Reklama

​Sacha Baron Cohen: Po co wrócił Borat?

Jednym z najgłośniejszych wydarzeń 2020 roku w amerykańskim show-biznesie była październikowa premiera drugiej części słynnego "Borata". W tym nagranym filmie Sacha Baron Cohen ostrze satyry wymierzył w Donalda Trumpa. Znany brytyjski komik w najnowszym wywiadzie stwierdził, że miał moralny obowiązek, by nie tylko zrealizować ten film, ale też by ukończyć produkcję przed wyborami prezydenckimi. "Czułem, że demokracja jest w niebezpieczeństwie, że życie ludzi jest zagrożone" - zdradził filmowiec.

Jednym z najgłośniejszych wydarzeń 2020 roku w amerykańskim show-biznesie była październikowa premiera drugiej części słynnego "Borata". W tym nagranym filmie Sacha Baron Cohen ostrze satyry wymierzył w Donalda Trumpa. Znany brytyjski komik w najnowszym wywiadzie stwierdził, że miał moralny obowiązek, by nie tylko zrealizować ten film, ale też by ukończyć produkcję przed wyborami prezydenckimi. "Czułem, że demokracja jest w niebezpieczeństwie, że życie ludzi jest zagrożone" - zdradził filmowiec.
Czułem, że demokracja jest w niebezpieczeństwie - wyznaje Sacha Baron Cohen, który w filmie zakładał również maskę Donalda Trumpa /SplashNews.com /East News

Nakręcona w 2006 roku komedia "Borat" okazała się ogromnym komercyjnym sukcesem. Głośny film utrzymany w stylistyce mockumentu zarobił na całym świecie 262 miliony dolarów oraz zebrał w znakomitej większości entuzjastyczne recenzje. Reżyser i odtwórca głównej roli w produkcji, Sacha Baron Cohen, za swój występ został uhonorowany Złotym Globem oraz nagrodami przyznanymi przez amerykańskie stowarzyszenia krytyków filmowych. Scenariusz, w pisaniu którego pomogli mu Anthony Hines, Dan Mazer, Peter Baynham i Todd Phillips, zdobył zaś nominację do Oscara.

Fani ekscentrycznego kazachskiego dziennikarza Borata z niecierpliwością wyczekiwali zapowiadanej kontynuacji jego przygód. Sequelowi produkcji zatytułowanemu "Kolejny film o Boracie", który miał swoją premierę w październiku, od początku towarzyszyły kontrowersje - Baron Cohen skoncentrował się bowiem na postaci Donalda Trumpa, którego wyśmiał na ekranie z właściwą sobie brawurą. Ustępujący właśnie w cieniu zamieszek prezydent USA, który wówczas ubiegał się o reelekcję, komentując film stwierdził, że reżyser to "śliski facet i dziwak", który "nie jest nawet zabawny".

Reklama

Brytyjskiemu filmowcowi bardzo zależało na tym, by ukończyć film przed wyborami prezydenckimi, które odbyły się w USA 3 listopada. Jak przyznaje w najnowszym wywiadzie, czuł, iż ma moralny obowiązek, by dostarczyć widzom swoje nowe dzieło zanim pójdą oni do urn wyborczych. Choć po wybuchu pandemii w ekipie produkcyjnej zapanował strach, przez co nakręcenie filmu w planowanym terminie wydawało się niemożliwe, działania urzędującego wówczas prezydenta Stanów Zjednoczonych skłoniły Barona Cohena do jeszcze intensywniejszej pracy.

"Pierwotnie film miał opowiadać jedynie o niebezpieczeństwach związanych z ponownym wyborem Trumpa na prezydenta i trumpizmem. Pandemia koronawirusa pokazała, że szerzenie kłamstw i teorii spiskowych właściwe tej administracji ma zabójcze konsekwencje. Czułem, że demokracja jest w niebezpieczeństwie, że życie ludzi jest zagrożone. Zamiast więc uciekać od tego, jak świat radzi sobie z kryzysem, postanowiłem, że powinniśmy się tym zająć" - wyjaśnił Baron Cohen w rozmowie z "Variety".

Mając to na uwadze, filmowiec włączył temat pandemii do fabuły produkcji, konsultując się z ekspertami z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, aby opracować protokoły bezpieczeństwa, które umożliwią kontynuowanie prac na planie. Premiera "Kolejnego filmu o Boracie" odbyła się 23 października 2020 roku. Tytuł trafił wówczas do katalogu platformy streamingowej Amazon Prime Video.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Sacha Baron Cohen | Borat 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy