Reklama

Robin Williams: Jak wyglądały ostatnie miesiące życia aktora?

"Nie ma nic gorszego niż samotność komika" - powtarzały media na całym świecie, komentując zaskakującą wiadomość o samobójczej śmierci Robina Williamsa. Jego życie, a przede wszystkim filmowy dorobek, nie zapowiadały takiego końca. Czy był nieszczęśliwy? Uzależniony? Miał problemy finansowe? Prawda zaskoczyła wszystkich. Dokument "Dzień dobry, Robin" opowiadający o walce legendarnego aktora z samym sobą, jaką stoczył pod koniec życia - 17 lipca o godz. 20 w Canal+ Dokument oraz od 18 lipca w serwisie Canal+ online na canalpus.com.

"Nie ma nic gorszego niż samotność komika" - powtarzały media na całym świecie, komentując zaskakującą wiadomość o samobójczej śmierci Robina Williamsa. Jego życie, a przede wszystkim filmowy dorobek, nie zapowiadały takiego końca. Czy był nieszczęśliwy? Uzależniony? Miał problemy finansowe? Prawda zaskoczyła wszystkich. Dokument "Dzień dobry, Robin" opowiadający o walce legendarnego aktora z samym sobą, jaką stoczył pod koniec życia - 17 lipca o godz. 20 w Canal+ Dokument oraz od 18 lipca w serwisie Canal+ online na canalpus.com.
Gdyby żył, 21 lipca Robin Williams świętowałby 70. urodziny. /Mayfly /materiały prasowe

Niezapomniany jako "Pani Doubtfire", Piotruś Pan w "Hook" czy Alan z "Jumanji". Genialny w "Stowarzyszeniu umarłych poetów", "Buntowniku z wyboru" i "Good morning Vietnam". Robin Williams. Jeden z najzdolniejszych aktorów współczesnego kina, który z równym magnetyzmem przyciągał przed ekrany w rolach dramatycznych, co w komediowych. Zdobywca Oscara, czterech Złotych Globów, dwóch nagród Emmy i pięciu Grammy. 21 lipca tego roku świętowałby okrągłe, siedemdziesiąte urodziny.

Robin był geniuszem. Był nie do prześcignięcia. Współpracujący z nim komicy, jeżeli dawali z siebie wszystko mogli, co najwyżej, dorównać mu w biegu. I to z dużą zadyszką. Iskrzący umysł, polot, perfekcjonizm, błyskotliwość - nie można było dotrzymać mu kroku. Wymyślał żarty na poczekaniu, dosłownie sypał dowcipami z rękawa. Jednocześnie na co dzień trudno było w nim rozpoznać gwiazdora Hollywood. Lojalny wobec przyjaciół, otwarty na fanów, zaangażowany w przedsięwzięcia charytatywne, uwielbiał przebywać wśród ludzi. Doceniał ich i widział w relacjach międzyludzkich największą wartość.

Reklama

11 sierpnia 2014 roku cały świat obiegła szokująca informacja. Nie żyje najzabawniejszy i najmilszy z ludzi. Rozpętały się medialne spekulacje dotyczące samobójstwa aktora. Prześcigano się w domysłach i teoriach dotyczących jego śmierci. Przywoływano jego problemy z początków kariery: z alkoholem, narkotykami i depresją. Wszyscy, łącznie z rodziną aktora, prawdy dowiedzieli się dopiero w październiku 2014 roku, na postawie opinii koronera. Robin Williams cierpiał na niezdiagnozowaną chorobę dewastującą ośrodkowy układ nerwowy - otępienie z ciałami Lewy’ego. Pierwsze objawy pojawiły się na dwa lata przed śmiercią aktora.

"Nic o tym nie wiedząc, walczyliśmy ze śmiertelną chorobą. Chorobą, która jest nieuleczalna. Zniszczenia, jakich dokonały ciała Lewy’ego w mózgu Robina były jednym z cięższych przepadków w historii medycyny. Jednocześnie cały czas pozostawał silny duchem" - mówi Susan Schneider Williams, ostatnia żona aktora.

"Okazało się, że ciała Lewy’ego zajęły cały mózg Robina. Obniżające się zdolności poznawcze i motoryczne, stany lękowe, depresja, paranoje, halucynacje, urojenia, spadek poczucia własnej wartości, ostre zaburzenia snu - to tylko niektóre z objawów choroby. Najgorsze, że Robin nie wiedział co się z nim dzieje. Umarł nie znając właściwej diagnozy.Otępienie z ciałami Lewy’ego to wyniszczająca choroba. Jest zabójcza, szybka i postępująca. Badam jak ucierpiał mózg Robina. Zorientowałem się, że była to najbardziej wyniszczająca forma otępienia z ciałami Lewy’ego, z jaką się w życiu zetknąłem. Dotknęła prawie każdego obszaru. Byłem zdziwiony, że Robin w ogóle chodził i się ruszał. (...) Pomyśleć jeszcze, że Robin nie znał diagnozy. Nie wiedział z czego wynikają te nowe objawy. Choroby nie da się cofnąć, ani zatrzymać. I zawsze prowadzi ona do śmierci" - wyjaśnia Bruce Miller, profesor neurologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco.

W tej chorobie osobowość się nie zmienia. Ludzie zdają sobie sprawę ze swojego zachowania. Szukają wyjaśnienia i jeżeli nie znają diagnozy - nie dostają go. Ale Robin się nie skarżył, nie opowiadał o tym, jak się czuje.Po prostu mniej się śmiał. Film dokumentalny "Dzień dobry, Robin" to portret wielkiego aktora i porządnego człowieka. Znajomi, współpracownicy i żona wspominają go jako oddanego, wrażliwego i ciepłego. Lekarze przybliżają natomiast skutki choroby. Dzięki odtworzeniu owianych dotychczas tajemnicą, ostatnich miesięcy życia Williamsa, możemy lepiej zrozumieć jaką walkę stoczył w tym okresie z sobą samym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robin Williams
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy