Reklama

"Służby specjalne": Patryk Vega o oficerach tajnych służb

3 października na ekrany kin trafi nowy film Patryka Vegi "Służby specjalne", odsłaniający kulisy życia i pracy oficerów tajnych służb. - To najmocniejszy film twórcy "Pitbulla" - anonsuje dystrybutor obrazu.

Gdy dochodzi do likwidacji elitarnych Wojskowych Służb Informacyjnych, politycy orientują się, że pozbawiono Polskę oczu i uszu. Zostaje stworzona nowa, tajna jednostka do zadań specjalnych. Trafiają do niej m.in. niepokorna, wyrzucona z ABW podporucznik (Olga Bołądź), kapitan, który wrócił z misji w Afganistanie (Wojciech Zieliński) oraz były pułkownik SB (Janusz Chabior). Pracując nad aferami z pierwszych stron gazet, będą musieli zmierzyć się z demonami przeszłości. Pewnego dnia odkryją, że tak naprawdę nie wiedzą dla kogo pracują.

Reklama

- Prawnik zabronił mi mówić kilka rzeczy, w związku z czym nie mogę odnosić się do tego czy ten film jest polityczny, apolityczny, czy jest prawdziwy, czy nieprawdziwy. Myślę natomiast, że każdy widz, który pójdzie na "Służby specjalne" bez problemu będzie mógł zdecydować po projekcji co jest prawdą, a co fikcją. Może pomyśleć sobie, że w Polsce nic nie jest tym czym się wydaje. Kiedy obejrzymy ten film, na wydarzenia, które mają miejsce w naszym kraju, być może już nigdy nie będziemy patrzeć w ten sam sposób. Film w bezprecedensowy sposób odsłania pewne działania służb specjalnych, pokazuje nieznane do tej pory mechanizmy - Patryk Vega odsłania rąbka tajemnicy. - Gdybym był na miejscu widza, zastanawiałoby mnie, z kim twórca rozmawiał i kto mu przekazał informacje - reżysera podsuwa widzowi trop interpretacyjny.

"Służby specjalne" łączą ze sobą kilka gatunków. - Spotyka się tu political fiction z kryminałem, z filmem sensacyjnym i z kinem psychologicznym.

Unikalne jest to, że film opowiada o aktualnych wydarzeniach w Polsce. - "Służby specjalne" są oparte na dokumentacji, w zasadzie nie ma w tym filmie chyba wymyślonej sceny. Myślę, że jestem dobrym strukturalistą i najlepiej wychodzi mi konstruowanie fabularnej historii z elementów wyciągniętych bezpośrednio z życia. Film zawiera sceny, w których dialogi są niemalże przeniesione jeden do jednego z życia. Realizm jest ogromną wartością tego filmu. Wydaje mi się, że ludzie - nie wiedząc na co idą do kina - kupią sobie popcorn, usiądą i dostaną taką petardę w twarz, że będą mieli problem z podniesieniem się z fotela - prognozuje Vega, którego nazwisko wciąż kojarzone jest ze słynnym "PitBullem".


- Po "Pitbullu" bałem się zaszufladkowania pod tytułem "specjalista od kina policyjnego", bardzo chciałem od tej szuflady uciec. Dlatego cieszę się, że udało mi się zrobić film bardzo zbliżony do "Pitbulla" jeśli chodzi o klimat i realizm opowiadania, a który nie opowiada o policji - cieszy się artysta.

Vega pokusił się również o ocenę likwidacji Wojskowych służb Informacyjnych, którą uważa za "fatalną decyzję".

- Zlikwidować można szkołę podstawową, a nie elitarne służby, w których mamy ludzi posiadających bardzo niebezpieczną wiedzę. Część tych ludzi przeniosła się do biznesu, część zaczęła pracować w firmach zajmujących się ochroną informacji niejawnych, czy handlujących sprzętem wojskowym, ale to jest ułamek. Czy ktoś sobie zadał pytanie, co się stało z pozostałymi 90 procentami, którzy nie znaleźli pracy w cywilu? W mojej ocenie nie będzie już w Polsce tak elitarnych służb jak Wojskowe Służby Informacyjne. Wszyscy się bulwersowali metodami działania WSI. I co z tego? Jak świat światem, służby specjalne działają tak samo. Jak się patrzy na CIA czy Mosad, to czy oni funkcjonują w inny sposób? Nie. Można się przyczepić do każdej tego typu instytucji. Takie jest ich funkcjonowanie, tak wygląda świat służb - argumentuje artysta.


Patryk Vega uważa, że ciężko będzie widzom polemizować z tym, co zobaczą na ekranie.

- Na miejscu osób, które będą próbowały to zrobić, byłbym ostrożny. Bo jeśli się okaże, że jednak zbiega się to z pewnymi wydarzeniami, które miały miejsce w rzeczywistości, to mogą popaść w śmieszność. Jest w filmie pokazane na przykład w jaki sposób powiesić człowieka, nie zostawiając żadnych śladów. I jakikolwiek technik oglądający tę scenę nie będzie w stanie się przyczepić. Gdyby się okazało, że to zdarzenie zbieżne jest z tym, co zdarzyło się w rzeczywistości wręcz do tego stopnia, że w sznurku, z którego wykonano wisielczą pętlę, zgadza się liczba linek, to byłaby ciekawostka - mówi enigmatycznie Vega i ujawnia szczegóły realizacji sceny wieszania.

- Wieszaliśmy aktora 20 godzin, ale zależało nam na tym, żeby ta scena była odtworzona w najdrobniejszych detalach, żeby nie można było się przyczepić do żadnych szczegółów. Popełnienie zbrodni w taki sposób, żeby nie zostawić śladów, które będą możliwe do odkrycia przez technika, jest bardzo skomplikowaną czynnością, bo dotykanie w jakikolwiek sposób ciała przypomina chodzenie po polu minowym. Bardzo dużo poświęciliśmy więc energii i czasu, żeby tę scenę realistycznie wypracować - zakończył reżyser.

Zdjęcia do "Służb specjalnych" realizowane były w Polsce, Iraku, we Włoszech oraz na Łotwie. W filmie zobaczymy czołówkę polskich aktorów z Olgą Bołądź, Wojciechem Zielińskiem i Januszem Chabiorem na czele. Wspierali ich m.in. Kamilla Baar, Andrzej Grabowski, Agata Kulesza, Jan Frycz, Eryk Lubos oraz Wojciech Machnicki.


Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Patryk Vega | Służby specjalne | życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy