Reklama

"Wielka Szóstka": Nowa animacja Disneya

Przygody chłopca, którego dotknęła tragedia, nadopiekuńczego robota o wielkim sercu i czwórki zwariowanych studentów, to idealna rozrywka na zimowe wieczory. "Wielka Szóstka" rozgrzeje wyobraźnię Polaków.

Przednia zabawa dla małych i dużych chłopców, lubiących amerykańskich superbohaterów, japońską animację oraz... przygodę. Uwaga, dziewczynom film na motywach jednego z mniej znanych komiksów Marvela też się spodoba.

Wszyscy zaś podczas projekcji nie raz uronimy łezkę. Dlaczego? Bo "Wielka Szóstka" to nie tylko perypetie zwyczajnych dzieciaków, które ratują miasto przed złoczyńcą w masce, lecz także mądra przypowieść o tym, jak ważne są przyjaźń, lojalność i miłość. Ale od początku.

Witajcie w San Fransokyo. Nazwa miasta nie jest przypadkowa - to połączenie San Francisco (strome wzgórza, kręte uliczki, most Golden Gate) z Tokio (gęsty las drapaczy chmur, wszechobecne pismo robaczkowe). Mieszka tu dwóch braci. Starszy, student robotyki, to Tadashi (w polskiej wersji językowej Paweł Ciołkosz). Młodszy, także zafascynowany sztuczną inteligencją, to Hiro (Jakub Zdrójkowski). Sęk w tym, że zamiast używać głowy do nauki, spędza czas na walkach robotów. A że ma sto pomysłów lepszych niż niejeden dorosły, zwykle wygrywa.

Reklama

Zmiana przyjdzie dopiero, gdy Tadashi przedstawi go czwórce kumpli-studentów, całymi dniami montujących elektroniczne cudeńka. Hiro posłucha ich rady, stawi się na egzamin na wydział robotyki i pomysłem godnym Einsteina zachwyci profesorów. Nie dziwcie się, że dostanie indeks poza kolejnością - geniusz nie może się marnować!

Kto wie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie fatalny zbieg okoliczności. Otóż w trakcie prezentacji wymyślonego przez Hiro mikrobota oraz opaski neuronalnej, dzięki której może tworzyć fenomenalne "budowle" z łączących się w najdziksze kształty metali, wpada w oko dwóm specjalistom. Jeden z nich - Alistair Krei (Piotr Grabowski) - chce, by odstąpił mu prawa do wynalazku. Drugi - prof. Callahan (Krzysztof Stelmaszyk) - podjudza, by nie dał się pierwszemu.

Profesora popiera Tadashi. Hiro postanawia posłuchać brata i zabiera mikrobota do domu. Tymczasem laboratorium wybucha, a świat chłopca... niestety, wywraca się do góry nogami. Przypadek?

Nastolatek długo nie może pozbierać się po tragedii. Lecz oto pewnego dnia znajduje w kącie pokoju przemiłego, grubiutkiego robota-lekarza, którego jedynym celem jest pomaganie właścicielowi. Zapyta o nastrój, zbada puls, oznaczy poziom glukozy, zaleci leczenie.

Sceny, w których Hiro "odpala" Baymaxa (Zbigniew Zamachowski), bezgranicznie wzruszają. Inne z udziałem robocika zataczającego się, gdy "padną" mu baterie - rozbawią do łez. Elektroniczny "doktor" jest nie tylko mięciutki jak poduszeczka. Kocha też koty, gdy zaś trzeba, potrafi "zassać" dowolną ilość wiedzy. Uspokajający głos Zamachowskiego pasuje do tej postaci idealnie.

Przeczytaj naszą recenzję "Wielkiej Szóstki"!

Szkoda tylko, że nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Hiro i kumple wpadają na trop złoczyńcy, który nie dość, że ponosi odpowiedzialność za wybuch, to jeszcze szykuje dużo gorszy zamach. Oj, chyba ktoś tu musi wyruszyć z misją ratunkową!

Maciej Misiorny


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Wielka Szóstka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy