Reklama

Paweł Królikowski: ZASP to łódź na rozhuśtanym oceanie kultury

ZASP to fajna łódź na naszym rozhuśtanym oceanie kultury, która, mimo że wygląda czasem jak piracka łajba, nieźle się trzyma - mówi prezes Związku Artystów Scen Polskich Paweł Królikowski, w wywiadzie z okazji rozpoczynających się 8 września obchodów stulecia stowarzyszenia.

ZASP to fajna łódź na naszym rozhuśtanym oceanie kultury, która, mimo że wygląda czasem jak piracka łajba, nieźle się trzyma - mówi prezes Związku Artystów Scen Polskich Paweł Królikowski, w wywiadzie z okazji rozpoczynających się 8 września obchodów stulecia stowarzyszenia.
Moim celem i zadaniem jest to, by ZASP stał się też współorganizatorem produkcji medialnych w Polsce - przekonuje Paweł Królikowski /Jarosław Antoniak /MWMedia

8 września o godz. 17 w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie koncertem i wernisażem wystawy "W melodii jest siła zaklęta, czyli przeboje Dwudziestolecia" zainaugurowane zostaną obchody 100-lecia Związku Artystów Scen Polskich, organizowane przez Oddział Warszawski ZASP. Na ekspozycji pokazane zostaną "skarby" ze zbiorów Zbigniewa Rymarza, Jarosława Wojciechowskiego i Instytutu Teatralnego, m.in. unikatowe fotografie Marii Malickiej i Eugeniusza Bodo, oryginalne autografy np. Toli Mankiewiczówny i Jana Kiepury. Autorką scenariusza i reżyserem jubileuszowego koncertu jest Ewa Makomska, a za opracowanie muzyczne odpowiada Zbigniew Rymarz. Wystąpią Ewa Makomska, Piotr Bajtlik i Zbigniew Rymarz.

"Zabrzmią największe przeboje dwudziestolecia, a stary gramofon umili urodzinowy poczęstunek. Pokażemy unikatowe zdjęcia gwiazd międzywojnia, a oryginalne stroje tamtej epoki zabłysną w pokazie mody. Zajrzymy w zakamarki zabytkowej siedziby ZASP i do starego kina. Świętujcie z nami setne urodziny ZASP!" - zapowiedziano na stronie internetowej ZASP-u. W ramach trzymiesięcznych obchodów kilkadziesiąt "sylwetek" mody dziennej, wieczorowej, balowej zaprezentuje grupa rekonstrukcyjna "Bluszcz". Odbędą się także warsztaty tanga, spektakle improwizowane grupy Comedy Impro Banda, wykłady o filmach i piosence PRL-u. Zaplanowano zwiedzanie zabytkowej siedziby stowarzyszenia w Al. Ujazdowskich 45 w Warszawie.

Reklama

8 września koncertem i wystawą w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego zainaugurowane zostaną obchody 100-lecia ZASP-u.

Paweł Królikowski: - Rozpoczynają się obchody stulecia ZASP-u, ale te najbliższe wydarzenia wynikają jeszcze z decyzji podjętych przez poprzedni zarząd naszego Stowarzyszenia i mojego wspaniałego poprzednika - Olgierda Łukaszewicza. Ta część obchodów organizowana jest przez Oddział Warszawski ZASP. Ale muszę zdradzić tajemnicę, iż główne obchody naszego stulecia przenieśliśmy na rok następny. Będziemy jak rasowi komedianci - i to tacy od Szekspira - świętować nie w setną, ale w sto pierwszą rocznicę.

- Ludzie często nie zdają sobie sprawy, jakie to jest dziedzictwo, jaka to jest wartość ów ZASP. Niestety, stowarzyszenie przez ostatnie lata i dekady było poddawane różnym próbom rozgrywania partykularnych interesów. Pojawiały się z rozmaitych powodów fochy, a ludzie zapomnieli, że to stowarzyszenie jest naszą wspólnotą.

- Myślę, że przez ostatnie lata ZASP-owi zrobiono więcej krzywdy niż spotkało go dobrego. To, co udało się ocalić prezesowi Olgierdowi Łukaszewiczowi i jego poprzednikom, jest bardzo chwalebne. W natłoku różnych "szczęść" demokratycznych, jakie nas spotkały od lat 90., zaczęły się pojawiać najrozmaitsze remanenty pod hasłem: co by tu nam jeszcze przerobić na pieniądze. A ZASP - to fajna łódź na naszym rozhuśtanym oceanie kultury, która mimo tego, że ma sto lat i wygląda czasem jak piracka łajba - bo nie była remontowana, zawsze była niedofinansowana - nieźle się trzyma. Trzeba po prostu utrzymać kurs i zawsze dziobem w fale. Bywa to skomplikowane, bowiem stowarzyszenie jest taką formuła prawną, która przypomina trochę pierwszych chrześcijan. Tu nie ma dobrych i złych. Są po prostu ludzie, którzy bywają czasem grzeszni. Jednak zawsze pozostaną kolegami ze stowarzyszenia.

Rocznica pokazuje ludziom, jaką wartość ma to trwanie ZASP-u. Choć pojawiały się też pomysły reformatorskie.

- Czasem, jak słyszę o takich rozliczeniowych pomysłach, że ktoś komuś chciałby zajrzeć do kieszeni lub poszarpać za rękaw - ogarnia mnie złość. Potem zawsze się okazuje, iż to jest guzik prawda. To stowarzyszenie funkcjonuje jak każde inne stowarzyszenie z nadrzędną rolą Organu Nadzorczego, czyli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jest co roku sprawdzane pod względem finansowym i merytorycznym. Po prostu nie ma mowy o jakichkolwiek wyciekach, przewałach finansowych. Te kontrole są bardzo precyzyjne i wnikliwe. Naprawdę prowadzenie takiego stowarzyszenia wymaga profesjonalizmu, utrzymywania się w karbach tych przepisów. I czasem nie wystarcza nam już energii, żeby zorganizować, zaaranżować jakieś produkcje teatralne czy medialne. Na nie potrzebne są pieniądze - a my się musimy rozliczyć z każdego grosza.

Jak pan prezes widzi swoją rolę i zadania w ZASP-ie?

- Moim celem i zadaniem jest to, by ZASP stał się też współorganizatorem produkcji medialnych w Polsce. To jest moje marzenie. Aby aktorzy kojarzyli ZASP z miejscem, w którym interesujemy się naszym zawodem medialnym z punktu widzenia jakości pracy i finansów. Tak, by wysyłać czytelny sygnał, że jak coś będzie kojarzone z marką ZASP-u - to wiadomo, iż jest prestiżowe dla uczestników, ma wysoką jakość, no i jest dobrze płatne. Chcę uniknąć skojarzeń, iż to jest rodzina z prowincji, której się zawaliła chałupa i trzeba ją wspierać, bo taki niestety wizerunek ZASP-u został wykreowany przez ostatnie lata.

Co dla pana znaczy 100-lecie ZASP-u?

- To jest jedno z najstarszych stowarzyszeń, związków branżowych w Polsce. I to, że myśmy, jako środowisko nie najbardziej majętne do tej pory się utrzymali, dowodzi, jak ważnym paliwem dla społeczeństwa jest kultura i ludzie kultury. To, co nieraz powiadają niektórzy politycy, że kultura jest tylko dodatkiem i wymaga stale dotacji - jest z księżyca wzięte. Na świecie kulturę nazywa się bardzo prosto - show-biznes. Ludzie potrzebują rozrywki i kultury jak chleba powszechnego.

W kwietniu objął pan funkcję prezesa ZASP w dość trudnej sytuacji. W wywiadzie dla PAP na zakończenie swojej trzeciej kadencji prezes Olgierd Łukaszewicz ostrzegał, że brak młodych członków, a np. do sekcji telewizyjno-filmowej należą tylko trzy osoby. Jak sytuacja wygląda obecnie? Co panu przeszkadza najbardziej?

- W sekcji telewizyjnej jest około 30 osób. Natomiast proszę zrozumieć, że nie będę upubliczniał tajemnic alkowy, czyli naszych wewnętrznych ustaleń, które dotyczą m.in. zasad gospodarowania finansami.

- Ale jak już powiedziałem w ZASP-ie jest bardzo przejrzysta sytuacja finansowa. Natomiast bardzo przeszkadza nam plotkarskie i bezkarne oczernianie stowarzyszenia. Jak dotąd nie znalazłem na to skutecznej metody, bo to wymaga - nazwijmy to - konsekwentnej i dość "mściwej" polityki prawnej. Należałoby zaangażować adwokatów i za każde złe słowo bezpodstawnie wypowiedziane przeciwko ZASP-owi pozywać do sądu i prowadzić długoletnie procesy z powództw cywilno-prawnych. Wygrywać je i potem najczęściej żądać odszkodowań.

- A wracając do mego poprzednika. Ludzie sobie nie zdają sprawy, jaka to była ofiara i dar ze strony Olgierda Łukaszewicza, że był prezesem ZASP-u przez trzy kadencje.

W ZASP-ie pojawiły się nowe twarze, artyści znani ze scen i ekranów. To nie tylko pan, ale choćby wiceprezes Małgorzata Kożuchowska.

- To prawda. Jesteśmy w trakcie realizowania kilku projektów, które zamierzamy wdrożyć. Ale wiem to dzisiaj i wiedziałem w dniu obejmowania funkcji prezesa, że jeśli wiceprezesom Krzysztofowi Szusterowi i Małgorzacie Kożuchowskiej uda się zrobić to, co planujemy, i tak nikt nam nie podziękuje. Ale jeśli nic nie będziemy robić, to nie możemy oczekiwać, że coś się zmieni na lepsze choćby trochę. Nigdy nie policzono i nie doceniono tego, co uczynili nasi poprzednicy. Nikt z aktorów nie podziękował Kazimierzowi Kaczorowi za to, że polscy aktorzy mają repartycje. Nikt nie podziękował Olgierdowi Łukaszewiczowi za to, iż tak dzielnie przeciwstawiał się administracji i oporowi urzędników, kiedy pojawiały się próby zlikwidowania Domu Aktora Weterana w Skolimowie. A on, przy udziale Zarządu Głównego, obronił Skolimów.

Czego życzyć panu prezesowi i ZASP-owi na stulecie?

- Zdrowia, sił i trochę szczęścia. Czego życzę sobie, koleżankom i kolegom w stowarzyszeniu i naszym widzom.

ZASP - Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji - powstało 21 grudnia w 1918 r. jako organizacja jednocząca aktorów z trzech zaborów. Jej pierwszym prezesem na lata 1919-20 wybrano Józefa Śliwickiego, a w opracowaniu statutu organizacji brali udział m.in. Stefan Jaracz, Juliusz Osterwa i Aleksander Zelwerowicz. W 1928 r. ze składek członków związku wybudowano Dom Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie.

W czasie wojny ZASP stał się organizacją konspiracyjną. W 1940 r. wydał zakaz udziału aktorów w imprezach artystycznych organizowanych przez Niemców.

W 1950 r. ZASP został rozwiązany, a w jego miejsce powołano Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru i Filmu (SPATiF). W 1952 r. zmieniono nazwę związku na SPATiF-ZASP. W 1981 r. przywrócono przedwojenną nazwę. 1 grudnia 1982 r. ZASP został przez władze rozwiązany, a w jego miejsce 19 grudnia 1983 r. ukonstytuował się "nowy" ZASP, do którego wstąpiło ok. 20 proc. członków rozwiązanego związku. W 1989 r. doszło do zjednoczenia związku. Obecnie stowarzyszenie zrzesza blisko 2 tys. osób w całej Polsce.

Rozmawiał: Grzegorz Janikowski (PAP)

PAP
Dowiedz się więcej na temat: ZASP | Paweł Królikowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy