Reklama

Pągowski: Zaciśnięta pięść Hoffmana

- Złą reklamą, czy plakatem filmowym można zmarnować wysiłek wielu osób - podkreśla Andrzej Pągowski, mistrz polskiego plakatu, autorem trzech plakatów do filmu " 1920 Bitwa Warszawska" Jerzego Hoffmana.

"Bitwa Warszawska 1920" była zleceniem, przy którym mógł pan zaszaleć?

Andrzej Pągowski: - Był to trudny projekt, bo przyłączyłem się do niego dość późno, gdy film był już na zaawansowanym etapie. Wiele osób przymierzało się do tego tematu i wiedziałem, że mam na karku konkurencję. Oglądałem film w strasznie brudnej wersji, nie było to jeszcze 3D, tylko czarno-biała kopia. Pomyślałem wtedy, żeby wrócić do tego, co kiedyś robiłem, skoro jest zielone światło, na to, by powstał plakat graficzny.

Miał pan wolną rękę?

Reklama

- Owszem, ale zanim przystąpiłem do pracy, jak zwykle rozmawiałem z reżyserem. Jerzy Hoffman, który jest człowiekiem emocjonalnym, mówiąc o tym, co chciałby zobaczyć na plakatach, zaczął wymachiwać pięścią. Ta jego krążąca, zaciśnięta pięść uświadomiła mi, co jest w tym wszystkim ważne i co trzeba pokazać.

I co to jest?

- W filmie jest taka wstrząsająca scena, gdy Lenin mówi, że najpierw będzie Polska, potem Niemcy i tak dalej, aż do Paryża i Londynu. Wtedy zrozumiałem, że uderzenie polskiej armii w tę symboliczną gwiazdę, spowodowało, że dzisiaj spokojnie w Londynie można mówić po angielsku, a w Paryżu po francusku. Gdyby to się wtedy nie stało, to sytuacja w Europie byłaby zupełnie inna. Na moim plakacie ukazuje to lanca ułańska, roztrzaskująca czerwoną gwiazdę.

To było główną inspiracją?

- Plakat powstał w konwencji dobrego, dawnego polskiego plakatu agitacyjnego, symbolicznego. Tym się inspirowałem. Jednak dziś bez żadnego problemu mogę pokazać polską lancę ułańską, z biało-czerwonym proporczykiem, rozwalającą czerwoną gwiazdę. Gdyby film "Bitwa Warszawska 1920" powstawał latach 80., robiąc plakat musiałbym użyć przenośni. Dzisiaj nie jest to potrzebne, nie musimy się kamuflować i ukrywać. Dlatego myślę, że malarskość tego plakatu czyli to, że nie robiłem go komputerowo, sposób przedstawienia symboliczny, a nie zdjęciowy jest wielkim sukcesem dla plakatu filmowego.

Jak dziś robi się plakaty graficzne?

- Od wielu lat pracuję na komputerze, ale do dziś nie używam programów zdjęciowych. Photoshop to inny świat i inna bajka, która powoduje, że autor jest niewidoczny. Wystarczy jedna kreska kredką, węglem, chlapnięcie farbą i powstaje inna, niepowtarzalna praca.

Plakaty z Borysem Szycem i Nataszą Urbańską na pierwszym planie powstały właśnie w taki sposób?

- Plakaty z Szycem i Urbańską są odbierane jako plakaty robione programem komputerowym, ale jest inaczej. Prace są kreowane plastycznie i robione ręcznie. Wszystkie warstwy są narysowane przeze mnie. W programie można to wszystko zobaczyć, jednak dla widza jest to niewidoczne. Chodziło mi o to, żeby te plakaty konkurowały z plakatami fotosowymi. Teraz w tej branży powstają głównie plakaty komercyjne, gdzie musi być widać, że to jest Szyc, a to Urbańska. Jeśli Borys wrzucił plakat na swoją ikonkę na Facebooku, to chyba znaczy, że plakat jest fajny.

Borys Szyc docenił plakat, ale odbiorcy przyzwyczajeni są do czegoś innego. W obecnych czasach trudniej jest się przebić z ambitnym plakatem niż dawniej?

- Oczywiście, że tak. Kiedyś bez problemu można było zrobić coś "na ulicę", co zostało dostrzeżone. Dzisiaj w tym potężnym tyglu kolorowym, trzeba podjąć decyzję, która pociąga za sobą potworną odpowiedzialność finansową. Nie tylko jeśli chodzi o film kinowy, z którym wiążą się wysokie koszty. Tak samo jest w przypadku festiwali, czy małych spektakli. To jest wysiłek wielu osób, który można zmarnować złą reklamą, czy nieudanym plakatem. A nieudany plakat, to plakat niezauważony.

Ciążyła na panu odpowiedzialność pracując przy tym projekcie?

- Znamy się z Jerzym Hoffmanem od lat, robiłem dla niego plakaty do: "Wedle wyroków twoich", "Piękną nieznajomą", "Starą baśń", pracowałem też przy "Ogniem i mieczem". Także tych plakatów razem zrobiliśmy wiele. Gdyby Jerzemu plakat się nie spodobał, to pewnie by powiedział: "Sorry, nie podoba mi się. Dziękuję, nie biorę".

A mówił: "Andrzej, słuchaj, to jeszcze nie to"?

- Nie chcę siebie komplementować, ale od początku wszystkim się bardzo podobały moje prace. Prostota i czystość formy była trafiona. Jerzy powiedział nawet: "Wiesz co, Andrzej, no to tym plakatem masz swoje zasługi w zniszczeniu Rosji sowieckiej", czy coś w tym stylu.

Zobacz najnowszy zwiastun "1920 Bitwy Warszawskiej":


Sądzi pan, że taka forma plakatu spodoba się też młodzieży?

- Myślę, że młodzi ludzie, coraz bardziej doceniają tamte czasy, lata 70., 80. W gruncie rzeczy były to czasy wolności, teraz paradoksalnie nie mamy żadnej wolności. Wtedy była cenzura wydawnicza, ale od strony artystycznej była wolność. Mogłem sobie namalować jak chce, nabazgrać jak chce i nikt się tego nie czepiał. Dzisiaj robię tak naprawdę główny motyw graficzny, a całą część literniczą, paski sponsorskie, wszystko to robi już agencja. Walczę z tym, ale z drugiej strony to nie ja finansuje filmy.

Dziś cenzurą jest komercja?

- Tak! Ona ingeruje w każdy ruch grafika, mówiąc: "to się nie sprzeda". Ludzie sobie nie zdają sprawy, że jest potężna grupa ludzi, bardzo niebezpieczna, która podejmuje decyzje za przeciętnego Kowalskiego, co do niego z kultury i w jakiej formie powinno docierać. Mam żal do decydentów różnych grup, którzy zarządzają reklamą kultury, że zaczynają to podawać w coraz niższej papce. A ludzie wierzą, że tak powinno być. Myślę, że za 10-15 lat będzie naprawdę bardzo, bardzo trudno z przebiciem się. Chyba że nowe pokolenie, które jest naprawdę fajne i dynamiczne, zrozumie, że oprócz tego, że trzeba się najeść i ubrać, to warto też mieć kontakt z kulturą.

- - - - - - - - - - - - - - - - -

Andrzej Pągowski to klasyk polskiego plakatu. Autor około 1000 plakatów zapowiadających sztuki teatralne, filmy, festiwale sztuk oraz konkursy piosenek. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Plakaty projektuje od roku 1977, wcześniej zajmował się rysunkiem satyrycznym. Projektował również okładki płyt, opracowywał graficznie magazyn "Moda", "Playboy"(edycja polska). Jego najbardziej rozpoznawalną pracą jest plakat dla kampanii antynikotynowej - "Papierosy są do dupy".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Zastanawiasz się, jak spędzić wieczór? A może warto obejrzeć film? Sprawdź nasz repertuar kin!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy