Reklama

Stan Lee: Gościnne występy

"Gdybym to ja decydował, rola byłaby na pół godziny. Dają mi tylko kilka sekund, bo boją się, że przyćmię gwiazdę" - żartował Stan Lee na temat swoich legendarnych występów w ekranizacjach kolejnych komiksów Marvela. 12 listopada pożegnaliśmy tego wybitnego epizodystę.

"Gdybym to ja decydował, rola byłaby na pół godziny. Dają mi tylko kilka sekund, bo boją się, że przyćmię gwiazdę" - żartował Stan Lee na temat swoich legendarnych występów w ekranizacjach kolejnych komiksów Marvela. 12 listopada pożegnaliśmy tego wybitnego epizodystę.
Śmierć Stana Lee to koniec pewnej epoki /materiały prasowe

Nie sposób przecenić wpływu Stana Lee na rozwój branży komiksowej. Jednym z jego największych dokonań było wypracowanie tzw "metody Marvela", polegającej na ścisłej współpracy pomiędzy scenarzystą a rysownikiem w trakcie tworzenia komiksu. To on jako pierwszy dostrzegł też potencjał, jaki wiąże się ze społecznościami fanowskimi.

Ciągiem dalszych wspomnianych działań było postawienie na telewizję i film jako dalsze drogi rozwoju marki. W tym celu na początku lat 80. Lee przeniósł się do Los Angeles, aby osobiście nadzorować te aspekty promocyjne. Lee był osobą znaną w środowisku komiksowym, jego niekłamaną gwiazdą pierwszej wielkości, ale dopiero podbój Hollywood uczynił z niego ikonę popkultury.

Reklama

Ta żyjąca legenda amerykańskich historii obrazkowych od samego początku czynnie uczestniczyła w przedsięwzięciach mających na celu przeniesienie kolejnych projektów Marvela na ekrany telewizyjne oraz kinowe. Już w 1981 roku Lee wystąpił jako narrator animowanej serii "Człowiek Pająk i jego Niezwykli Przyjaciele", a rok później pełnił podobną funkcję w serii "The Incredible Hulk".

Z alter ego Bruce'a Bannera związana jest też jego pierwsza rola na ekranie. W telewizyjnym "Hulku przed sądem" (1989) wcielił się w członka ławy przysięgłych. Rok później Lee zagrał... wydawcę Marvela w thrillerze "Ambulans" Larry'ego Cohena, którego gwiazdą był Eric Roberts. Siebie samego zagrał zaś w kultowych "Szczurach z supermarketu" (1995), bowiem ich reżyser, Kevin Smith, był jego wielkim fanem.

Lee był ponadto producentem lub producentem wykonawczym niemal wszystkich dzieł przenoszących na ekran komiksy powstałe w jego wydawnictwie. Począwszy od 2000 roku zaliczał w zdecydowanej większości z nich tzw. cameo, czyli epizodyczne występy, którym najczęściej towarzyszył żartobliwy charakter.

W 2000 roku w superprodukcji Bryana Singera "X-Men" oglądaliśmy go jako sprzedawcę na plaży. Dwa lata później w "Spider-Manie" pomagał uciec małej dziewczynce podczas ataku Zielonego Goblina, a w "Daredevillu" (2003) "pozwolił" uratować sobie życie tytułowemu bohaterowi, wówczas jeszcze nastolatkowi.

Z czasem te występy nabrały nieco więcej charakteru, a każdy fan oglądając kolejne marvelowskie premiery jako punkt honoru stawiał sobie rozpoznanie epizodu ze Stanem Lee. W "Fantastycznej czwórce" (2005) i "Spider-Manie 3" rozmawiał z głównymi bohaterami, rzucając między innymi formułkę, że "jeden człowiek może zrobić różnicę". Z kolei W "Iron Manie" (2008) grany przez Roberta Downeya Jr. tytułowy bohater gratulował Lee otoczonemu przez wianuszek pięknych, młodych dziewcząt.

Prawdziwie ironiczny był występ artysty w "Avengersach" (2012), gdy grany przez niego staruszek oznajmiał, że nie wierzy w to, by w Nowym Jorku byli superbohaterowie i powracał do gry w szachy. Z kolei w widowiskowym "Thorze: Mrocznym świecie" (2013) był w domu psychiatrycznym z doktorem Selvigiem (Stellan Skarsgard), który zabrał mu buta i tłumaczył wszystkim konstrukcję kosmosu.

Lee błysnął też występem w drugiej części "Avengersów" (2015), gdy jako weteran drugiej wojny światowej, na imprezie w Avengers Tower został poczęstowany 1000-letnim alkoholem przez Thora, a po wypiciu został wyniesiony, mamrocząc charakterystyczne dla siebie słowo "Excelsior".

Często oglądaliśmy go również na plakatach. Tak było w filmie "Logan: Wolverine" (2017), gdy zachęcał do wstąpienia w szeregi policji, a także w serialach: "Luke Cage" czy "Iron Fist".

Ciekawy był występ Lee w "Strażnikach Galaktyki 2" (2017), gdzie rozmawiał na planecie z przedstawicielami jednej z ras. W związku z tym powstała teoria, mówiąca o tym, że we wszystkich filmach Marvela tak naprawdę gra on jedną osobę. Według fanów, jest on członkiem grupy The Watchers, podróżnikiem, który obserwuje Avengersów. Zawsze obecny w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.

W ostatnich latach Lee pojawiał się jako: fryzjer gladiatorów w "Thorze: Ragnaroku" (2017), hazardzista w kasynie w "Czarnej Panterze" (2018), kierowca autobusu szkolnego w "Avengers: Wojnie bez granic" (2018) oraz mężczyzna z psem w "Venomie" (2018).

Istnieje duża szansa, że zdążył nagrać też cameo do nadchodzących "Kapitan Marvel" i czwartej części "Avengersów", których premiera zaplanowana jest na wiosnę przyszłego roku. Nie zmienia to jednak faktu, że niebawem zostaniemy pozbawieni przyjemności doszukiwania się jego "gościnnych występów". Człowiek, który odmienił oblicze komiksu, telewizji i kina zagrał już po raz ostatni.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy