Reklama

"WandaVision": Zakończenie piątego odcinka zaskoczyło widzów

Piąty odcinek serialu platformy streamingowej Disney+ „WandaVision” przyniósł niespodziewane zakończenie. Choć przed jego emisją spekulowano, że taki rozwój wypadków jest możliwy, mało kto w to wierzył. A jednak. Finałowa scena piątego odcinka postawiła na głowie całe Kinowe Uniwersum Marvela. Zostało ono połączone z filmową serią „X-Men”, która do tej pory była całkowicie odrębnym cyklem.

Piąty odcinek serialu platformy streamingowej Disney+ „WandaVision” przyniósł niespodziewane zakończenie. Choć przed jego emisją spekulowano, że taki rozwój wypadków jest możliwy, mało kto w to wierzył. A jednak. Finałowa scena piątego odcinka postawiła na głowie całe Kinowe Uniwersum Marvela. Zostało ono połączone z filmową serią „X-Men”, która do tej pory była całkowicie odrębnym cyklem.
Serial "WandaVision" nie przestaje zadziwiać widzów produkcji Disney+ /Disney+ /materiały prasowe

Zarówno filmy wchodzące w skład Kinowego Uniwersum Marvela (MCU), jak też te z cyklu "X-Men", zostały oparte na komiksach wydawnictwa Marvel Comics. Ale jako że prawa do ich ekranizacji należały do innych studiów filmowych, obydwie serie tworzone były w zupełnym oderwaniu od siebie. Ich połączenie stało się możliwe dopiero wtedy, gdy studio Disneya, do którego należy Marvel Studios, wykupiło również studio 20th Century Fox. Jednak do ubiegłego piątku 5 lutego żadne połączenie pomiędzy uniwersami MCU i X-Men nie zostało dokonane. Zmienił to dopiero finał piątego odcinka "WandaVision".

W ostatniej scenie wspomnianego odcinka, do domu, w którym z dziećmi mieszkają bohaterowie serialu Wanda (Elizabeth Olsen) i Vision (Paul Bettany), puka nieoczekiwany gość. Okazuje się, że to brat Wandy, Pietro (Evan Peters) znany pod pseudonimem Quicksilver. Jego pojawienie się jest szokiem. Nie tylko dlatego, że Pietro zginął w filmie "Avengers: Czas Ultrona", ale również dlatego, że w jego rolę wcielał się tam Aaron Taylor-Johnson. Peters również grał Quicksilvera, ale w konkurencyjnej serii "X-Men". Wszystko wskazuje więc na to, że obydwa uniwersa zostały połączone, choć będzie trzeba czekać na kolejny odcinek, by poznać ciąg dalszy tej historii, która zelektryzowała fanów komiksów na całym świecie.

"Spodobał nam się pomysł przywrócenia go. A potem zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, jak to zrobić, żeby miało logiczny sens. Jak to usprawiedliwić? Bo chodzi o to, że możesz wpaść na milion wspaniałych pomysłów, ale trudniejsze jest takie osadzenie ich w całej historii, by sprawiało wrażenie naturalnej kolei rzeczy" - mówi główny scenarzysta "WandaVision" Jac Schaeffer w wywiadzie dla "Marvel.com".

Reklama

"Nasz serial to prawdziwa łamigłówka, bo operuje na tak wielu różnych poziomach i nigdy nie wiadomo, co jest realne, a co nie. Pomyśleliśmy, że będzie to wyjątkowo ekscytujące, jeśli dołączymy Evana do MCU. Zastanawialiśmy się tylko, jak to zrobić, żeby jego wejście było zarazem ekscytujące, jak i szalone. Od dawna rozważaliśmy, że skorzystamy z tradycyjnej, sitcomowej kliszy - niespodziewanego powrotu dawno niewidzianego krewnego" - mówi dalej Schaeffer, odnosząc się do zastosowanej w "WandaVision" koncepcji tworzenia kolejnych odcinków na podobieństwo sitcomów z lat 50., 60., czy ostatnio 80. ubiegłego wieku.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: WandaVision
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy