot i bez przerwy się uśmiecha. Istotę, która - nawet cię nie znając - gotowa jest do zabawy, do ofiary, do bezinteresownego oddania ci swego czasu i swojej miłości" - wspominał Besson, przywołany przez Tadeusza Lubelskiego na łamach magazynu "Kino".

Reklama

Drugim istotnym momentem, który zainspirował Bessona, było zetknięcie się z Jacques'em Mayolem, który bez aparatu tlenowego nurkował na głębokość niemal 100 metrów. Jedna z prób śmiałka wywarła na Bessonie niezapomniane wrażenie. "Nie wiedziałem jeszcze, że zostanę reżyserem, ale już wtedy wyreżyserowałem w głowie 'Wielki błękit'" - wyznał artysta.

Po wyreżyserowaniu debiutanckiego filmu "Subway", Besson postanowił nakręcić film o którym myślał od dawna. Odszukał ponad sześćdziesięcioletniego Mayola, który opowiedział mu o swoim życiu, m.in. o niemal 20-letniej rywalizacji w pobijaniu głębinowych rekordów z Włochem Enzo Maiorką.

Aby dokładnie wytłumaczyć Bessonowi swoją pasję, Mayol zaproponował reżyserowi zanurkowanie na głębokość 30 metrów. "Kiedy wynurzyłem się z wody, uśmiechnął się i spytał: 'Zrozumiałeś?'. Odpowiedziałem: 'Tak'. Nic nie zrozumiałem, ale poczułem wszystko. To właśnie uczucie uruchomiło scenariusz" - wspominał później twórca.

Scenariusz powstał z połączenia życiorysu Mayola z elementami autobiograficznymi Bessona. Osią fabularną stała się rywalizacja znających się od wczesnego dzieciństwa Jacquesa Maloya i Enzo Molinariego. Bohaterowie pokonują kolejne rekordy świata w głębokości nurkowania bez aparatu i zbliżają się do granic ludzkiej wytrzymałości. W tle rozgrywa się romans między Mayolem i Amerykanką Johanną.

Reżyser miał problem z obsadzeniem odtwórcy głównej roli. Szukając aktora o odpowiedniej charyzmie i szczególnych predyspozycjach fizycznych rozmawiał z m.in. Christopherem Lambertem, Mickeyem Rourkem czy Melem Gibsonem. Rolę otrzymał ostatecznie szerzej nieznany aktor teatralny Jean-Marc Barr.

W postać Enzo wcielił się Jean Reno, z którym Besson znał się już od początku lat 80. Do roli Johanny zaangażowano Rosannę Arquette, znaną wówczas z filmów "Rozpaczliwie poszukując Susan" i "Po godzinach".

Budżet produkcji zaplanowano na 75 milionów franków, czyli około 2 milionów dolarów. Zdjęcia miały trwać ponad osiem miesięcy i odbywać się w ośmiu krajach, m.in. na wyspach Bahama, w Peru czy w Grecji. Specjalnie na potrzeby filmu skonstruowano nową kamerę do zdjęć podwodnych.

Realizacja rozpoczęła się na greckiej wyspie Amorgos, którą Besson zapamiętał z własnego dzieciństwa. Tam nakręcono pierwszą, czarno-białą sekwencję, w której Claude Besson - ojciec reżysera, zagrał rolę ojca głównego bohatera, a młodszy brat Bessona - Bruce karmił murenę.

Muzykę do filmu stworzył Eric Serra. "Jak stwierdził Luc Besson - Eric Serra jest jego uszami w trakcie realizacji filmu. Kompozytor zdecydował się połączyć muzykę nagrywaną na tradycyjnych instrumentach z muzyką elektroniczną, dzięki której wykreowano między innymi dźwięki naśladujące odgłosy głębin czy głos delfina. Soundtrack do filmu okazał się gigantycznym sukcesem - sprzedano ponad 3 miliony płyt" - podkreśla Łukasz Muszyński.

Premiera filmu odbyła się 11 maja na festiwalu w Cannes. Obraz od razu zyskał przychylność widzów - po premierowym pokazie "Wielki błękit" oklaskiwano przez 15 minut. Film dystrybuowano w trzech wersjach: 135 minutowej, 175 minutowej (pierwotnie przewidzianej dla telewizji francuskiej) oraz przeznaczonej na rynek amerykański.

Ta ostatnia najbardziej różniła się od oryginału: film skrócono do 119 minut, zamieniono oryginalną ścieżkę dźwiękową na muzykę autorstwa Billa Conti oraz zmodyfikowano zakończenie na bardziej optymistyczne. W efekcie Besson nie chciał się podpisać pod tą wersją.

"Wielki błękit" odniósł w Europie olbrzymi sukces frekwencyjny - tylko w samej Francji zobaczyło go osiem milionów widzów. Film trafił szczególnie w gusta młodych odbiorców, w wyniku czego dziennikarze upowszechnili termin "pokolenie Grand Bleu".

Podawano obliczenia, według których co piąty Francuz w przedziale wiekowym 12-20 lat życia zobaczył film Bessona, co najmniej, dwukrotnie. Latem 1988 roku ratownicy na francuskich plażach nieustannie wyciągali z wody dziesiątki nastolatków, próbujących pobić rekord Mayola. Nie wszystkich odratowano.

Zarówno Jean-Marc Barr jak i Jean Reno w kilka miesięcy stali się rozpoznawalni na całym świecie. Mimo olbrzymiego sukcesu "Wielkiego Błękitu" i kilku następnych projektów, z czasem Luc Besson stał się bardziej producentem niż reżyserem.

"Na początku twórczości udawało mu się połączyć komercję z artyzmem. Natomiast, jeżeli spojrzymy na jego późniejsze dokonania, zwłaszcza od 'Piątego elementu', to on jednak szedł w stronę filmów akcji, które głównie produkował. Besson od czasu do czasu wraca jako reżyser w projektach, które - jak sam twierdzi - są dla niego nieco bardziej osobiste. Ale nie udało mu się wrócić do formy, którą prezentował na przełomie lat 80. i 90., kiedy kręcił 'Leona Zawodowca', 'Nikitę' czy właśnie 'Wielki błękit'" - ocenia Muszyński.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy