Reklama

Stallone daje De Niro drugą szansę

- Od lat chcieliśmy ze sobą walczyć! W końcu dano nam wymówkę, by to zrobić - mówi Sylvester Stallone, który wraz z Robertem De Niro gra główną rolę w "Legendach ringu", filmu o bokserskich emerytach, po latach znów stających w szranki.

W "Bananowym czubku" (1971) Woody'ego Allena zagrał chuligana w metrze. Nie wymieli go w czołówce. Przez pięć kolejnych lat okazjonalnie pojawiał się na drugim planie i cierpliwie czekał na sukces. W 1976 roku Sylvester "Rocky" Stallone wszedł w rolę, która została z nim na całe życie - zamienił się w faceta, którego podziwiają mężczyźni i jakiego pragną kobiety. Trzykrotnie żonaty, przyjmował różne imiona - był Johnem Rambo, porucznikiem "Cobrą" Cobrettim, Rayem Tango, sędzią Dreddem i Barneyem Rossem. Nigdy nie miał smykałki do kręcenia komedii, ale w ciągu ostatnich lat, dużo się w tej kwestii zmieniło.

Reklama

Podobno do odrobiny autoironii i dystansu wobec swojego ekranowego wizerunku przekonał go "Ojciec chrzestny" Robert De Niro - aktor, który ma na koncie kultowe role w "Taksówkarzu" (1976), "Łowcy jeleni" (1978), "Wściekłym byku" (1980) czy "Chłopcach z ferajny" (1990). Za sprawą Petera Segala - króla komedii - kultowi aktorzy stanęli twarzą w twarz na ringu i stoczyli bitwę ostatniej szansy.

W "Legendach ringu" wcielili się w postaci dwóch bokserów - Billy'ego "The Kida" McDonnena (De Niro) i Henry'ego "Razora" Sharpa (Stallone), by wspólnymi siłami opowiedzieć historię o namiętności do sportu, pasji do kobiet i potrzebie odkupienia win popełnionych w czasach młodości. W wywiadzie dla INTERII.PL aktorzy opowiadają, co skłoniło ich do wzięcia udziału w projekcie, co naprawdę czuli ich bohaterowie, skąd bierze się potrzeba współzawodnictwa i co sądzą o przyszłości gier komputerowych.

Anna Bielak: "Rocky'ego" i "Wściekłego byka" oglądałam jako mała dziewczynka, więc do "Legend ringu" podeszłam ze sporym sentymentem. Jakie było wasze nastawienie do projektu?

Sylvester Stallone: - W grę nie wchodził sentyment, ale ciekawość - co się stanie, kiedy weźmiemy dwóch bohaterów sprzed dwóch pokoleń, otrzepiemy ich z kurzu i udowodnimy, że wciąż są świeży, pachnący i mają ochotę stanąć ze sobą w szranki? Przecież powinni być już na emeryturze, łowić ryby i żyć w spokoju! Nic bardziej mylnego - w nich wciąż buzuje młodość i tli się potrzeba współzawodnictwa.

Robert De Niro: - Kilka lat temu byłem na imprezie z reżyserem filmu, Peterem Segalem i Billem Gerberem - jego producentem. Opowiedzieli mi o pomyśle, wysłali scenariusz i uznałem, że wygląda to na coś, w co można wejść. Ofertę złożono też Sylvestrowi i wkrótce pojawił się pokładzie. I dobrze się stało, bo bez niego to wszystko nie miałoby sensu.

Sylvester Stallone:: Od lat chcieliśmy ze sobą walczyć! W końcu dano nam wymówkę, by to zrobić.


O co Billy "The Kid" McDonnen i Henry "Razor" Sharp naprawdę walczą?

Sylvester Stallone: - Zabawne, że o to pytasz. Na początku myślałem, że stawką jest miłość. Później okazało się jednak, że zupełnie nie chodzi tu o mnie, o ciebie ani o nas. Sądzę, że celem tej walki jest powrót do młodości - pasji, ognia rozpalającego ciało od środka. Powrót na ring był dla nas ostatnią szansą, by ową młodość ocalić. Nasze życia poza ringiem stały się nudne! (Billy "The Kid" - przyp. red.) chodzi do baru i sprzedaje samochody, ja pracuję w odlewni. Obaj nic już nie mamy. Walka jest dla nas ostatnią okazją celebrowania młodości.

Robert De Niro: - W pełni się z tym zgadzam.

Sylvester Stallone: - A już się bałem, że idę w złym kierunku! (śmiech).

Rozmawiamy o przeszłości, pomówmy chwilę o tym, co nas czeka. W filmie jest komiczna scena na planie gry wideo. Uczycie wirtualne postaci swoich bokserskich chwytów. Powiedzielibyście, że komputerowe gry to sport przyszłości?

Sylvester Stallone: - O taaak! Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mieli swoje awatary, które będą mogły grać w nieskończoność. Przemysł gier wideo jest dziś zresztą znacznie większy niż przemysł filmowy. Gry są niesamowite.

Co było dla was większym wyzwaniem podczas pracy na planie "Legend ringu" - zmierzenie się z własnymi wspomnieniami czy trenowanie swoich ciał?

Sylvester Stallone: - Zabawne! Myślę, że trenowanie ciała. Nie skupiam się szczególnie na wspomnieniach, to nie zawsze jest dobre (śmiech). Ważna była ekscytacja, jaką czuliśmy na planie! Studio włożyło mnóstwo pieniędzy, wysiłku i wiary w realizację tego filmu. Chcieliśmy pracować na najwyższych obrotach. Chcieliśmy zrobić coś, czego nikt już nigdy nie powtórzy. Zależało nam więc, by dać z siebie to, co najlepsze.

Naprawdę wierzycie zatem w "drugie szanse"?

Robert De Niro: - Oczywiście.

Sylvester Stallone: - Tak, choć niestety - one nie przydarzają się często w prawdziwym życiu, mają miejsce głównie w filmach. Zazwyczaj osoba, którą się traci - odchodzi na dobre, bierze ślub z kimś innym albo umiera. To trudne. Życie mnie jednak nauczyło, że jeśli chcę coś zrobić - powinienem robić to od razu. Jeśli chcę wyznać miłość, wyznaję; jeśli chcę coś kupić - kupuję i momentalnie czerpię z tego przyjemność. Nie waham się.

Jesteście legendarnymi aktorami, stanowicie inspirację dla wielu młodych artystów. Mnie zastanawia jednak, jacy twórcy pełnią funkcję waszych mistrzów?

Sylvester Stallone: - O! Kto jest twoim? (do Roberta De Niro - przyp. red.).

Robert De Niro: - Niezmiennie Marlon Brando, James Dean, Montgomery Clift.

Sylvester Stallone: - Do moich mistrzów należą Kirk Douglas, Burt Lancaster i John Wayne. Chyba urodziłem się, żeby grać w filmach akcji! (śmiech).

Wiem, że bardzo dużo rozmawialiście z Peterem Segalem na temat waszych postaci. Jaki był wasz udział w ich kreowaniu?

Sylvester Stallone: - Kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz poczułem, że chciałbym bardziej rozbudować postać kobiecą (byłą dziewczynę "Razora", graną w filmie przez Kim Basinger - przyp. red.) i wprowadzić nieco więcej tajemnicy wokół jej obecności. Robert De Niro też miał swoje uwagi. To jednak naturalne - zawsze dodajemy coś z siebie do historii i postaci. Bardzo dużo wymyśliliśmy będąc już na planie filmowym. Pracowaliśmy z dialogami, zastanawialiśmy się, czy lepiej powiedzieć to, czy tamto. Przyprawiliśmy film odrobiną świeżości!


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: „Legend ringu”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy