Reklama

"Transporter: Nowa moc", czyli 4 kobiety zamiast Stathama

Seria "Transporter" bardzo wysoko postawiła poprzeczkę, jeśli chodzi o poziom adrenaliny, zapisując się w historii kina najbardziej spektakularnymi scenami akcji spośród wszystkich filmów tego gatunku. Reżyser Camille Delamarre jest przekonany, że najnowsza część, z nowym głównym bohaterem, żądnymi zemsty kobietami, brutalnymi scenami ulicznych walk i wbijającymi w fotel pościgami samochodowymi przekracza najśmielsze oczekiwania publiczności. - "Transporter: Nowa moc" to coś więcej, niż kontynuacja - mówi Delamarre. - "To całkowicie nowa historia".

Seria "Transporter" bardzo wysoko postawiła poprzeczkę, jeśli chodzi o poziom adrenaliny, zapisując się w historii kina najbardziej spektakularnymi scenami akcji spośród wszystkich filmów tego gatunku. Reżyser Camille Delamarre jest przekonany, że najnowsza część, z nowym głównym bohaterem, żądnymi zemsty kobietami, brutalnymi scenami ulicznych walk i wbijającymi w fotel pościgami samochodowymi przekracza najśmielsze oczekiwania publiczności. - "Transporter: Nowa moc" to coś więcej, niż kontynuacja - mówi Delamarre. - "To całkowicie nowa historia".
Ed Skrein, który zastąpił Jasona Stathama w roli Franka Martina, ma niezłe "plecy" /materiały dystrybutora

Gdy francuski reżyser i producent filmowy, Luc Besson, zdecydował, że powstanie kolejna część swojej niezwykle popularnej serii "Transporter", postanowił, że musi zaangażować nowe, młode gwiazdy i odświeżyć historię. Do współpracy zaprosił swojego wieloletniego współpracownika, Camille Delamarre'a, który zadebiutował niedawno jako reżyser thrillerem "Brick Mansions. Najlepszy z najlepszych". Besson powierzył mu reżyserię "Transportera: Nowej mocy".

"Byłem montażystą 'Transportera 3' i reżyserowałem sceny akcji w serialu telewizyjnym 'Transporter', więc dobrze znałem tę serię" - wyjaśnia Delamarre - "Praca przy tych projektach była za każdym razem świetną zabawą, bo zarówno filmy, jak i serial były wypełnione akcją i spektakularnymi scenami. Scenariusz najnowszej części trochę się od nich różni - jest w nim dużo elementów przypominających styl filmów o Jamesie Bondzie".

Reklama

Scenariusz autorstwa Billa Collage'a, Adama Coopera i Luca Bessona wyróżnia się nowym ujęciem tematu. Historia koncentruje się na postaci małomównego, twardego faceta, który jest wyjątkowo utalentowanym kierowcą do wynajęcia. "'Transporter: Nowa moc' ma dużo bardziej skomplikowana fabułę, niż poprzednie części" - mówi Delamarre. - "Mamy tu kilka wątków, kilku bohaterów, mnóstwo powiązań i zaskakujących motywów, które w trakcie rozwoju akcji powoli wychodzą na jaw. Pogłębiliśmy postać Franka, żeby była mniej schematyczna. Zamiast umięśnionego herosa, który nigdy nie przegrywa i nigdy się nie myli, mamy bohatera, który cierpi. Czasami dostaje w kość. Ale gdy trzeba, potrafi pokazać, że w walce nie cofnie się przed niczym".

Chociaż film roi się od mocnych scen kaskaderskich, walk i zwrotów akcji, które są znakiem firmowym serii, podbijającym serca fanów, intrygę filmową napędzają tajemniczy bohaterowie i sekrety, które skrywają. Franka Martina dręczą wspomnienia z wojennych czasów i napięte stosunki z ojcem, emerytowanym szpiegiem. Anna, w młodym wieku zmuszana do prostytucji, pragnie wyzwolić się spod władzy bezlitosnego alfonsa. "Nowy 'Transporter' oferuje widzom mnóstwo ekscytujących i seksownych momentów, ale także skomplikowaną historię, która rozwija się w zaskakujący sposób" - przekonuje reżyser.

Trylogia "Transporter", której kolejne części były dystrybuowane w okresie między 2001 a 2008 rokiem, skupiała się przede wszystkim na silnym, męskim bohaterze. Czwarta część, "Transporter: Nowa moc" wzbogaca akcję o groźne i niebezpieczne kobiety. "W naszym filmie występują cztery niezwykłe i wyjątkowo piękne panie, które dają naszemu kurierowi niezły wycisk" - mówi Delamarre.

Filmowcy poszukiwali do roli zawodowego kierowcy, Franka Martina, wyjątkowego aktora (w końcu musiał zastąpić Jasona Stathama) - młodego, utalentowanego, o predyspozycjach fizycznych, dzięki którym podoła wyzwaniom skomplikowanej i trudnej choreografii licznych scen walki oraz scen pościgów samochodowych, od których zamiera serce. Wybór padł na Eda Skreina, stosunkowo mało znanego brytyjskiego aktora, który przeszedł przez gęste sito selekcji legendarnego koordynatora scen kaskaderskich Alaina Figlarza ("Tożsamość Bourne’a", "Uprowadzona 3", "Lucy"). "Luc Besson wybrał Eda i wysłał go na testy do Alaina"  - opowiada Delamarre. - "Alain przez kilka dni poddawał go rozmaitym próbom, żeby przekonać się czy podoła zadaniu. Na koniec stwierdził, że Ed jest idealnym kandydatem do tej roli".

Delamarre zachwycił się Skreinem, gdy zobaczył nagrania z jego spotkania z Bessonem. "Luc nagrał swoje pierwsze przesłuchanie z Edem, podczas którego nie dało się nie zauważyć, jak poważnie Ed podchodzi do roli" - mówi Delamarre. - "Ed jest bezpośredni i oddany pracy. Na treningach dawał z siebie wszystko, był twardy jak skała. Tak, jak ja, zawsze brnie do przodu, więc bardzo szybko nawiązaliśmy kontakt".

Skrein, który jest najlepiej znany z roli Daario Naharisa w niezwykle popularnym serialu kanału HBO "Gra o tron", dokładnie rozpracował złożony charakter swojego bohatera. "Frank jest spokojnym człowiekiem" - mówi aktor. - "Przyzwyczaił się do samotnego życia, chociaż trudno powiedzieć, żeby był z tego powodu szczęśliwy. Gdy poznajemy go na początku filmu, jest jak mieszkaniec bezludnej wyspy, którego najbliższym przyjacielem jest samochód."

Mroczna przeszłość Franka była dla Skreina punktem wyjścia do skonstruowania swojej postaci. "Frank w czasach, gdy należał do armii, musiał ściśle stosować się do instrukcji" - wyjaśnia aktor. - "Teraz sam konstruuje zasady, według których postępuje. Jako żołnierz był przeważnie brudny, więc teraz przykłada dużą wagę do nienagannego wyglądu. Ubiera się elegancko, ale na luzie. Widzimy go zawsze w klasycznym zestawie: czarne buty i skarpetki, czarny garnitur od Diora, biała koszula i czarny krawat. Nie czuje potrzeby podkreślania swojej męskości. Jego odziana w garnitur sylwetka i samochód są wystarczającym manifestem. Wszystkie elementy muszą być funkcjonalne i podporządkowane pracy".

Od typowych filmowych herosów odróżnia go również pewne dziwactwo - Frank nie używa broni palnej. "To dla niego bardzo ważna rzecz - nigdy nie korzysta z broni palnej" - mówi Skrein. - "Podczas scen walki używałem najróżniejszych gadżetów: iPhona, torby na zakupy, kamieni, nóg od stołu, ale nigdy prawdziwej broni. Frank walczy z ludźmi uzbrojonymi, ale nawet gdy przejmuje ich pistolety, to ich nie używa, tylko wyrzuca. Oczywiście, wystawia go to na jeszcze większe niebezpieczeństwo. W swoim kryminalnym świecie Frank kieruje się zasadami, które pozwalają mu zachować człowieczeństwo. Podoba mi się, że praca mojego bohatera polega na transportowaniu i dostarczaniu przesyłek, a nie na mordowaniu ludzi. Podobnie, jak w przypadku większości ludzi, zasady Franka są moralnie sprzeczne, ale trzeba przyznać, że zawsze stara się walczyć uczciwie".

W kontraście do spokojnej i nieco wycofanej postaci Franka, filmowcy chcieli obsadzić w roli jego ojca kogoś, kto wręcz promienieje urokiem osobistym. Wszystkie pożądane cechy znaleźli u brytyjskiego aktora, weterana branży, Raya Stevensona. "Ray i Ed tworzyli wspaniały zespół" - mówi Delamarre. - "Tworzą parę podobną do Seana Connery’ego i Harrisona Forda w filmie 'Indiana Jones i ostatnia krucjata'. Tak świetnie do siebie pasowali, że patrząc na nich miało się wrażenie, że naprawdę są ojcem i synem".

Stevenson, który ma w swoim dorobku aktorskim takie pozycje, jak "Thor", czy głośny serial HBO "Rzym", bardzo zaangażował się w rozpracowanie relacji swojego bohatera z synem. "Frank Senior sprzedaje wodę gazowaną, ale oczywiście nie jest to jego prawdziwe zajęcie, tylko przykrywka - tak naprawdę pracuje w MI6" - mówi Stevenson. - "Ojciec i syn są ulepieni z tej samej gliny. W miarę rozwoju naszej historii, w maskach, które noszą pojawiają się pierwsze pęknięcia i uwalniają się emocje. Kiedy pozwolą sobie nawzajem na bliższe poznanie, okaże się, że więcej ich łączy, niż dzieli".

"Frank Senior to zabawny facet, zwłaszcza jeśli się go porówna z moim ponurym bohaterem" - mówi Skrein. - "Bardzo lubi prowokować swojego syna, wbija mu szpilki, żeby wytrącić go z jego poważnego, a czasami nawet pompatycznego podejścia do życia. Podoba mi się to, jak ta relacja rozwija się w filmie".

Ojciec i syn zostają wplątani w intrygę, której celem jest zemsta skrzywdzonych kobiet. Szefem tej operacji jest Anna, w której postać wcieliła się pochodząca z Paryża aktorka, Loan Chabanol ("Casanova po przejściach"). "Anna jest tajemnicza i inteligentna; świetnie manipuluje ludźmi, a jeśli sytuacja tego wymaga, to potrafi też być bardzo urocza" - mówi Chabanol. - "Urodziła się w Związku Radzieckim. W wieku dwunastu lat została zmuszona do pracy jako prostytutka. Teraz nadszedł czas zemsty. Anna ukaże ludzi, przez których straciła wszystko".

Duńska modelka, piosenkarka i aktorka, Tatiana Pajkovic, zagrała Marię, pociągającą wspólniczkę Anny. "Maria wychowywała się w okropnym środowisku; doświadczenia z tamtych czasów sprawiły, że jest naprawdę twardą kobietą" - mówi Pajkovic. - "Jedyną osobą, do której żywi jakieś cieplejsze uczucia jest Anna. Najbardziej podoba mi się w Marii to, że faceci za nią szaleją - uwodzi ich ubrana w czerwoną seksowną sukienkę. A potem wyciąga broń. To działa na wyobraźnię".

Chińska aktorka Wenxia Yu, która w 2012 roku zdobyła tytuł Miss Świata, wcieliła się w postać dwudziestosześcioletniej prostytutki, Qiao. "Qiao została zabrana z rodzinnego domu i wysłana w odległe miejsce, gdzie zrobiono z niej dziewczynę do towarzystwa" - mówi Wenxia. - "Na szczęście poznała Annę, która pomogła jej uciec, a teraz chce wymierzyć sprawiedliwość ich alfonsowi".

Frank Senior zakochuje się w pięknej Ginie, którą zagrała francuska aktorka, Gabriella Wright. "Gina pochodzi z kraju Basków" - mówi Wright. - "W wieku dwunastu lat została porwana przez rosyjską mafię i zmuszona do prostytucji. Te przeżycia zrobiły z niej prawdziwa twardzielkę. Ale pozostało w niej jeszcze trochę wrażliwości. Ma słabość do Franka Seniora".

Noémie Lenoir zagrała nikczemną postać - Maissę, byłą prostytutkę, która została wspólniczką Yuriego. "Maissa ma taką samą przeszłość, jak pozostałe dziewczyny, ale dramatyczne przeżycia zmieniły ją na gorsze, wybrała ciemną stronę mocy" - mówi Lenoir. - "Nie ma w niej już nawet odrobiny ludzkich uczuć. Cieszy ją władza, jaką posiada; chce, żeby inne dziewczyny się jej bały. Podoba mi się ta postać, pierwszy raz w życiu miałam okazję zagrać czarny charakter".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Transporter: Nowa moc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy