Reklama

Pola Raksa: Zachować do siebie dystans

"...Za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał..." - śpiewał zespół Perfect. Do dziś Pola Raksa jest uważana za jedną z najpiękniejszych aktorek w historii polskiego kina.

"...Za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał..." - śpiewał zespół Perfect. Do dziś Pola Raksa jest uważana za jedną z najpiękniejszych aktorek w historii polskiego kina.
Pola Raksa w filmie "Ich dzień powszedni" (1963) /East News/POLFILM

Była marzeniem mężczyzn i obiektem kobiecej zazdrości. Jednak, choć trudno w to uwierzyć, Apolonia Raksa wcale nie myślała o karierze aktorskiej. Gwiazdą ekranu została, jak to często bywa, przez przypadek.

Wypatrzona

Przyszła na świat w 1941 roku w Lidzie. Dwa lata później jej rodzice postanowili przedostać się do Polski. Po wojnie zamieszkali w Leśnicy. Liceum Ogólnokształcące Pola ukończyła we Wrocławiu, a po maturze zdecydowała się na studiowanie filologii polskiej na tamtejszym uniwersytecie. Wówczas nic nie zapowiadało, że wkrótce zostanie gwiazdą, w której kochać się będą wszyscy Polacy.

Reklama

Jak sama mówiła, nie była pasjonatką kina i nigdy nie marzyła o aktorstwie. Jednak kiedy reporter popularnego w latach 50. tygodnika "Dookoła Świata" wypatrzył Polę w barze mlecznym, wszystko było już przesądzone. Zachwycony urodą studentki namówił ją do udziału w sesji zdjęciowej. Została "Dziewczyną Tygodnia". Reżyserka Maria Kaniewska kompletowała właśnie obsadę do ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego "Szatan z siódmej klasy", kiedy wpadł jej w ręce egzemplarz gazety z fotografią Poli Raksy na okładce. Wiedziała już, że ma przed sobą Wandę, ukochaną głównego bohatera. Film, który wszedł na ekrany w listopadzie 1960 roku, okazał się prawdziwym hitem. Na fali tego sukcesu początkująca artystka porzuciła polonistykę i przeniosła się na wydział aktorski Łódzkiej Szkoły Filmowej. Ukończyła ją cztery lata później.

Początkowo grała naiwne dziewczyny o dobrym sercu. Jednak talent, niebanalna uroda oraz rosnąca popularność sprawiły, że wkrótce Pola Raksa mogła przebierać w filmowych propozycjach. Przełomem była "Beata" (1964) Anny Sokołowskiej, gdzie Raksa wcieliła się w zbuntowaną nastolatkę. W tym samym roku pojawiła się w "Rękopisie znalezionym w Saragossie". Zagrała także w "Panience z okienka", "Biczu bożym", a przede wszystkim w "Popiołach" (1965).

Reżyser Andrzej Wajda w jednym z wywiadów przyznał, że już podczas zdjęć próbnych Raksa zrobiła na nim ogromne wrażenie. - Zachwyciła mnie jej świeżość, dzięki której górowała nad doświadczonymi aktorami oraz wewnętrzne "światło" - mówił. - Byłem przekonany, że dzięki "Popiołom" jej kariera nabierze tempa. Jej bogatą filmografię i znakomite kreacje teatralne przyćmiła jednak rola rudowłosej sanitariuszki.

Miała wątpliwości

W kultowym dziś serialu "Czterej pancerni i pies" zagrała Marusię. Długo wahała się, czy przyjąć tę propozycję. Postać radzieckiej dziewczyny, która odbija Lidce, rodowitej Polce, polskiego chłopaka, budziła jej wątpliwości. Niepotrzebnie. Widzowie pokochali serialową parę - Janka i Marusię "Ogoniok", a rola pięknej sierżant przyniosła aktorce ogromną popularność. Wzdychała do niej męska część publiczności. Panie również nie pozostały obojętne. Te małe plotły warkocze a’la Marusia, a starsze zachwycały się niezwykłą urodą aktorki. Jednak to uwielbienie okazało się dla niej ostatecznie prawdziwym przekleństwem.

- Żaden aktor nie godzi się chętnie na ograniczenie swego emploi. Mnie takie ograniczenie spotkało już w początkach pracy zawodowej - mówiła rozgoryczona Pola Raksa, dodając, że reżyserzy nie mają pomysłów na ciekawe kobiece role. - Nasz film jest zdominowany przez panów - oceniła.

Po "Pancernych" wystąpiła w kilku produkcjach, m.in. w komedii "Paryż - Warszawa bez wizy", filmie muzycznym "Przygoda z piosenką" Stanisława Barei oraz "Arii dla atlety" Filipa Bajona. Od 1986 roku grała na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego, a do końca lat 80. regularnie pojawiała się także na scenie Teatru Telewizji. Jednak cały czas musiała walczyć z zawodową etykietką serialowej Marusi. Zapewne to sprawiło, że na długo rozstała się z filmowym planem. Na ekrany wróciła w 1993 roku w "Uprowadzeniu Agaty" Marka Piwowskiego. Fani gwiazdy cieszyli się, znów ją oglądając, ale była to radość przedwczesna. Dramat będący ekranizacją historii głośnej młodzieńczej miłości Macieja Malisiewicza i Moniki Kern, córki ówczesnego wicemarszałka Sejmu, był pożegnaniem Poli Raksy z filmem. Cztery lata później aktorka pojawiła się po raz ostatni na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego - w przedstawieniu "Listy naszych czytelników" Zbigniewa Herberta.

Rozstanie bez pożegnania

- Dziś wiem, jak ważne jest znalezienie czegoś, co pasjonuje, niesie satysfakcję i radość. Ale gdybym dostała propozycję, która mogłaby zainteresować mnie jako aktorkę, to natychmiast znalazłabym się przed kamerą - zapewniała w 1993 roku w jednym z ostatnich swoich wywiadów. Niestety, satysfakcjonujące propozycje się nie pojawiły i Raksa definitywnie porzuciła aktorską karierę. Oddała się projektowaniu i sztuce.

Po zdaniu egzaminów otrzymała od Ministerstwa Kultury i Sztuki uprawnienia projektanta. Spełniała się w nowym zawodzie, była odpowiedzialna za kostiumy w recitalu Ewy Błaszczyk, który odbył się w 1999 roku. Przez pewien czas prowadziła także autorską rubrykę o modzie na łamach "Rzeczpospolitej", ale zrezygnowała z niej, chowając się przed światem w zaciszu swojego domu w Kałuszynie koło Legionowa.

- W życiu wygrywają ci, którzy potrafią zachować do siebie dystans. Nie traktują siebie zbyt poważnie - stwierdziła kiedyś. Wierna tej sentencji, gwiazda wycofała się z życia publicznego. Od lat konsekwentnie unika dziennikarzy i nie udziela wywiadów. Jednak widzowie wciąż ją pamiętają.

JBJ

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy