Reklama

To on miał zagrać Bogumiła Niechcica

Przystojny. Miał melancholijne spojrzenie, wyrazistą, trochę smutną twarz oraz piękną barwę głosu. To sprawiało, że kreował romantycznych bohaterów. Nie tylko. Grając walecznych żołnierzy porywał widza swoją siłą i żarliwością. Po prostu świetny aktor!

Jeden z najbardziej popularnych i lubianych aktorów swojego pokolenia. Na teatralnej scenie i przed filmową kamerą wyrazisty, pełen ekspresji, ale kiedy trzeba powściągliwy, dyskretny, stonowany. W czerwcu tego roku minęła czterdziesta rocznica jego śmierci.

Stworzył wspaniałe, bardzo charakterystyczne kreacje. Nie zawsze były pierwszoplanowe, ale na trwale pozostały w naszej pamięci. Obsadzany początkowo w rolach amantów, szybko zdobył uznanie jako aktor dojrzały, potrafiący stworzyć postaci wielowymiarowe.

- Jasiukiewicz łączy coraz doskonalsze rzemiosło z wrażliwością i żywą inteligencją - pisał w roku 1955 krytyk Jan Kott. Urodzony w 1921 na Wileńszczyźnie, uczestnik kampanii wrześniowej i żołnierz Armii Krajowej, do swojego zawodu podchodził poważnie.

Reklama

W jego artystycznych dokonaniach ważny był intelekt. Ceniono go za koleżeństwo, otwartość, urok osobisty i profesjonalizm. Stanisław Jasiukiewicz jak nikt inny potrafił przekazać tragizm granych przez siebie bohaterów, w których ekspresja, ale i oszczędność środków wyrazu sprawiały, że postacie przez niego grane za każdym razem zachwycały widza.

Kiedy Jerzy Hoffman zaproponował mu rolę przeora Kordeckiego w "Potopie", aktor zjawił się na Jasnej Górze. Zamieszkał w celi, modlił się i jadł razem z zakonnikami. - Widział zachowanie ludzi na Jasnej Górze, dziury w murach po kulach szwedzkich armat, w skarbcu obejrzał pamiątki m.in. monstrancję, którą Kordecki nosił w procesji podczas oblężenia, jego różaniec. Nauczył się też chodzić w habicie - wspominał po latach ojciec Rakoczy, paulin z jasnogórskiego klasztoru.

Niestety, aktor nie doczekał premiery "Potopu" we wrześniu 1974. Zmarł ponad rok wcześniej na raka trzustki. Zły stan zdrowia uniemożliwił mu też granie na scenie warszawskiego Teatru Polskiego, z którym związany był od 1955 roku - zadebiutował wspaniałą rolą Gustawa w "Dziadach". Gdyby nie choroba, zobaczylibyśmy go jako Dowgirda w "Czarnych chmurach" oraz Bogumiła w "Nocach i dniach".

- Niezwykła prawość i lojalność kazały Jasiukowi ustrzec mnie przed katastrofą, bo przecież mógłby odejść w czasie realizacji filmu (...) W czasie kręcenia ślubu Barbary i Bogumiła przyszedł do kościoła Wizytek. Stał cicho w nawie bocznej i łzy płynęły mu po policzkach. Ktoś mnie odwołał. Kiedy wróciłem, już go nie było. Umarł w dniu, w którym kręciliśmy scenę z nenufarami - pisze w swojej książce "Noce i dnie mojego życia" reżyser Jerzy Antczak. Stanisław Jasiukiewicz pochowany został na Powązkach. Miał 52 lata.

KRAS

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy