Reklama

Piotr Łazarkiewicz: Kochał kino

W czwartek, 20 czerwca, mija 5 lat od śmierci Piotra Łazarkiewicza, reżysera kultowego dokumentu "Fala" o festiwalu w Jarocinie. Nie przypadkiem swój debiutancki film fabularny zatytułował "Kocham kino".

Łazarkiewicz urodził się 13 marca 1954 roku w Cieplicach Śląskich. W 1977 roku ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim. 4 lata później odebrał dyplom na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Zmarł 20 czerwca 2008 roku w Warszawie. Jest pochowany na warszawskich Powązkach.

Pierwszym filmem Łazarkiewicza, który zyskał powszechne zainteresowanie, była "Fala" z 1986 roku. Pełnometrażowy dokument przedstawia Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie z dwu punktów widzenia - uczestników koncertów, dla których festiwal jest oazą wolności w rzeczywistości późnego PRL-u oraz władz miasta rozpaczających nad chaosem, jaki podczas festiwalu panuje w Jarocinie.

Reklama

Po kolaudacji film trafił na półkę. W wyniku interwencji uznano, że może być upowszechniany dopiero po usunięciu kilkunastu fragmentów. Po długich pertraktacjach z cenzurą udało się zachować film niemal w pierwotnym kształcie. Ostatecznie reżyser musiał "wyciąć" jedynie trzy fragmenty.

"Początkowo miał to być film krótkometrażowy. Nosił roboczy tytuł 'Rezerwat'. Szukałem sytuacji, w której duża grupa młodych ludzi jest obserwowana przez władzę, milicję, wszelkiego rodzaju służby. Są one przekonane, że mają tę grupę pod kontrolą, tymczasem nie są w stanie skontrolować emocji, które wytworzyły się w środku tej grupy" - tak artysta mówił o "Fali".


Film został nagrodzony m.in. przez "Sztandar Młodych" i tygodnik "Radar". W uzasadnieniu przyznania nagrody tygodnika "Radar" napisano: "Fala" to film, który posiłkując się festiwalem w Jarocinie, przedstawia portret młodego pokolenia.

Pierwszym pełnometrażowym filmem fabularnym Łazarkiewicza był "Kocham kino" z 1987 roku, romantyczna historia o prowincji i marzeniach, do którego scenariusz napisał razem z Iloną Łepkowską. "Swój debiutancki film Łazarkiewicz nazwał 'Kocham kino'. Niektórzy tę jawną i naiwną z pozoru deklarację mieli mu za złe, ale dla niego nie była to ani poza, ani naiwność. Od wczesnej młodości (...) biegał do kina, chłonął filmy, systematycznie zbierał filmową prasę" - pisał dziennikarz Paweł Felis.

Kolejny telewizyjny obraz "W środku Europy" (1990), odsłaniał kulisy pogromu Żydów. Telewizja wyemitowała film dopiero trzy lata po jego powstaniu. W 1992 roku za film "Odjazd", opowiadający o Mazurach zmuszanych do wyboru między polskością a niemieckością, otrzymał nagrodę specjalną XVII Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Jednak chyba najważniejszym filmem Piotra Łazarkiewicza jest nakręcony w 1993 roku film fabularny "Pora na czarownice" z Jolantą Fraszyńską i Bogusławem Lindą. Film opowiada dramatyczną historię młodych narkomanów zarażonych wirusem HIV i księdza, który próbuje zorganizować w pewnej mieścinie ośrodek dla narkomanów. Jednak lokalna społeczność jest temu przeciwna. Od czasu obrazu Pora na czarownice Łazarkiewicz był postrzegany jako reżyser, który z uwagą i wielką dozą tolerancji przygląda się innym - słabym, okaleczonym, poszkodowanym, odrzuconym. Film został m.in. uhonorowany nagrodami Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych i Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Trieście.

Piotr Łazarkiewicz był związany także z teatrem. Uważał, że "teatr jest zetknięciem ze sztuką w czystej postaci". Debiutował w teatrze jeszcze jako student reżyserii na Uniwersytecie Śląskim w 1979 roku. Wystawił m.in.: "3x2" - Tomasza Manna (Teatr Stara ProchOFFnia w Warszawie), "Pannę Julię" - Augusta Strindberga (Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie i Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni), "Kartotekę" Tadeusza Różewicza (Teatr Jeleniogórski im. Cypriana Norwida i Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni), "Mężczyzn na skraju załamania nerwowego" (Teatr Bajka w Warszawie). Realizował także spektakle Teatru Telewizji. W 1996 roku wyreżyserował spektakl "A śmierć utraci swoją władzę...", oparty na poezji Dylana Thomasa. Dwa lata później sztukę "Duże i małe" Botho Straussa - opowieść o podróży w poszukiwaniu szczęścia.

W 2000 roku zrealizował widowisko "Ogień w głowie" Mariusa von Mayenburga ukazujące życie pewnej współczesnej, patologicznej rodziny. Sięgał głównie po teksty brutalistów ("Pasożyty", "Ogień w wodzie") i dramaturgów polskich określanych jako "pokolenie porno". Ostatnim spektaklem nad jakim pracował były "Prawa McGoverna" do tekstu dramaturgicznego Zbigniewa Hołdysa w wykonaniu teatru Niewinni Chłopcy (premiera 4 lipca 2008 roku).

Hołdys zdradził, że wspólnie z Łazarkiewiczem mieli pomysł na film muzyczny. - Uwielbiał muzykę, byliśmy ostatnio na koncercie Boba Dylana. Miał fantastyczną kolekcję płyt. Planowaliśmy wspólnie kilka projektów filmowych. Taki film jak Scorsese zrobił z Rolling Stonesami, Piotr chciał zrobić ze mną. Obiecałem mu nawet, że specjalnie dla niego wrócę na scenę - muzyk wspominał w rozmowie z INTERIA.PL.

Z Telewizją Polską był związany także jako reżyser programu "Bezludna wyspa" w Dwójce oraz współtwórca seriali telewizyjnych, m.in. "Zaklęta" i "Odjazd" (na podstawie filmu z 1991 roku). Współpracował także z Polskim Radiem. Operowym debiutem Piotra Łazarkiewicza było przedstawienie "Triada" ("Potop", "Król Edyp", "Msza") z muzyką Igora Strawińskiego, zrealizowane w 2000 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Artysta był mężem reżyserki Magdy Łazarkiewicz (siostry Agnieszki Holland). Ich syn Antoni jest cenionym kompozytorem.

Był wielkim przyjacielem i częstym gościem Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film".

"Był wspaniałym człowiekiem. Do Koszalina przyjeżdżał co roku, mieliśmy nadzieję, że dotrze do nas także w tym roku. Zawsze bardzo bliskie były mu sprawy młodych filmowców, fascynował się ich odkryciami, pomagał im. Cały czas był młody duchem, tak jakby dopiero zaczynał. To było w nim wspaniałe. Jego śmierć jest dotkliwą stratą" - powiedział o Łazarkiewiczu ówczesny szef festiwalu debiutów filmowych w Koszalinie, Jerzy Kapuściński.

Jego ostatni film "0_1_0", w którym grali m.in. Wojciech Brzeziński, Maria Seweryn, Maria Peszek, Rafał Mohr, Rafał Maćkowiak i Redbad Klijnstra, był - wedle słów reżysera - "opowieścią o ludziach, którzy nie radzą sobie z własnymi emocjami".


"Chciałem mylić widza" - przyznawał w wywiadzie z Pawłem Felisem. "Żeby nie mógł powiedzieć w połowie filmu: wszystko już wiem. Chciałem pokazać świat, który faluje i wciąga. Najbardziej w kinie denerwuje mnie, kiedy czuję, że ktoś bardzo chce mi coś udowodnić. Wolę czyste dzianie się. Nasze życie nie jest przecież uporządkowane. Sam często nie wiesz, dlaczego patrzysz w lewo, a nie w prawo. I jakie to będzie miało skutki" - mówił w jednej z ostatnich rozmów.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Łazarkiewicz | Kochanie | Kocha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy