Reklama

"Ostatni w Aleppo": Zatrzymać wojnę w Syrii

​Tym filmem szukamy wsparcia, dzięki któremu udałoby się zatrzymać wojnę w Syrii - mówił reżyser dokumentu "Ostatni w Aleppo". Obraz przedstawiający pracę wolontariuszy syryjskiej organizacji Białe Hełmy wchodzi na ekrany polskich kin pod koniec czerwca.

​Tym filmem szukamy wsparcia, dzięki któremu udałoby się zatrzymać wojnę w Syrii - mówił reżyser dokumentu "Ostatni w Aleppo". Obraz przedstawiający pracę wolontariuszy syryjskiej organizacji Białe Hełmy wchodzi na ekrany polskich kin pod koniec czerwca.
Kadr z filmu "Ostatni w Aleppo" /materiały prasowe

Historię wolontariuszy organizacji Białe Hełmy, zajmującej się pomocą poszkodowanym w wyniku bombardowań cywilów w Aleppo, przestawia w swoim filmie syryjski reżyser Firas Fayyad. W dokumencie "Ostatni w Aleppo" opowiada o pracy ochotników, których głównym zadaniem jest wydobywanie uwięzionych w zgliszczach ludzi. Posługując się nieprofesjonalnym sprzętem, własnych, nierzadko wręcz rękami, wolontariusze Białych Hełmów od 2013 r. uratowali życie 60 tys. osób.

Khaled, Mahmoud i Subhi to główni bohaterowie filmu, których Fayyad podgląda nie tylko w czasie pracy, ale także podczas zabaw z dziećmi czy codziennych rozmów, w których nierzadko zastanawiają się nad ucieczką z miasta. Tłem wydarzeń jest zrujnowane Aleppo, które kamera przemierza wraz z bohaterami, ukazując skalę zniszczeń i strat.

Reklama

Bohaterowie filmu - jak sami mówią - starają się zachować resztki normalnego życia, np. żartując czy robiąc zakupy na lokalnym bazarze. Fayyad portretuje również samych mieszkańców Aleppo, którzy wydają się nie być biernymi ofiarami wojny - wciąż potrafią wyjść na ulice i manifestować swoje niezadowolenie z rządów Asada. Działalność Białych Hełmów jest w mieście powszechnie znana, a sami ochotnicy pełnią funkcję strażników porządku, np. ostrzegają ludzi przed zbieraniem się w narażone na atak grupy i pouczają dzieci, by nie bawiły się na ulicach.

Sposób przedstawiania wydarzeń odbiera widzowi komfort biernego obserwowania. Kamera podążą za bohaterami nawet w najbardziej niebezpieczne i trudno dostępne miejsca. Taka perspektywa pozwala widzowi poczuć się uczestnikiem wydarzeń, np. w chwilach, gdy kamera pada na ziemię podczas niespodziewanego ostrzału. Fayyad nie szczędzi odbiorcom drastycznych widoków wyciąganych z gruzów martwych noworodków czy fragmentów ciał, których oglądanie jest czasami jednym sposobem na identyfikacje ofiar. Nie epatuje jednak okrucieństwem, oddając tym samym szacunek ofiarom wojny, a ukazywanie takich scen ma - według niego - głęboki sens. "Przez ten film, pokazywany tak w Polsce, jak i wszędzie na świecie, szukaliśmy wsparcia, dzięki któremu udałoby się zatrzymać wojnę w Syrii"  - powiedział Fayyad, dziękując równocześnie za Grand Prix, zdobyte 14. Festiwalu Millenium Docs Against Gravity.

Przyznające tę nagrodę, jury podkreśliło, że "Ostatni w Aleppo" "pokazuje nie tylko wielki dramat w pozornie odległej części świata, ale przede wszystkim ludzi, którzy przyjmują bohaterską postawę zamiast uciekać przed przytłaczającym ich zagrożeniem". Walka, którą podejmują ratownicy "o zachowanie człowieczeństwa zmusza nas do postawienia sobie pytania o granice poświęcenia siebie dla innych oraz zaangażowania w konflikty, które zdają się nas nie dotyczyć" - czytamy w uzasadnieniu werdyktu.

Film otrzymał również szereg innych nagród, m.in. uznano go za najlepszy film dokumentalny Festiwalu Filmowego Sundance 2017.

Według danych Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, trwająca od 2011 r. wojna w Syrii pochłonęła ponad 320 tys. ofiar śmiertelnych. Ponad 10,5 mln osób, z czego połowę stanowią dzieci, zostało zmuszonych do ucieczki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ostatni w Aleppo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy