Reklama

Walter Murch na Camerimage

Walter Murch, słynny montażysta obrazu i dźwięku, przyjedzie w listopadzie do Bydgoszczy, by odebrać nagrodę specjalną na festiwalu Camerimage.

Walter Murch, słynny montażysta obrazu i dźwięku, przyjedzie w listopadzie do Bydgoszczy, by odebrać nagrodę specjalną na festiwalu Camerimage.
Na festiwalu Camerimage Walter Murch podzieli się z widzami swoimi doświadczeniami oraz ogromną wiedzą /Jemal Countess /Getty Images

Wiele już napisano o początku "Czasu apokalipsy" Francisa Forda Coppoli, ale wróćmy do niego raz jeszcze. Zaczyna się od dźwięku, który trudno z początku rozpoznać i umiejscowić. Następnie pojawia się obraz - statyczne ujęcie dżungli. Dźwięk narasta, po czym nagle przed naszymi oczyma przelatuje helikopter. Czas na pierwsze takty "The End" The Doors, podczas których z dżungli jakby zaczynał dobywać się dym i płomienie. Po jakimś czasie przelatuje drugi helikopter, wraz z głosem Jima Morrisona ujęcie zamienia się w piekło płonącego napalmu, a kamera rusza w ślad za latającymi maszynami.

Reklama

Jednocześnie na obraz niszczonej dżungli nałożone zostaje ujęcie twarzy kapitana Willarda (Martin Sheen), które w ciągu kolejnych sekund będzie przenikało się z precyzyjnie nakładanymi ujęciami łopat wirnika helikoptera oraz piekielnej pożogi pożaru, w ten niezwykle wymowny sposób podkreślając to, co żołnierzowi siedzi w głowie. Pierwsze, zupełnie pozbawione dialogów, lecz wypełnione treścią audiowizualną, minuty "Czasu apokalipsy" przekazują istotę całego filmu i perfekcyjnie zapowiadają to, co nastąpi. Nic więc dziwnego, że są uznawane za jeden z najlepszych prologów w historii kina.

Montaż obrazu nie polega na efektownym przechodzeniu od sceny do sceny, lecz na nadawaniu danej opowieści rytmu i emocjonalnego tempa, praca nad soundtrackiem nie oznacza natomiast dopasowywania muzyki i piosenek, lecz tworzenie przestrzeni dźwiękowej, która uwiarygodni świat przedstawiony na ekranie, a Walter Murch jest niedoścignionym mistrzem obu tych profesji. To dzięki niemu pozazmysłowa relacja Patricka Swayze i Demi Moore z "Uwierz w ducha" wywołuje tyle napięcia, emocji i wzruszeń, a film Jerry'ego Zuckera stał się jednym z największych przebojów lat 90. To talent, innowacyjność i wyczucie Murcha sprawiły, że "Wzgórze nadziei" Anthony'ego Minghelli działało na tak wielu poziomach filmowego doświadczenia, a "Rozmowa" Francisa Forda Coppoli zmieniła całkowicie sposób myślenia o dźwięku w kinie.

Murch stworzył w debiutanckim "THX 1138" George'a Lucasa wiarygodną przestrzeń dźwiękową dystopijnego społeczeństwa przyszłości, w "Czasie apokalipsy" zabrał publiczność w podróż do jądra wietnamskiego piekła, a w "Angielskim pacjencie" Anthony'ego Minghelli swą pracą uwznioślił ekranową rzeczywistość. Za ten ostatni film otrzymał dwa Oscary, zarówno za montaż obrazu, jak i dźwięku, co nie udało się żadnemu twórcy ani wcześniej, ani potem. Zdobył także statuetkę za montaż dźwięku do "Czasu apokalipsy" oraz sześć dodatkowych nominacji do tej nagrody.

"Dobry montażysta musi wiedzieć, w jaki sposób opowiedzieć daną historię, a do tego potrzebuje poczucia rytmu" - powiedział Murch w jednym z wywiadów. - "Montowanie jest jak opowiadanie dowcipu - może być naprawdę świetny, ale jeśli opowie się go w zły sposób, jeśli zaburzy się jego rytm, nikogo nie rozśmieszy". Te słowa doskonale oddają etos pracy Waltera Murcha, który w obrazie i dźwięku zakochał się już jako nastolatek i od tamtego czasu poświęcił im całe swoje zawodowe życie, walcząc jednocześnie z częstą w branży filmowej pustą popisowością. Miał szczęście od samego początku, gdyż w trakcie studiów trafił na grupę miłośników kina, wśród których mógł w pełni rozwinąć swe pomysły i pasje - wśród nich byli między innymi reżyserzy George Lucas i John Milius oraz autor zdjęć/reżyser Caleb Deschanel.

Na dodatek pierwsze zawodowe kroki Murch stawiał u Francisa Forda Coppoli - najpierw jako dźwiękowiec przy "Ludziach z deszczu", a później jako montażysta obrazu i dźwięku przy wspomnianej "Rozmowie". Murch był także jednym z twórców kinowego formatu dźwięku 5.1 i jest po dzień dzisiejszy jedynym montażystą, który został nominowany do Oscara za pracę w czterech różnych systemach montażowych: Moviola ("Julia" Freda Zinnemana), KEM ("Czas apokalipsy" Coppoli), Avid ("Angielski pacjent" Minghelli), Final Cut Pro ("Wzgórze nadziei" Minghelli).

Walter Murch to zresztą prawdziwy człowiek renesansu, który zasmakował pracy na wielu obszarach sztuki filmowej. W 1985 roku zadebiutował jako reżyser "Powrotem do Krainy Oz". Napisał wraz z George'em Lucasem scenariusz do "THX 1138". Pracował jako operator kamery przy legendarnym dokumencie koncertowym "The Rolling Stones: Gimme Shelter" braci Maysles, i to właśnie on odpowiada za słynne końcowe ujęcie sylwetki sikającego mężczyzny, nakręcone obiektywem 1000mm.

Murch napisał także książkę "In the Blink of an Eye: A Perspective on Film Editing", która trafiła do programów wielu szkół filmowych. Podjął się restauracji dźwięku klasycznego "Dotyku zła" według skomplikowanych notatek Orsona Wellesa, przywracając wypaczonemu przez studio filmowi status arcydzieła. I nieustannie promuje swoją osobą etos montażysty jako artysty, który pomaga reżyserowi i innym twórcom wyłonić z chaosu nakręconych materiałów płynnie opowiedzianą historię.

Walter Murch przyjął zaproszenie organizatorów i zjawi się w Bydgoszczy w trakcie 23. edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage. Nie tylko po to, by odebrać Specjalną Nagrodę dla Montażysty ze Szczególną Wrażliwością Wizualną, lecz także spotkać się z uczestnikami festiwalu i podzielić się z nimi swoimi doświadczeniami oraz ogromną wiedzą.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy