Reklama

Take That na dużym ekranie

Gary Barlow chce, by historia jego zespołu Take That trafiła na ekrany kin. Jak przyznał, zgłosił się już nawet pewien reżyser, który byłby zainteresowany nawiązaniem współpracy.

"Zaproponowano nam również nakręcenie musicali i przez wiele lat się nad tym zastanawialiśmy. Byłoby to na pewno coś fajnego, ale film jest jeszcze lepszym pomysłem. Nasza historia to dwudziestoletnie szaleństwo, które świetnie można ubrać w scenariusz" - uważa 41-letni Barlow.

Tekściarz, a zarazem producent zastanawiał się już nawet odpowiednią obsadą. "Chciałbym, by mnie zagrał James Corden - on jest świetnym gościem. Uwielbiam go" - skomentował.

W Howarda Donalda miałby się wcielić Willem Dafoe, a w Jasona Orange'a... Brad Pitt. Oczywiście nie można zapomnieć także o Robbiem Williamsie.

Reklama

"Może ktoś taki jak Matt Damon byłby odpowiedni, by zagrać byłego lidera" - dodał Barlow, który chciałby, by reżyserią zajął się Brytyjczyk.

"Nie wyobrażam sobie innej osoby w tej roli. Musi to być ktoś z poczuciem humoru, może Willy Russell? To byłby idealny kandydat. Napisał wiele sztuk teatralnych, ale również parę filmów" - ocenił.

Zespół Take That do roku 1996 wydał cztery płyty, po czym zespół zawiesił swoją działalność, a jego członkowie rozpoczęli solowe kariery. Niespełna 10 lat później, bo w 2005 roku grupa reaktywowała się (już bez Robbiego Williamsa). W listopadzie 2006 r. wydała nową studyjną płytę "Beautiful World", która okazała się sukcesem.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy