Reklama

Susan Sarandon: Ostatnia rozmowa z Davidem Bowiem

David Bowie i Susan Sarandon byli parą blisko 40 lat temu, w okresie, kiedy pracowali nad filmem "Zagadka nieśmiertelności". Amerykańska aktorka wspomina, że ponownie zbliżyła się z brytyjskim rockmanem przed jego śmiercią w styczniu 2016 roku. Jednak nie pamięta ich ostatniej rozmowy telefonicznej, bo gdy do niej zadzwonił, była pod wpływem leków nasennych.

David Bowie i Susan Sarandon byli parą blisko 40 lat temu, w okresie, kiedy pracowali nad filmem "Zagadka nieśmiertelności". Amerykańska aktorka wspomina, że ponownie zbliżyła się z brytyjskim rockmanem przed jego śmiercią w styczniu 2016 roku. Jednak nie pamięta ich ostatniej rozmowy telefonicznej, bo gdy do niej zadzwonił, była pod wpływem leków nasennych.
Susan Sarandon i David Bowie /Patrick McMullan /Getty Images

Susan Sarandon w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Mail on Sunday" wspomina, że po raz ostatni widziała na żywo Davida Bowiego na początku grudnia 2015 roku podczas premiery jego musicalu "Lazarus", czyli na miesiąc przed śmiercią muzyka. Artysta zmarł po długiej walce z rakiem wątroby.

Susan Sarandon i David Bowie: Najpierw miłość, potem przyjaźń

"Miałam szczęście, że byłam bliżej niego przez ostatnich kilka miesięcy przed jego śmiercią. (...) Rozmawialiśmy ze sobą i powiedzieliśmy kilka rzeczy, które należało powiedzieć. Miałam szczęście, że mogłam się z nim widzieć, kiedy wyznał mi, że choruje" - opowiadała aktorka.

Reklama

Sarandon i Bowie poznali się na planie brytyjskiego horroru "Zagadka nieśmiertelności", w którym on grał wampira, a ona geriatrę, która ma mu pomóc w walce ze starzeniem się. Przez krótki czas artyści byli parą. Później utrzymali ze sobą kontakt, ale był on sporadyczny.

Po premierze "Lazarusa" Sarandon udała się na grecką wyspę Lesbos, gdzie trwał kryzys humanitarny związany z napływem uchodźców z ogarniętej wojną Syrii. Jako aktywistka chciała przyjrzeć się z bliska sytuacji, która tam zapanowała. Była tak porażona tym, co zastała na wyspie, że nie mogła spać. Wzięła więc lek nasenny ambien.

W nocy miała bardzo wyrazisty sen, w którym zadzwonił do niej David Bowie. Kiedy się zbudziła, zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno to był tylko sen. Spojrzała zatem na telefon i dostrzegła w historii połączeń, że faktycznie rozmawiała z Bowiem. Ku swojemu rozczarowaniu nie pamiętała jednak, o czym rozmawiali. Tydzień później muzyk zmarł. Aktorka wspomina, że w dniu jego śmierci nad Nowym Jorkiem były aż dwie tęcze.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Susan Sarandon | David Bowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy