Reklama

"Sąsiady": Prawdziwy z niego zabijaka

W filmie "Sąsiady", wyreżyserowanym przez powracającego po latach wizjonerskiego twórcę Grzegorza Królikiewicza, w jednej z głównych ról zobaczymy kompozytora i wokalistę Marka Dyjaka.

Grana przez niego postać, jak przyznaje artysta w rozmowie, jest kluczowa dla całego filmu, a on sam stał się ulubionym aktorem charyzmatycznego reżysera. Obok Marka Dyjaka w "Sąsiadach" wystąpili, między innymi: Anna Mucha, Mariusz Pudzianowski, Piotr Głowacki, Katarzyna Herman i Jacek Poniedziałek. Film trafi do kin 20 marca.

Po ponad 20 latach na wielkie ekrany powraca największy awangardzista polskiego kina. Mowa o Grzegorzu Królikiewiczu - wizjonerskim reżyserze, stawianym przez krytykę światową na równi z Bressonem i Bergmanem, którego film "Na wylot" zdobył Złote Lwy na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 1993 roku.

Reklama

Najnowsza produkcja mistrza zatytułowana "Sąsiady" to ciąg niezwykłych opowieści dziejących się w zwyczajnej na pozór kamienicy. Jednym z mieszkańców tajemniczego budynku jest postać grana przez Marka Dyjaka - słynnego wokalistę i kompozytora.

Artysta urodził się 18 kwietnia 1975 roku. Skończył zawodówkę i zdobył papiery hydraulika. Wystarczyło kilka rzeczy, by jego życie było pełne i szczęśliwe - robotnicze życie, żona robotnicza, robotnicza klitka w bloku. Zwykłe, proste życie, bez dłubania w niuansach duszy i serca. Chciał jednak więcej. Sam siebie nazywa barowym grajkiem.

"Najbardziej prawdziwy głos na polskim rynku muzycznym" - tak ocenia go krytyczka muzyczna, nauczycielka śpiewu Elżbieta Zapendowska. Głos na granicy desperacji, krzyku i rozpaczy, który nic sobie nie robi z takiej czy owakiej konwencji.

Książka "Marek Dyjak. Polizany przez Boga" jest zapisem rozmowy artysty z Arkadiuszem Bartosiakiem i Łukaszem Klinke. Na pytanie o to jaką rolę zagrał w "Sąsiadach", Marek Dyjak odpowiedział krótko: "Kluczową. Oczywiście jest kilka postaci pierwszoplanowych, ale mój bohater spaja wszystkie wątki. Dlatego przewijam się w wielu scenach".

Wspominając pracę na planie, artysta jest pełen podziwu dla wielkości reżysera. "Zawsze będę mówił do niego "Panie Profesorze", niezależnie od okoliczności. To świętość" - opowiada muzyk.

"Ci, którzy mieli do czynienia z profesorem Królikiewiczem, wiedzą, o czym mówię. Niektóre prawdy musieli przyjąć siłą rzeczy. Ustawiali się tak, jak profesor ustawiał. Złapać z tym człowiekiem taki kontakt, że obie strony się szanują i czują się ze sobą fajnie, to nie lada wyzwanie. Ten facet nigdy nikogo nie komplementuje. Taką przynajmniej mam opinię. Prawdziwy z niego zabijaka" - dodaje.

"Na planie wszystkich równo opier.... Tylko mnie - Jesienina - ciągle chwalił. Było mi zwyczajnie głupio, gdy słyszałem "A ty, Mareczku, jak zawsze świetnie". Niektórzy twierdzili, że byłem pupilkiem reżysera. Cały czas byłem przy profesorze, który dbał o to, żebym się do nikogo nie zbliżał. Widocznie miał w tym jakiś cel. Żaden aktor, a tym bardziej aktorka, nie mogli ze mną o niczym pogadać. Pełna izolacja gwiazdy" - wspomina Dyjak.

W "Sąsiadach" z pozoru zwyczajna łódzka kamienica kryje w sobie wiele tajemnic. Zaglądamy do kolejnych mieszkań, w których toczą się niesamowite historie. W jednym z nich muskularny ksiądz (Mariusz Pudzianowski) odwiedza po kolędzie kobietę uprawiającą "najstarszy zawód świata" (Anna Mucha). W drugim lokalu mąż (Jacek Poniedziałek) udaje, że bije swoją żonę (Katarzyna Herman), aby zaimponować sąsiadom. Z kolejki po świąteczne karpie ludzie wychodzą ze znoszącymi pisanki królikami wielkanocnymi, a kobieta o dwóch sercach oddaje jedno z nich swojemu partnerowi. Na ostatnim piętrze ktoś zamierza wyskoczyć przez okno... a może już to zrobił i zdążył wrócić?

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sąsiady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy