Reklama

Skandalistka Demi Moore

Może i nie jest najlepszą aktorką (świadczą o tym zresztą cztery Złote Maliny na koncie), ale nikt w latach 90. nie wzbudzał tylu emocji, co Demi Moore, gdy kolejno: spędzała noc z nieznajomym za milion dolarów, uwodziła żonatego, robiła striptiz i goliła głowę na łyso...

Może i nie jest najlepszą aktorką (świadczą o tym zresztą cztery Złote Maliny na koncie), ale nikt w latach 90. nie wzbudzał tylu emocji, co Demi Moore, gdy kolejno: spędzała noc z nieznajomym za milion dolarów, uwodziła żonatego, robiła striptiz i goliła głowę na łyso...
Demi Moore /Kevin Mazur /Getty Images

Mimo że Demi Moore w listopadzie 2020 roku skończyła 58 lat, to jej uroda zaprzecza metryce. I choć krytycy - nie tylko filmowi - zazwyczaj nie zostawiają na niej suchej nitki, zarzucając serię niekończących się operacji plastycznych, to jej wygląd wciąż wzbudza zazdrość u wszystkich pań w podobnym wieku. Dla aktorki ludzka zawiść to zresztą nic nowego, podobnie wyglądała jej sytuacja w latach 90., gdy grała w szmirach i zdobywała tytuły najgorszej aktorki raz za razem, a i tak wszystkie koleżanki po fachu marzyły o podobnej popularności i wysokości gaż.

Reklama

Tak naprawdę Demi nigdy nie miała łatwego życia. A jej dzieciństwo to już czysta patologia. Moore urodziła się jako Demetria Gene Guynes w Roswell (Nowy Meksyk), w... przyczepie campingowej. Biologiczny ojciec, Charles Harmon, odszedł zaledwie dwa miesiące po ślubie z jej matką. Demi nigdy go nie poznała. Nie potrafił go zastąpić również ojczym, Dan Guynes - wielokrotnie w okresie jej dzieciństwa zmieniał pracę, co doprowadziło do kilkudziesięciu przeprowadzek rodziny.

Od najmłodszych lat atmosfera w domu przyszłej gwiazdy nie należała do najłatwiejszych - Demi i jej przyrodni brat przeżywali prawdziwe piekło, gdy ich opiekunowie notorycznie nadużywali alkoholu, po którym dochodziło między nimi do kłótni i bijatyk (gdy Demi miała 19 lat, jej ojczym popełnił samobójstwo).

Moore oparcia nigdy nie znalazła w matce, Virginia znęcała się psychicznie nad córką, którą obwiniała o odejście pierwszego męża. O jej stosunku do aktorki najlepiej świadczą wypowiedzi w stylu: "Im bardziej jest sławna, tym większą staje się dzi..." oraz to, że po latach sparodiowała jej: słynną sesję dla "Vanity Fair" (rozbieraną, w ciąży) i scenę z filmu "Uwierz w ducha" (gdy razem z Patrickiem Swayze'im lepią w glinie) w niskich lotów czasopiśmie erotycznym.

Pragnąc zaznać innej codzienności, w wieku 16 lat Demi wyprowadziła się z domu, rzuciła szkołę i została modelką (gdy brakowało zleceń, decydowała się na rozbierane sesje). Rok później wyszła za mąż. Jej pierwszą miłością był muzyk rockowy, Freddy Moore (gdy się poznali, miał żonę). Para prowadziła szalone życie, które wypełniały imprezy, alkohol i narkotyki.

W międzyczasie Moore postanowiła porzucić modeling na rzecz aktorstwa. Na wszelkie sposoby próbowała przebić się do Hollywood. Jej pierwszy występ przed kamerą pochodził z niskobudżetowego filmu "Wybór" (1981) Silvio Narizzano, kolejny z thrillera science-fiction "Pasożyt" (1982) Charlesa Banda (według reżysera, Moore miała za jego sprawą zostać "kolejną Karen Allen"). Tak naprawdę młoda aktorka dała się jednak zauważyć dopiero za sprawą roli w serialu "General Hospital" (1982-1983).

Zauroczony Moore Joel Schumacher postanowił powierzyć jej jedną z głównych ról w swoich "Ogniach świętego Elma" (1985), na plan których aktorka wielokrotnie przychodziła jednak pijana lub pod wpływem narkotyków (przez co w pewnym momencie reżyser zmuszony był ją wyrzucić). Z powodu problemów Demi z używkami przeszła jej wówczas koło nosa również okazja do zdobycia głównej roli w filmie "Flashdance" (choć plotka głosi, że była jedną z trzech pretendentek do głównej roli i by rozstrzygnąć, która z nich dostanie rolę, zaproszono grupę 50 mężczyzn, mających wybrać tę, z którą chcieliby się przespać...).

Tak czy inaczej to był w karierze aktorki moment przełomowy. Moore zrozumiała, że powtarza błędy swojej matki i ucieka przed problemami w ten sam sposób, co ona. Postanowiła więc rozstać się z beztroskim Freddym, poszła na odwyk i skończyła pracę przy filmie Schumachera.

Co prawda w ciągu kolejnych kilku lat Demi nie zagrała żadnej wybitnej roli, ale w 1987 roku (krótko po zerwaniu zaręczyn z Emilio Estevezem) poznała Bruce'a Willisa. Jeszcze w tym samym roku odbyło się ich huczne wesele, a w kolejnych latach młodzi małżonkowie zaczęli podbijać Hollywood. On wystąpił w kasowej "Szklanej pułapce" i mógł przebierać w ofertach. Ona wygrała casting do filmu "Uwierz w ducha" (1990), który okazał się tak długo oczekiwanym przełomem.

"Uwierz w ducha" zarobiło 505 mln dolarów (pod tym względem to wciąż numer jeden w filmografii aktorki), przyniosło Demi nominację do Złotego Globu, a słynna scena lepienia w glinie z nią i Patrickiem Swayze'im przeszła do annałów kinematografii.

Jedną z najciekawszych kreacji w latach 90. Moore stworzyła w filmie "Pod presją". Wcieliła się tam w rolę Annie, samotnej matki, która stara się być dla swego syna przykładem. Dlatego chce zostać ławnikiem w sprawie sądowej przeciwko groźnemu przestępcy. W trakcie selekcji ławników Annie jest oceniana nie tylko przez sędziów i adwokatów, ale również przez "Nauczyciela" (Alec Baldwin). Został on wynajęty przez mafię i zrobi wszystko, by skłonić jednego z ławników do głosowania za uniewinnieniem oskarżonego. Teraz Annie znajduje się w rękach maniaka i wkrótce odkrywa, że sprawiedliwość zawsze ma swoją cenę...

W tamtym czasie o każdym kolejnym filmie z udziałem aktorki było głośno. Trzeba jednak zaznaczyć, że najczęściej nie ze względów artystycznych, ale z powodu tematyki, jaką poruszał i skandalu, jaki w efekcie wywoływał - w wypadku "W sieci" (1994) był to mobbing i uwodzenie żonatego, "Niemoralnej propozycji" (1993) - zgoda na seks z nieznajomym za milion dolarów, "Striptizu" (1996) - najsłynniejszy taniec na rurze w historii kina, a "G.I. Jane" (1997) - ogolenie bujnych kruczoczarnych włosów.

Krytycy wręcz uwielbiali wyżywać się na grze aktorskiej Moore, inna sprawa, że kolejnymi rolami, dawała im ku temu niezłe powody. Demi była (w różnych kategoriach) aż dziewięć razy nominowana do Złotej Maliny (oprócz wspomnianych obrazów, także m.in. za "Żonę rzeźnika", "Same kłopoty", "Szkarłatną literę" i "Aniołki Charliego: Zawrotną szybkość"). Zdecydowanie rzadziej mówiono o niej, chwaląc znakomite kreację (jak ta w "Gdyby ściany mogły mówić"), o wiele częściej, złorzecząc na jej umiejętności (m.in. z tego powodu, oraz by poświęcić więcej czasu swoim trzem córkom, aktorka na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia robiła sobie kilkuletnie przerwy od grania).

Co znamienne, wbrew opiniom znawców kina, zwykli widzowie, świadomi ciężkiego dzieciństwa artystki, pokochali Demi. Gwiazda szybko stała się bardzo popularna, jako pierwsza kobieta w historii otrzymała gażę przekraczającą 10 mln dolarów (12,5 mln za "G.I. Jane" Ridleya Scotta), a jako że Willis zdawał się być wówczas skazanym na kasowe sukcesy, małżonkowie mogli sobie pozwolić na wystawne życie.

I choć uznawani za idealną parę Bruce i Demi po trzynastu latach postanowili zakończyć swój związek, ich relacje na tym nie ucierpiały. Aktorzy nie walczyli o majątek i pozostali przyjaciółmi. W dalszym ciągu, gdy tylko mogą, spędzają razem wakacje, święta czy przymusową kwarantannę, a nawet... przyjaźnią się ze swoimi kolejnymi partnerami!

Po rozwodzie z Willisem Moore usunęła się w cień, przestała bywać na bankietach, pojawiać się na premierach, musiała odpocząć... Wszystko zmieniło się w 2003 roku, gdy poznała początkującego w aktorskiej branży, młodszego od niej o szesnaście lat, Ashtona Kutchera. Demi zakochała się nim do szaleństwa i jej życie wróciło do dawnego celebryckiego rytmu - para wszędzie pojawiała się razem, ciesząc się swoim uczuciem, na przekór złośliwcom wróżącym rychły koniec tego związku.

W wieku 40 lat Moore przeżywała drugą młodość, znów była gwiazdą! We wrześniu 2005 roku Demi i Ashton wzięli ślub w Centrum Kabały - oboje są wyznawcami tej szkoły judaizmu. Nowego męża matki polubiły zarówno jej córki, jak i były mąż - Willis i Kutcher w krótkim czasie zostali przyjaciółmi.

Dobra passa w życiu osobistym przełożyła się też na zawodowe. Artystka rozsądniej wybierała kolejne role, dzięki czemu wreszcie zaczęła zbierać za swoje kreacje więcej komplementów niż złorzeczeń. Jej najlepsze aktorskie wcielenia z tego okresu pochodzą z filmów: "Bobby" (2006) w reżyserii dobrze jej znanego Emilio Esteveza, "Mr. Brooks" (2007) Bruce'a E. Evansa, a przede wszystkim "Chciwość" (2011) J.C. Chandora.

Wszystko doskonale układało się artystce, dlatego tym większe było zaskoczenie, gdy pewnego dnia napisała na Twitterze (na którym zawsze była niezmiernie aktywna), zmieniając przy okazji swój nick z "Pani Kutcher" na "Po prostu Demi": "Z wielkim smutkiem i ciężkim sercem zdecydowałam się zakończyć moje sześcioletnie małżeństwo z Ashtonem. - Jako kobieta, matka i żona uważam za świętość pewne wartości i przysięgi, dlatego w tym właśnie duchu zadecydowałam, żeby pójść dalej z moim życiem".

Co ją do tego skłoniło? Paparazzi przyłapali Kutchera na imprezie, po której w pobliskim hotelu zdradził Demi z 23-letnią Sarą Leal. Co więcej, okazało się, że miłosna przygoda aktora to jedynie wierzchołek góry lodowej: jego skoki w bok w trakcie ich małżeństwa były ponoć równie liczne, co miliony na koncie jego żony. I choć para próbowała ratować małżeństwo, uczestniczyła w terapii, wyjechała do domku w lesie, by wspólnie przemyśleć swoje problemy - nie udało się.

Demi bardzo źle zniosła rozstanie, upokorzona, długo podnosiła się z upadku, piła na umór, chudła w oczach (w międzyczasie Ashton zdążył związać się z piękną Milą Kunis). Moore mogła jednak liczyć na przyjaciół, w tym po raz kolejny na Willisa, dzięki czemu jest obecnie w dużo lepszej kondycji psycho-fizycznej.

Po osobistych problemach Demi Moore raczej rzadko pojawiała się na ekranie. W ciągu ostatnich kilku lat mogliśmy oglądać ją dosłownie w kilku filmach. Być może zmieni się to jednak w najbliższym czasie. W minionym roku aktorkę można było zobaczyć w jednym z pierwszym filmów o koronawirusie - romansie "Songbird. Rozdzieleni", a także w serialu "Brave New World".

Pod koniec stycznie tego roku Moore pojawiła się w charakterze modelki na pokazie marki Fendi. Gwiazda otworzyła wirtualną prezentację najnowszej kolekcji włoskiego domu mody, która odbyła się w ramach Paris Fashion Week. Występ aktorki wywołał jednak mieszane uczucia.

58-letnia gwiazda kina, dla której przespacerowanie się po wybiegu było, jak sama przyznaje, "spełnieniem nastoletnich marzeń", została posądzona przez internautów o poddanie się operacji plastycznej, w dodatku niezbyt udanej. Uwagę wielu odbiorców zwróciła bowiem jej odmieniona twarz, a zwłaszcza napuchnięte, opadające policzki i nienaturalnie ściągnięte usta. "Ta kobieta w niczym nie przypomina Demi Moore" - napisał dobitnie jeden z użytkowników Twittera. "Co się stało z twarzą Demi Moore?! Kto jej to zrobił?" - pytał z niedowierzaniem kolejny komentator.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Demi Moore
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy