Reklama

Polski dokument walczy o oscarową nominację

Dokument "Blinky and Me" Tomasza Magierskiego pojawił się na ekranach amerykańskich kin. Od 7 do 13 września prezentowany jest w Los Angeles, a od 21 do 27 będzie wyświetlany w Nowym Jorku. Według reżysera to początek procedury mogącej zaowocować nominacją filmu do Oscara.

"Film cieszy się popularnością, ludzie go lubią, dostał trzy nagrody na dwóch polskich festiwalach i doszliśmy do wniosku, że trzeba go pokazać także szerszej widowni w Ameryce. Przy okazji możemy wziąć udział w konkurencji dokumentów ubiegających się o Oscara" - powiedział PAP Tomasz Magierski.

Mieszkający w Nowym Jorku filmowiec twierdzi, że w zabiegach o nominacje nie reprezentuje go żadna polska ani też amerykańska instytucja. "Jest to całkowicie niezależne, prywatne przedsięwzięcie" - zapewnia reżyser. Jego filmy zobaczą widzowie kin Playhouse 7 w Pasadenie w rejonie Los Angeles oraz Quad Cinema na Manhattanie.

Reklama

Magierski wyjaśnił, że aby film miał szanse na nominację, musi być pokazany najpierw na płatnych seansach popołudniowych przez tydzień w kinach w Los Angeles oraz w Nowym Jorku. Musi być też reklamowany w gazetach i mieć recenzję w jednym z głównych dzienników czyli w "Los Angeles Times" lub "New York Times".

"Muszę też zrobić 200 DVD i przekazać do Amerykańskiej Akademii Filmowej, która decyduje o nagrodach Oscara" - zaznaczył realizator "Blinky and Me".

Jak wyjaśnił PAP prof. Andrzej Krakowski - reżyser, producent i wykładowca na wydziale filmu i wideo nowojorskiego City College - Amerykańska Akademia Filmowa podzielona jest na oddziały, w których oddzielnie zasiadają reżyserzy, scenarzyści operatorzy, aktorzy, kompozytorzy, montażyści, itp. Po spełnieniu podstawowych warunków, oddział selekcjonuje pięć najlepszych filmów. Nominacje wychodzą z kół zawodowych. Dopiero kiedy są oficjalnie ogłoszone w głosowaniu bierze udział ok. 6400 członów Akademii Filmowej.

"Moim zdaniem rzeczywistym wyróżnieniem jest przede wszystkim nominacja, ponieważ pochodzi ona od fachowców reprezentujących profesję reżysera, operatora itp. Samo głosowanie na Oscara otwarte jest już dla manipulacji, bo członkowie Akademii podatni są na sentymenty, ilość pieniędzy rzuconych na reklamę... Ponadto każdy członek tego gremium może głosować nawet jeśli nie widział filmu, stąd tak łatwo jest manipulować opinią publiczną" - przekonuje prof. Krakowski.

Wykładowca City College podkreśla, że kilka kategorii filmów jest wyłączonych z powszechnej procedury. Należą do nich np. filmy obcojęzyczne. Każdy kraj może nominować do Oscara jeden tytuł. Także dokumenty, krótkometrażówki i animacje nie są nominowane przez oddziały, lecz specjalne komisje, które co roku się zmieniają. Członkowie komisji, składających się z kilkudziesięciu osób, mogą wziąć udział w głosowaniu dopiero po zobaczeniu wszystkich filmów. Zasiadają w nich reżyserzy, scenarzyści, kompozytorzy itp.

Ponieważ warunkiem nominacji filmu fabularnego jest pokazanie go w komercjalnym kinie przez co najmniej siedem dni w Los Angeles lub w Nowym Jorku, to - jak tłumaczy prof. Krakowski - aby uniknąć przekupstwa właściciele kin muszą potwierdzić liczbę sprzedanych biletów, w prasie zaś pojawić się musi wzmianka, że film jest pokazywany w kinach i w jakich godzinach.

Wobec filmów dokumentalnych, zwłaszcza krótszych, obowiązują nieco inne zasady, które się zresztą zmieniają. Jeśli film dokumentalny prezentowany jest w kinach, reguły gry są podobne. Nie wszystkie jednak tam trafiają, bo nie ma na to rynku. Muszą się wówczas znaleźć na wyznaczonych festiwalach, np. Palm Spring, Hamptons i Tribeca w Nowym Jorku. Jeśli film zostanie wyselekcjonowany do konkursu na tych festiwalach, kwalifikuje się do nominacji do Oscara.

Prof. Krakowski zwraca uwagę, że w przypadku filmów zagranicznych i dokumentalnych jeszcze przed nominacją wprowadzono tzw. krótką listę (short list). Na tej liście filmów obcojęzycznych mieści się dziewięć tytułów. Z nich nominuje się później pięć, z których z kolei wyłaniany jest zwycięzca.

W przypadku obrazów fabularnych Akademia sama sporządza listę kilkuset filmów, które kwalifikowane są do udziału w konkursie. Co istotne, nie muszą to być tylko filmy amerykańskie, ale także te obcojęzyczne, które są prezentowane przez co najmniej siedem dni w kinach komercjalnych Los Angeles lub Nowego Jorku.

"Gdyby np. na Manhattanie wyświetlano przez siedem dni polski film, może on kandydować w każdej kategorii, jak było w przypadku filmu Kieślowskiego" - przypomina prof. Krakowski.

Przeplatany animacją dokument Magierskiego "Blinky and Me" poświęcony jest urodzonemu w Krakowie Yoramowi (Jerzemu) Grossowi, pionierowi australijskiego kina animowanego. Film zdobył przyznaną przez publiczność główną nagrodę na Festiwalu Sztuki Filmowej Prowincjonalia 2012 we Wrześni i dwa wyróżnienia na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Żydowskie Motywy 2012: Brązowego Warszawskiego Feniksa oraz nagrodę publiczności. Pokazywany był w Ameryce, Australii i Izraelu.

Magierski jest m.in. reżyserem filmów: "Mój ojciec Luo" (2008), "Pianista. Definiowanie Chopina" (2006) oraz "Magiczni bracia"(1992).

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy