Reklama

Seriale ciekawsze niż filmy

Realizacja serialu może być dla autora filmów kinowych ambitnym wyzwaniem artystycznym - podkreślają polscy filmowcy. Zdaniem Agnieszki Holland, która często reżyseruje dla stacji amerykańskich, obecnie seriale bywają znacznie ciekawsze niż filmy.

Holland porównuje seriale do XIX-wiecznych powieści. Jacek Borcuch, kończący właśnie prace nad serialem "Bez tajemnic" (premiera jesienią) podkreśla z kolei, iż nawet serial kręcony w wyjątkowo oszczędnej scenografii - jeśli ma bardzo dobry scenariusz - może sprawić, że widz nie oderwie się od ekranu. "Wszyscy w ekipie mieliśmy świadomość, że robimy coś wyjątkowego" - powiedział PAP Borcuch, który pracował na planie m.in. z Jerzym Radziwiłowiczem i Krystyną Jandą.

Z dużą energią kreacyjną

Za granicą telewizyjne seriale - na co wskazują opinie krytyków i wyniki oglądalności - cieszą się coraz większą renomą. Przestają być uważane za "coś gorszego" niż film kinowy. Na udział w takich projektach decydują się najwybitniejsi. Martin Scorsese wyreżyserował ostatnio pilotowy odcinek "Zakazanego imperium". Seriale, które zyskały już miano kultowych, to m.in.: "Rodzina Soprano" z Jamesem Gandolfinim, "Sześć stóp pod ziemią" - stworzone przez scenarzystę "American Beauty" Alana Balla, "Anioły w Ameryce" z Alem Pacino, Meryl Streep i Emmą Thompson w obsadzie (wyreżyserowane przez twórcę "Absolwenta" Mike'a Nicholsa) czy "Dr House". Jeden serial realizuje często kilku reżyserów - każdy z nich określoną liczbę odcinków.

Reklama

"Odważna, nowoczesna, a jednocześnie popularna forma narracyjnej wypowiedzi audiowizualnej" - m.in. to decyduje o sukcesie najlepszych telewizyjnych produkcji uważa Agnieszka Holland, reżyserka mająca bardzo duży dorobek, jeśli chodzi o współpracę z amerykańskim środowiskiem filmowym i telewizyjnym. Holland reżyserowała seriale: "Prawo ulicy" ("The Wire", dla HBO), "Treme" (HBO), "Dowody zbrodni" ("Cold Case", CBS), "The Killing" (AMC), a także polską "Ekipę" dla ATM Grupy, z emisją w Polsacie.

"Zrobienie niezależnego filmu fabularnego jest dziś drogą przez mękę. Serial powstaje zaś szybko, z dużą 'energią kreacyjną', i od razu trafia do widza" - zwróciła uwagę Holland, pytana przez PAP o powody, dla których filmowcy decydują się na współpracę z telewizją.

Niczym XIX-wieczna powieść

Według Holland "najlepsze seriale pełnią podobną funkcję, jak dziewiętnastowieczne powieści, też zresztą drukowane w odcinkach" - utwory Charlesa Dickensa, Victora Hugo, Lwa Tołstoja czy Fiodora Dostojewskiego.

Dla reżysera praca nad taką produkcją jest "ciekawa i satysfakcjonująca" - oceniła Agnieszka Holland. Zaznaczyła jednak, że ona sama godzi się na reżyserowanie odcinków serialu wyłącznie wtedy, gdy jest to "projekt oryginalny, ambitny, pozwalający na wypróbowanie czegoś nowego". "Oczywiście najlepiej jest robić serial od początku, od pilota. Wtedy ma się prawdziwy wpływ na jego styl" - przyznała.

Oceniając rodzime produkcje, zauważyła: "w Polsce seriali jest bardzo mało, dobrych jeszcze mniej; to, co się nazywa serialem, to na ogół telenowele".

To może zaskoczyć polskich widzów

Całkiem nową propozycją pod względem sposobu realizacji ma być tymczasem serial "Bez tajemnic", który wyreżyserował dla HBO - razem z Anną Kazejak - Jacek Borcuch. Zdjęcia, kręcone głównie we wnętrzach przy ul. Chełmskiej w Warszawie, już zakończono. Obecnie serial jest w fazie udźwiękowienia i postprodukcji. W obsadzie są się m.in. Jerzy Radziwiłowicz - w głównej roli psychoterapeuty, Krystyna Janda, Małgorzata Bela, Ilona Ostrowska, Łukasz Simlat, Marcin Dorociński, Aleksandra Kusio, Anna Radwan, Andrzej Chyra i Urszula Grabowska. Autorem zdjęć jest Michał Englert. Prace nad scenariuszem nadzorował Przemysław Nowakowski. Na podstawie nakręconego materiału powstanie 45 odcinków, każdy z nich będzie trwał ok. 25 minut.

Produkcja ta jest polską wersją amerykańskiego serialu "In Treatment" (pol.: "Terapia"), realizowanego w latach 2008-2010. Pierwowzorem tamtego był z kolei serial izraelski, "BeTipul" (2005-2008). "In Treatment" opowiada o 50-letnim psychoterapeucie - w którego wcielił się Gabriel Byrne - odbywającym cotygodniowe spotkania z pacjentami. Byrne otrzymał za rolę doktora Paula Westona Złoty Glob. W obsadzie amerykańskiej produkcji znalazły się także Dianne Wiest i Michelle Forbes.

"Nie miałem specjalnego dylematu, przystępując do realizacji tego serialu" - powiedział o "Bez tajemnic" Jacek Borcuch, twórca nagradzanych filmów kinowych "Wszystko, co kocham" (2009) i "Tulipany" (2004). "Taka produkcja to dla reżysera duże wyzwanie. Wszyscy w ekipie mieliśmy świadomość, że robimy coś wyjątkowego" - podkreślił.

Borcuch przyznał, że gdy po raz pierwszy zobaczył amerykańską wersję, "In Treatment", nie mógł oderwać oczu od ekranu. "Dlatego nie zastanawiałem się długo, gdy zaproponowano mi wyreżyserowanie wersji polskiej" - wspominał. Jego zdaniem "Bez tajemnic" będzie propozycją wyjątkową, jeśli chodzi o polskie seriale telewizyjne. "To projekt nieco ekstrawagancki" - powiedział Borcuch. Filmowiec uważa też, że "taka 'minimalistyczna' konwencja, sposób opowiadania historii", może zaskoczyć polskiego widza.

Psychoterapia na szklanym ekranie

Głównym bohaterem serialu "Bez tajemnic" jest grany przez Radziwiłowicza psychoterapeuta, który ma grupę stałych pacjentów i po kolei, codziennie, przyjmuje ich w swoim gabinecie. Pacjent i terapeuta prowadzą rozmowę. Wszystko odbywa się w oszczędnej scenografii, w jednym, tym samym pomieszczeniu. Pacjentów jest pięcioro, każdy ma do dyspozycji inny dzień tygodnia. Psychoterapeuta, raz na tydzień, konsultuje się z innym specjalistą w dziedzinie psychologii - swoim superwizorem, czyli terapeutą z większym doświadczeniem. Superwizora gra Krystyna Janda (w wersji amerykańskiej była to Dianne Wiest).

"Cała akcja tego serialu sprowadza się do rozmów" - zwrócił uwagę Borcuch. Choć wszystko rozgrywa się w jednym tylko pokoju, cały czas utrzymuje się napięcie, pojawia się suspens - opowiada reżyser. "Ta historia, moim zdaniem, będzie widzów bardzo wciągała. Widz stanie się nie tylko obserwatorem cudzej terapii, ale w pewnym sensie także jej uczestnikiem" - mówi Borcuch.

Jak dodaje, trudno o gatunkową klasyfikację tego serialu - najbliżej jest mu do dramatu; w pewien sposób serial ten nawiąże do konwencji teatru telewizji. Do scenariusza, choć wzorowanego na amerykańskim tekście, wprowadzono, z myślą o widzach, polskie realia.

"Rozmowy pacjentów z terapeutą koncentrują się na różnych tematach, np. wojnie, aborcji, trudnej historii. Podczas gdy w wersji amerykańskiej rozmowa toczyła się np. wokół wojny w Iraku, w wersji polskiej będzie dotyczyć działań w Afganistanie" - opowiadał reżyser. Premierę serialu "Bez tajemnic" zaplanowano na jesień tego roku.

Jacek Borcuch pracuje jednocześnie nad nowym projektem kinowym według własnego scenariusza. Roboczy tytuł filmu to "Chwile nieulotne". Będzie to wspólna produkcja Polski i kilku innych krajów. Zdjęcia mają rozpocząć się w czerwcu.

"Zamierzamy kręcić koło Berlina, w Krakowie i w moim rodzinnym Kwidzynie. Premiera planowana jest na pierwszą połowę 2012 r." - powiedział reżyser. Bohaterami "Chwil nieulotnych" będą polscy studenci pracujący dorywczo w Niemczech. "W największym skrócie: to historia o tym, jak łatwo można zniszczyć sobie życie, że jedna chwila potrafi zaważyć na całym życiu i je zmienić. Także o tym, że nie do końca znamy samych siebie" - tłumaczył Borcuch. "Chwile nieulotne" mają być "przede wszystkim filmem o relacji międzyludzkiej".

Za szybko? Ale oszczędnie

"Tym, co w przypadku polskich seriali bywa dla reżyserów problemem, jest zbyt szybkie tempo pracy" - zauważył w rozmowie z PAP Marcin Wrona, reżyser i scenarzysta, który oprócz dramatu "Chrzest", uznanego przez krytyków za jeden z najlepszych filmów na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni, ma w dorobku wysoko ocenioną fabułę "Moja krew". Pośpiech na serialowych planach to konsekwencja małej liczby dni zdjęciowych, która zarazem - jak przyznał Wrona - bywa korzystna dla producentów seriali, umożliwia im bowiem finansowe oszczędności.

"Nierzadko jest tak, że reżyser ostatnią wersję scenariusza dostaje dopiero na planie. Powinno być też więcej czasu na dłuższe rozmowy z aktorami. Aktor potrzebuje czasu, by 'dopracowywać postać w sobie'" - podkreślił reżyser.

Pochodzący z Tarnowa Wrona opowiada, że miał "pewne opory przed wejściem w serial". Zdecydował się jednak na reżyserowanie "Ratowników" dla TVP - m.in. z miłości do gór i dlatego, że "to serial szczególny, przypominający połączenie 'Miasteczka Twin Peaks' z 'Janosikiem'".

Także Wrona przygotowuje już kolejne projekty dla kina. Jednym z nich ma być fabuła "Lili", "próba opowiedzenia o czasach wojennych w Polsce z perspektywy artystów kabaretowych". Zdjęcia, zgodnie z planem, mają ruszyć w 2012 r. Historia ta stanowi w pewien sposób odwołanie do losów piosenkarki z warszawskiego getta Wiery Gran; biografią Gran - zastrzegł reżyser - film jednak nie będzie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Holland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy