Reklama

Walerian Borowczyk: Ten sam rodzaj skandalu

3 lutego 2021 roku mija dokładnie 15 lat od śmierci reżysera Waleriana Borowczyka, twórcy głośnych "Dziejów grzechu", "Opowieści niemoralnych" oraz piątej części "Emmannuelle". "Jego erotyczne filmy były odważne, ale nie przekraczały granic dobrego smaku" - mówił o Borowczyku prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Jacek Bromski.

3 lutego 2021 roku mija dokładnie 15 lat od śmierci reżysera Waleriana Borowczyka, twórcy głośnych "Dziejów grzechu", "Opowieści niemoralnych" oraz piątej części "Emmannuelle". "Jego erotyczne filmy były odważne, ale nie przekraczały granic dobrego smaku" - mówił o Borowczyku prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Jacek Bromski.
Walerian Borowczyk /Bertrand LAFORET/Gamma-Rapho /Getty Images

Borowczyk studiował malarstwo i grafikę w krakowskiej ASP. Ukończył ją w roku 1951. W czasie studiów realizował amatorskie krótkie filmy animowane i fabularne. Projektował plakaty dla teatru i filmu. Od roku 1950 publikował rysunki satyryczne w "Szpilkach", a potem w "Nowej Kulturze" i "Życiu Literackim".

W 1956 nawiązał współpracę z plastykiem Janem Lenicą. W 1957 roku zrealizowali wspólnie film animowany "Był sobie raz", który przyniósł im międzynarodowy rozgłos.

W 1959 roku, po zrealizowaniu kilku następnych filmów, w tym jednego samodzielnie ("Szkoła"), Borowczyk wyjechał na stałe za granicę - do Paryża, gdzie realizował filmy animowane - krótko- i pełnometrażowe oraz fabularne krótkometrażowe. Od 1969 roku realizował prawie wyłącznie pełnometrażowe filmy fabularne.

Reklama

Jedynym fabularnym filmem Borowczyka zrealizowanym w Polsce była ekranizacja głośnej książki Stefana Żeromskiego "Dzieje grzechu".

Film zwraca uwagę bogatą scenografią i dbałością o szczegóły, większa część akcji rozgrywa się we wnętrzach naturalnych, głównie w Łodzi. Wszystko jest wierną kopią rzeczywistości, np. obrazy wiszące w domach bohaterów w większości zostały wypożyczone z muzeum - czytamy w Internetowej Bazie Filmu Polskiego.

Walerian Borowczyk ogromną uwagę przywiązywał nie tylko do scenografii, ale i do zdjęć, sam bowiem był także operatorem. Dlatego też wybrał Zygmunta Samosiuka, którego uważał wówczas za najlepszego polskiego operatora - jak podkreślał - "jego zrozumienie roli operatora, ogromna elastyczność, umiejętność przystosowania się do życzeń i temperamentu reżysera są przykładowe".

Film był entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i publiczność, zarówno w kraju, jak i za granicą, a także został oficjalnie zgłoszony do konkursu filmowego w Cannes w 1975 roku. Aura obyczajowego skandalu sprawiła, że film Borowczyka obejrzało w Polsce 8 milionów widzów, czyniąc z "Dziejów grzechu" jeden z największych kinowych hitów lat 70.

Na koncie reżysera znajdują się też m.in. "Opowieści niemoralne", czy piąta część "Emmannuelle". Wszystkie jego filmy cechuje specyficzne poczucie humoru, elementy surrealizmu, a także zafascynowanie fantazją i erotyzmem.

Jego filmy traktowane były przez krytyków jako zjawisko z pogranicza sztuki i pornografii. "Przypisanie filmowcowi, który pokazuje nagie ciała automatycznie etykietki przedstawiciela 'kina erotycznego' to uproszczenie. Powiedzieć, że Borowczyk był twórcą 'francuskiego kina erotycznego', to tak jak nazwać Dostojewskiego 'autorem rosyjskich powieści kryminalnych'" - mówił w 2015 roku Daniel Bird, kurator retrospektywy Borowczyka w nowojorskim Lincoln Center.

Bird dodawał, że eksperymentalna animacja i łamiące tabu filmy fabularne reżysera podejmowały uniwersalne tematy jak miłość, nienawiść, życie i śmierć. Jak mówił, raz może być zabawny, kiedy indziej przerażający, a wizualnie jego filmy są bezbłędne; czy posługiwał się pędzlem, czy kamerą - fascynował światłem, ruchem i kadrowaniem.

"Jego erotyczne filmy były odważne, ale nie przekraczały granic dobrego smaku" - prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Jacek Bromski, mówił o twórczości Borowczyka. "To było zawsze w dobrym stylu, on umiał erotykę wpleść w sztukę" - dodał Bromski.

Borowczyk był w trakcie swej kariery wyróżniony m.in. Złotym Medalem Prezydenta Włoch, nagrodą Maxa Ernsta oraz Srebrnym Niedźwiedziem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

W 2018 roku premierę miał dokumentalny film Kuby Mikurdy "Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka" (można go obejrzeć w serwisie HBO GO). Obraz otrzymał na festiwalu Docs Against Gravity Nos Chopina, czyli wyróżnienie dla najlepszego filmu o sztuce lub muzyce. "Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka" uznany został przez jury konkursowe za film "dyskursywny, sprawnie opowiedziany i zrealizowany, kontekstualny i panoramiczny", który przedstawia widzowi "genealogię rządzącego naszymi czasami przymusu przyjemności".

"Jest jedną z najbardziej zapomnianych postaci polskiego kina i kultury w ogóle" - mówił o swym bohaterze reżyser filmu Kuba Mikurda.

I dodawał, że Borowczyk w pewnym sensie stał się ofiarą swych artystycznych transgresji.

"Filmy Borowczyka przekraczają tabu, ale ciągle w ten sam sposób. Przez 10 lat od zrealizowanych w 1974 roku "Opowieści niemoralnych" w kolejnych obrazach jest mniej więcej ta sama estetyka, ten sam rodzaj skandalu, a cały świat poszedł dalej, a kino wraz z nim. I paradoksalnie Borowczyk jako prekursor zostaje skazany na zapomnienie. Gdy otworzył drogę innym artystom, oni poszli dalej. Taka dosyć przewrotna logika historii filmu" - Mikurda mówił w rozmowie z PAP.

Wyjaśnił też zamieszanie związane z datą urodzin kontrowersyjnego twórcy.

"Borowczyk podawał rożne daty urodzenia, na początku lat 90. odmłodził się nawet o 10 lat. Przez cały czas powtarzał, że ma mnóstwo do zrobienia, że potrzebowałby 300 lat, żeby zrealizować wszystkie swoje pomysły. Paradoksalnie, sukces jego filmów erotycznych spowodował, że producenci niechętnie finansowali jego inne projekty, których miał całe szuflady. W dokumentach paszportowych, do których dotarłem, pojawia się data 21 października 1923 roku, choć wiele źródeł powtarza 2 września" - puentował reżyser "Love Express".


INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy