Reklama

Urocza prowokatorka

Jako słodka dziewczyna z sąsiedztwa czy budzący pożądanie wamp - na ekranie zawsze wypada czarująco. Jej cztery nowe filmy mogą sprawić, że śliczna Amanda Seyfried stanie się gwiazdą 2012 roku!

Już dawno zauważono, że Amanda Seyfried jest wyjątkową mieszanką uroczej panienki z dobrego domu i pewnej siebie kusicielki. Dzięki burzy jasnych włosów i wielkim oczom wypada równie wiarygodnie grając bohaterki romantycznych komedii i horrorów, co niebezpieczne nimfetki w erotycznych thrillerach dla dorosłych.

Ona sama też zdążyła już przyzwyczaić się do takiego "rozdwojenia jaźni". W ciągu trwającej ponad 10 lat kariery otrzymywała propozycje diametralnie różnych ról: od zakochanych dziewcząt w "Listach do Julii" i klasycznym wyciskaczu łez "Wciąż ją kocham", po młodocianą prostytutkę w skandalizującym filmie "Chloe".

Reklama

W ubiegłym roku, niemal zaraz po zakończeniu pracy na planie opowieści fantasy "Dziewczyna w czerwonej pelerynie", inspirowanej bajką o Czerwonym Kapturku, zaczęła przygotowywać się do filmu "Lovelace", biografii Lindy Lovelace, gwiazdy słynnej produkcji porno "Głębokie gardło". W wyścigu do roli legendarnej skandalistki pokonała m.in. Kate Hudson i Lindsay Lohan.

Na ekranach zobaczymy ją też w thrillerze "Zaginiona" (30 marca zadebiutuje na ekranach polskich kin) i remake'u głośnego musicalu "Nędznicy", gdzie gra główną rolę Cosette obok Hugh Jackmana, Russella Crowe i Anne Hathaway. A w komedii "The Wedding" będzie filmową synową Roberta De Niro i Diane Keaton.

Możliwe, że dzięki tym czterem filmom Amanda zostanie najmodniejszą hollywoodzką gwiazdą 2012 roku! A jaka jest naprawdę?

Z pewnością nie jest amatorką imprez ani wyniosłą, nieprzystępną diwą, która stara się nadążać za najnowszymi trendami mody i udziela banalnych, "poprawnych politycznie" wywiadów. Wręcz przeciwnie - w swoich wypowiedziach Amanda Seyfried potrafi być aż nadto szczera.

Bez zahamowań opowiada o sprawach, o których inne gwiazdy mówią, co najwyżej swoim najbliższym przyjaciołom. Stąd powszechnie wiadomo, że podczas pracy nad musicalem "Mamma Mia" dostawała ataków paniki, które łagodziła lekami antydepresyjnymi, albo, że co tydzień odwiedza chirurga plastycznego.

Poza tym regularnie zakochuje się w facetach poznawanych na filmowych planach, a jej romanse kończą się zazwyczaj bolesnymi rozstaniami. Zapewne dla swojego dobra Amanda częściej powinna ugryźć się w język...

W wywiadzie dla magazynu TV Movie przyznała jakiś czas temu: "Wiem, że reaguję zbyt impulsywnie, ale obłudna sztuka hollywoodzkiej dyplomacji jest dla mnie zbyt trudna. Poza tym wcale nie mam zamiaru się zmieniać".

Przy okazji dodała, że nie rozumie zamieszania, jakie od pewnego czasu towarzyszy jej karierze - w końcu jest tylko zwykłą dziewczyną z robotniczego miasta Allentown w Pensylwanii. Podąża swoją drogą i jak każdemu zdarzają się jej chwile zwątpienia czy braku wiary we własne siły i talent.

Jednocześnie lubi prowokować. Podobno rozmowę telefoniczną potrafi zacząć od tekstu typu: "Czy wspomniałam już, że właściwie to nie mam nic na sobie..."?

I choć to tylko żarty, to według speców od wizerunku nadszedł już czas, by Amanda Seyfried dorosła i zrozumiała, że w żądnym sensacji Hollywood takie wypowiedzi nie przechodzą bez echa. Ale na tym właśnie polega jej niepowtarzalny urok - w odróżnieniu od wyrachowanych, stuprocentowych profesjonalistów nie narzuca sobie ograniczeń i jest zawsze niesamowicie prawdziwa!


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Amanda Seyfried | Zaginiona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy