Reklama

Tomasz Oświeciński: Mam dosyć grania złych ludzi

W komedii "Swingersi", która 28 lutego trafi na ekrany polskich kin, jednego z bohaterów zagrał Tomasz Oświeciński. Znany z ról gangsterów i twardzieli aktor, tym razem dostał szansę wcielenia się w postać zupełnie inną niż te, które kreował w ostatnich latach. I bardzo mu to odpowiada, bo nie chce już grać czarnych charakterów.

W komedii "Swingersi", która 28 lutego trafi na ekrany polskich kin, jednego z bohaterów zagrał Tomasz Oświeciński. Znany z ról gangsterów i twardzieli aktor, tym razem dostał szansę wcielenia się w postać zupełnie inną niż te, które kreował w ostatnich latach. I bardzo mu to odpowiada, bo nie chce już grać czarnych charakterów.
Tomasz Oświeciński jako Cezary w "Swingersach" /materiały prasowe

Tomasz Oświeciński jako wrażliwy romantyk? To możliwe. Takie wcielenie popularnego aktora będziemy mogli oglądać w nowej komedii "Swingersi", opowiadającej o szalonych miłosnych perypetiach trzech znudzonych swoim życiem par. Gwiazdor takich produkcji, jak "Kobiety mafii", "Botoks" czy "Pitbull. Nowe porządki" zdradza, że praca na planie była specyficzna i zupełnie dobiegała od jego dotychczasowych doświadczeń aktorskich.

"Graliśmy za granicą i spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. W przypadku innych produkcji, gdy schodzimy z planu, rozjeżdżamy się do domów i widzimy się następnego dnia, albo za dwa dni, albo za tydzień. Tutaj było zupełnie inaczej. Każda scena, każdy dialog był przemyślany i przegadany. Przy śniadaniu rozmawialiśmy o scenariuszu, o tekstach, które można udoskonalić. Po planie zdjęciowym wracaliśmy do hotelu i rozmawialiśmy o tym, co już zrobiliśmy - czy było fajnie, czy można coś poprawić. Nikt nie odpuszczał nawet na chwilę. Chcieliśmy po prostu zrobić dobry film. To był bardzo intensywny czas" - przyznaje w rozmowie z PAP Life Oświeciński.

Reklama

I dodaje, że rola w "Swingersach" była dla niego okazją do zaprezentowania się publiczności z zupełnie innej strony, o czym skrycie marzył. Oświeciński kojarzony jest wszak głównie z ról gangsterów. Dawny zawodnik MMA, którego reżyserzy obsadzali dotąd "po warunkach", przez lata dorobił się łatki specjalisty od ról twardzieli i bandytów, niekoniecznie bystrych.

A tym razem wcielił się w romantyka i wrażliwca. I bardzo mu się to podobało. "Mam dosyć grania złych ludzi! Mam dosyć grania facetów, którzy strzelają, porywają, urywają głowy. Marzyła mi się taka postać, w jaką wcieliłem się w 'Swingersach', czyli zupełnie inna od tych, które grałem dotychczas. To marzenie się spełniło, mam nadzieję, że widzowie to docenią i że wyszło fajnie" - wyjaśnia.

Film ten, jak zauważa Oświeciński, może być dla widzów przestrogą. Opowiada bowiem o ludziach, którzy mają dość rutyny w życiu intymnym i sięgają po radykalne rozwiązania, by na nowo rozpalić namiętność. "Każdy z nas ma jakieś erotyczne marzenia, fantazje. Ten film pokazuje, co się stanie, gdy one się spełnią. Czy jesteśmy na to gotowi, czy jesteśmy na tyle odważni, by to zrobić? Myślę, że fantazje to jedno, a rzeczywistość - drugie. A więc, uważaj o czym marzysz, bo to się może spełnić" - podsumowuje aktor.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Oświeciński | Swingersi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy