Reklama

Tony Halik: Urodzony dla przygody

24 stycznia Tony Halik, polski podróżnik, dziennikarz, pisarz, fotograf, operator filmowy oraz współautor programów podróżniczych, skończyłby 100 lat.

24 stycznia Tony Halik, polski podróżnik, dziennikarz, pisarz, fotograf, operator filmowy oraz współautor programów podróżniczych, skończyłby 100 lat.
Tony Halik na jednej ze swych wypraw /materiały prasowe

"Zawsze starałem się w życiu osiągnąć to, co niemożliwe. We wszystkich reportażach, we wszystkich przygodach starałem się dolecieć tam, gdzie nikt nie doleciał. Postawić nogę tam, gdzie nikt jej nie postawił. Zrobić to, czego nikt nie zrobił" - mówił w 1996 roku Tony Halik podczas wywiadu w Polskim Radiu.

Halik był  współautorem programów podróżniczych, które tworzył we współpracy ze swoją wieloletnią partnerką Elżbietą Dzikowską, również podróżniczką. Co ciekawe, w programie "Pieprz i wanilia", Dzikowska i Halik prezentowali Polakom świat z Międzylesia, bowiem to właśnie tam - w ich domowej piwnicy - nagrywany był program. Wcześniej Halik był żonaty z Francuską Pierrette Andree Courtin, z którą ma syna Ozanę.

Reklama

(Nie)przerwane marzenia

Mieczysław Sędzimir Antoni Halik przyszedł na świat 24 stycznia 1921 roku w Toruniu. Wówczas nikt nie spodziewał się, że 14 lat później, zafascynowany odkrywaniem świata chłopiec, wyruszy jako flisak na tratwie z Płocka do Trójmiasta (Halik mieszkał wtedy w internacie w Płocku, gdzie uczęszczał do Liceum im. Stanisława Małachowskiego). Podróż małoletniego Mieczysława, w którą wyruszył bez zgody matki i ojczyma, została zakończona przez straż portową. 14-latek pod eskortą funkcjonariuszy wrócił do Żabin, gdzie był jego dom rodzinny.

Ta interwencja nie zniechęciła Halika do podróży - wręcz przeciwnie. Chłopiec z przyjemnością zaznaczał na mapie miejsca, które chce odwiedzić i uczył się języka portugalskiego. Podróżnik komunikował się w wielu językach - angielskim, francuskim, hiszpańskim, rosyjskim oraz wspomnianym portugalskim, ale żadnego z nich nie opanował do perfekcji. Ponoć, podczas konwersacji mieszał słowa pochodzące z różnych języków. "Słyszałem wielokrotnie od jego znajomych, że Halik posługiwał się wszystkimi językami naraz, czym zresztą natychmiast zaskarbiał sobie sympatię" - powiedział w wywiadzie udzielonym Mike'owi Urbaniakowi z Gazeta.pl Mirosław Wlekły, autor książki "Tu byłem. Tony Halik". Warto dodać, że z Indianami Halik starał się komunikować w ich rodzimych językach. Posługiwał się narzeczami Indian Hinan, Guarani i Xavante.

"Wygrywałem, bo przegrać można tylko raz"

Zaabsorbowany życiem Indian Halik wraz z żoną chętnie wyjeżdżali do dżungli amazońskiej, aby poznawać zwyczaje i tradycje kolejnych plemion. Niekiedy podróże te były niebezpieczne, Halik niejednokrotnie otarł się o śmierć. To właśnie na cześć Indianina z Mato Grosso, który uratował mu życie, zdecydował się nazwać syna imieniem Ozan. Halik odkrywał miejsca, w których nikt wcześniej nie był, stawał "oko w oko" zarówno z dzikimi zwierzętami, jak i "łowcami głów". Z niebezpiecznych sytuacji wychodził obronną ręką. "Wygrywałem, bo przegrać można tylko raz" - mawiał, niejako wyjaśniając swoje życie, Tony Halik.

Syn Halika i Pierrette, który przyszedł na świat podczas podróży z Ziemi Ognistej na Alaskę, przez Monikę Pytel, która przez kilka lat się nim opiekowała, został zapamiętamy jako "niecywilizowane dziecko". "Zupełnie dzikie! No dzikie, naprawdę dzikie, baaardzo dzikie" - przekonywała Pytel w rozmowie z Mirosławem Wlekłym. "Ojciec w kółko powtarzał: Tylko nie rób tego, co ja. No, a ja właśnie robię to samo: telewizja, żeglowanie, góry, przygoda" - mówił potomek podróżnika w rozmowie z biografem.

Czytając o przygodach Halika, można mieć wrażenie, że odwiedził każdy zakątek świata - nie było go tylko na księżycu. Jednakże jak wyznała po jego śmierci Elżbieta Dzikowska, podróżnik i tam zamierzał się znaleźć. Czynił nawet starania, aby tego dokonać.

Podróżnik potrafił zaskarbiać sobie sympatię ludzi, zyskał nawet miano "białego Indianina". Pamiętają o nim nawet ci, którzy nigdy go nie poznali. Jak to możliwe? Podczas wspomnianej już podróży z Ziemi Ognistej na Alaskę Halik zbudował "most", który pozwolił mu przedostać się z jednej strony na drugą. Przy budowli - dla żartu - wbił tabliczkę z napisem "Puente Halik" (Most Halika). Mieszkańcy zaczęli wykorzystywać "infrastrukturę" stworzoną przez podróżnika, stopniowo ją rozbudowywać. Na jego cześć nawet nazwali osadę "Puente Halik".

"Tu byłem"

Może się wydawać, że Wlekły który przemierzył świat szlakiem wytyczonym przez swojego bohatera, odkrył już wszystkie tajemnice Halika. Nic bardziej mylnego. Pod koniec września 2020 roku do kin trafił film "Tony Halik. Tu byłem", który okazał się kolejnym dowodem na to, że dla Halika nie było rzeczy niemożliwych. Produkcja została zmontowana z materiałów archiwalnych.

"Dzięki naszym staraniom rozpoczęła się dygitalizacja prywatnych archiwów Elżbiety Dzikowskiej. Taśmy i kasety przeleżały na półkach ponad 20 lat. Są na nich niezwykłe rzeczy" - wyznał Marcin Borchardt, reżyser i scenarzysta. "Cieszymy się, że Elżbieta zaufała nam i dała nam dostęp do dokumentów i informacji dotąd nie publikowanych" - dodał.

Warto zaznaczyć, że film nie powstałby bez wsparcia ekspertów - wspomnianej już Elżbiety Dzikowskiej, partnerki Halika, Mirosława Wlekłego, biografa Halika, oraz Romana Warszewskiego, biografa Elżbiety Dzikowskiej.

"Tony Halik. Tu byłem" to film o podróżniczej pasji i pogoni za marzeniami, ale i o kosztach, jakie trzeba zapłacić, aby mogły się ziścić. Opowieść o płynnej granicy między prawdą a fałszem, wpisanej w niezwykłe losy człowieka, który na tej granicy uczynił swoje miejsce na ziemi" - opowiadał Borchardt.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy