Reklama

"Technologia 3D mnie nie uwiodła"

Krzysztof Kowalewski użyczył głosu buldogowi Luizowi w animowanej bajce dla dzieci - "Rio", która w piątek, 8 kwietnia, trafi do polskich kin. Artysta opowiada o urokach pracy przy dubbingu, a także o tym, dlaczego nie jest przekonany do technologii 3D.

PAP Life: - Powiedzmy sobie otwarcie - pana rola w "Rio" jest dość nietypowa...

Krzysztof Kowalewski: - No tak! Bohater, któremu użyczam głosu, to buldog, który w dodatku bardzo się ślini (śmiech). Ale jest bardzo przyjacielski, lubi się z ptakami. Poza tym cały film jest pomyślany bardzo inteligentnie. Przy okazji zabawy, ponieważ jest tam muzyka i taniec, dzieci mogą dowiedzieć się m.in. o tym, że handel egzotycznymi zwierzętami jest przestępstwem.

Na uroczystą premierę "Rio" zabrał pan córkę Gabrysię. Jak wrażenia?

Reklama

- Bardzo się jej podobało. Myślę, że wszystkie dzieci, które były na tej premierze, wróciły do domu zadowolone. Widziałem, że dobrze się bawiły.

Lubi pan pracę w dubbingu

- To jedna z odsłon mojego zawodu. Odczuwam przyjemność, gdy moja postać w filmie animowanym jest śmieszna i dobrze narysowana. Wtedy moja praca jest miła i zabawna.

Doświadczenie w dubbingu jest potrzebne?

- Kiedyś było ono bardziej istotne niż teraz, bo dziś bardzo pomaga nam technika. Podczas obróbki można łatwo zsynchronizować głos aktora z postacią. To bardzo przyspiesza pracę.

"Rio" to bajka w technologii 3D. Wita pan nowe technologie w filmie z otwartymi rękoma?

- Do 3D ciągle nie jestem przekonany. Nie uwiodła mnie ta technologia. Zapewne dojdzie do tego, że technika 3D będzie możliwa do oglądania bez okularów i wtedy wszyscy się na to przestawimy, natomiast na razie nie mogę się do tego przekonać.

Dubbing do "Rio" nagrywany był w studiu w Budapeszcie.

- Tak. To było moje pierwsze zetknięcie ze słynnym studiem Mafilm. Wiszą tam na ścianach zdjęcia gwiazd filmu z całego świata. Tam nagrywali najlepsi. Najbardziej zdziwiło mnie to, że ta wytwórnia jest bardzo skromna. Nasza łódzka jest bardziej imponująca niż jej węgierska odpowiedniczka.

Podoba się panu Budapeszt?

- Byłem tam teraz tylko kilka godzin, ale gdy szliśmy do Mafilmu, to ulice zrobiły na mnie dość marne wrażenie. Historyczne śródmieście jest imponujące, natomiast reszta nie rzuca na kolana.

Czy dzięki wyjazdom na plany filmowe odkrył pan jakieś miejsca, do których lubi pan wracać?

- Mało jest takich miejsc, ponieważ wyjazdy na plany filmowe wiążą się zawsze z umordowaniem i niewygodą.

20 marca obchodził pan urodziny. Czy jest coś, czego mogłabym panu życzyć?

- Myślę, że jeżeli będzie mi pani życzyć zdrowia, to wszystko załatwi.

Z Krzysztofem Kowalewskim rozmawiała Dominika Gwit (PAP Life).

Krzysztof Kowalewski, aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Znany głównie z licznych ról komediowych, m.in. często występował w filmach Stanisława Barei: "Nie ma róży bez ognia", "Brunet wieczorową porą". Aktor teatrów Klasycznego, Dramatycznego, Polskiego, Studenckiego Teatru Satyryków, Rozmaitości, Kwadrat oraz Teatru Współczesnego w Warszawie. Znany również ze słuchowiska radiowego "Kocham pana, panie Sułku". Ma 74 lata.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Rio | Krzysztof Kowalewski | Rio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy