Reklama

Tom Cruise bliski kontuzji na planie nowej "Mission: Immposible"

Tom Cruise obawiał się, że mógł złamać żebro podczas kręcenia szalonej kaskaderskiej sceny do najnowszej części filmu "Mission: Immposible".

Tom Cruise obawiał się, że mógł złamać żebro podczas kręcenia szalonej kaskaderskiej sceny do najnowszej części filmu "Mission: Immposible".
Czegoś takiego Tom Cruise jeszcze nie robił... /materiały prasowe

Gwiazdor został sfotografowany podczas wspinania się na ścianę Airbusa A400M w dramatycznej scenie realizowanej na potrzeby nowej części przygód Ethana Hunta - "Mission: Immposible. Rogue Nation" w reżyserii Christophera McQuarrie. Występujący u boku Toma Cruise’a Simon Pegg, wyznał, że podczas kręcenia tej sekwencji bał się o życie swojego kolegi.

"Kiedy samolot wystartował, Tom musiał mieć na sobie specjalne soczewki, aby jego oczy nie zostały wywiane z czaszki. To niesamowite, że zdecydował się to zrobić. Kiedy patrzyłem na to wszystko z ziemi pomyślałem: 'Przecież on może zginąć, a ja zobaczę Toma Cruise’a spadającego na pas startowy'.

Reklama

Teraz o całym zajściu opowiedział sam Cruise. Aktor wyznał, że był tak skupiony, na jak najlepszym zagraniu tej sceny, że o strachu pomyślał dopiero, kiedy było już za późno, aby wezwać kaskadera.

Jak mówił sam aktor w wywiadzie udzielonym magazynowi "Empire": "Pomyślałem: 'Co ja do cholery robię?'. Zamiast myśleć o bezpieczeństwie, myślę o tym, jak powinny być ułożone moje stopy i o tym, co zrobi największe wrażenie na widzach. Patrzę na to z perspektywy naszego szefa kaskaderów, a nie ze swojej. No i miałem jeszcze swoją kwestię do wypowiedzenia".

Na dodatek Cruise musiał powtarzać scenę osiem razy. Samolot leciał na wysokości ponad 1500 metrów, a jedyną rzeczą, którą ubezpieczała aktora była specjalna uprząż. Cruise'a nie zatrzymał nawet kamień, który uderzył go w żebra podczas jednej z prób. Na szczęście wypadek nie okazał się groźny i aktor mógł kontynuować zdjęcia, aby zakończyć scenę przed zachodem słońca.

Jak relacjonuje sam Cruise: "Wiedziałem, że będziemy mieli mało światła, ponieważ zdjęcia były kręcone w Anglii, w środku zimy. Zatem, zaraz po lądowaniu, uniosłem kciuk do góry i powiedziałem, że wszystko jest w porządku i możemy kontynuować".

Reżyser nie ukrywa, że jest wdzięczny pilotowi, który dosłownie miał życie Toma w swoich rękach. "Gdyby samolot wzniósł się powyżej pewnego pułapu, nic nie utrzymałoby Toma" - stwierdził McQuarrie.

    

WENN
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy