Reklama

"Swingersi": Ponad 140 tysięcy widzów w weekend otwarcia

Komedia "Swingersi" w miniony weekend ściągnęła do kin ponad 141 tysięcy widzów i zajęła pierwsze miejsce wśród polskich filmów w zestawieniu box office - poinformował dystrybutor obrazu Mówi Serwis.

Komedia "Swingersi" w miniony weekend ściągnęła do kin ponad 141 tysięcy widzów i zajęła pierwsze miejsce wśród polskich filmów w zestawieniu box office - poinformował dystrybutor obrazu Mówi Serwis.
Znani polscy aktorzy jako tytułowi "Swingersi" /Mówi Serwis /materiały dystrybutora

Ponad 140 tysięcy widzów to najlepszy wynik polskiego filmu minionego weekendu, jednak "Swingersi" nie wypadają najlepiej na tle innych polskich premier 2020 roku.

"Swingersi" mogą pomarzyć o weekendzie otwarcia na poziomie największego tegorocznego hitu - "365 dni" w pierwsze trzy dni na ekranach kin obejrzało ponad 480 tysięcy widzów. Pozostałe polskie filmy również zanotowały lepsze wyniki:  na "Psy 3" poszło prawie 387 tysięcy widzów, "Jak zostałem gangsterem" przyciągnął do kin 258-tysięczną widownię, z kolei "Zenka" obejrzało 241 tysięcy widzów.

Reklama

Kolejne miejsca na liście najlepszych otwarć roku zajmują: "Mayday" (prawie 175 tysięcy widzów) oraz "Bad boy" (155 tysięcy widzów).

"To szalona komedia pełna gagów i absurdalnych zwrotów akcji, która spodoba się każdemu, kto lubi z dystansem podejść do życia i nie traktuje go całkiem serio" - tak o "Swingersach" mówi odtwórczyni jednej z ról, Barbara Kurdej-Szatan,

"Najzabawniejszą sceną do zagrania była ta, w której musiałam przejść z jednego balkonu na drugi w samych majtkach. Nie było to dla mnie bardzo komfortowe, ale pamiętam, że ubawiłam się podczas kręcenia" - wspomina aktorka.

"'Swingersi' pokazują, że, jeśli czegoś bardzo pragniemy, to powinniśmy uważać, bo może się to wydarzyć" - dodaje aktor Tomasz Oświeciński.

"Swingersi" to produkcja powstała na podstawie łotewskiego przeboju "Swingers" z 2016 roku. Doczekał się on kilku zagranicznych wersji, m.in. norweskiej. W rolach głównych, oprócz Barbary Kurdej-Szatan i Tomasza Oświecińskiego, zobaczymy też Ilonę Ostrowską, Krzysztofa Czeczota, Joannę Liszowską, Michała Koterskiego i Antoniego Królikowskiego.

"Oryginalny scenariusz trzeba było napisać na nowo, dostosowując film, historię, humor do naszych polskich realiów. Muszę przyznać, że się udało. Ten film jest przezabawny" - zachwyca się Królikowski. I dodaje, że praca na planie była szalonym doświadczeniem.

"Wszystko, co się tam działo, było po prostu komiczne. Nagle znaleźliśmy się na łotewskiej wsi, w miasteczku filmowym, z ekipą filmową, która mówi w na pozór podobnym, a jednak bardzo odległym języku. Wszystko było trochę absurdalne. Zdjęcia trwały dokładnie tydzień. Przenieśliśmy się w stu procentach do świata naszych bohaterów i wciągnęło nas to na maksa. Dla mnie to była przygoda nie z tego świata. Jestem pod wrażeniem, że wyszło tak wspaniale, bo będąc tam, w ogóle nie wiedzieliśmy, co jest grane" - przyznaje ze śmiechem Królikowski.

Mimo frekwencyjnego sukcesu, krytycy nie są zachwyceni "Swingersami".

Miało być ekscytująco i z pieprzykiem, wyszło jak zawsze: zachowawczo, nieśmiesznie, nudno, bez puenty. "Swingersi" Andrejsa Ēķisa idealnie wpisują się w model polskich komedii romantycznych. Kto liczył na niespodziankę na miarę "(Nie)znajomych", ten wyjdzie z kina zawiedziony - pisze dla Interii Jakub Izdebski.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Swingersi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy