Reklama

Ostatni "Harry Potter". Co nas czeka?

Od czasu książęcego ślubu Londyn nie przeżywał takiej inwazji osób z całego świata. Tym razem powodem ich najazdu jest światowa prapremiera ostatniego filmu o Harrym Potterze o podtytule: "Insygnia Śmierci, część 2", która odbędzie się w czwartek, 7 lipca.

Nowa produkcja będzie pokazywana w trzech kinach równocześnie. W bliskiej odległości od multipleksów na Placu Trafalgaru fani serii rozbili namioty, obok od dawna zasiedziałych w tym miejscu protestujących, którzy mają rządowi za złe cięcia wydatków na cele publiczne.

Wielu "koczowników" dorastało z książkami o Harrym Potterze i ma o jego perypetiach encyklopedyczną wiedzę.

Zresztą Harry'ego Pottera czytają niemal wszyscy. Od szkolnych dzieci po drobnych giełdowych spekulantów, usiłujących zaczarować niewidzialną rękę rynku.

Reklama

Tym razem czerwony dywan będzie rozpostarty od Placu Trafalgaru do Placu Leicester, gdzie Harry Potter machnie swą magiczną laseczką po raz ostatni, robiąc miejsce nowemu narybkowi aspirujących magików.

Między obu placami powstanie Diagon Alley - fikcyjna londyńska ulica ze scenerią przeniesioną z filmów.

Czerwony dywan zastrzeżony jest dla Daniela Radcliffe'a, odgrywającego tytułową rolę, Emmy Watson - odtwórczyni roli Hermiony Granger oraz Ruperta Grinta w filmie - Rona Weasleya.

21-letni Radcliffe na czas promocji obrazu, zrezygnował z występów na Broadway'u, gdzie gra w musicalu pod wymownym tytułem "Jak się wzbogacić, nie zadając sobie większego trudu".

Nie może przepuścić okazji, która nie wiadomo, kiedy znów się nadarzy. Ostatnio, w jednym z wywiadów wyznał, że nadużywał nocnego życia towarzyskiego, co mu nie służy i że najlepiej czuje się w roli domatora.

Jeszcze przed premierą Grint uprzedził, że w filmie musiał się z Watson (Hermioną) czule pocałować i było mu z tym niezręcznie, bo znał ją od 10 lat, a nigdy przedtem nic równie niestosownego nie przyszło mu do głowy.

W wywiadzie dla telewizji ITV, Grint przyznał też, że ostatnia scena wycisnęła wszystkim łzy z oczu: "Było to tak, jakbym w teatrze odgrywał własne dzieciństwo. Przedstawienie się skończyło i spuszczono kurtynę" - opisał swoje uczucia.

Grint ma jednak dyplom ukończenia ekskluzywnej i magicznej szkoły w Hogwarts, który na rynku pracy coś niecoś znaczy. Dlatego razem z Radcliffem i Watson na brak ofert nie może narzekać.

Już teraz zresztą są milionerami. Najbogatszego z tej trójki - Radcliffe'a, "Sunday Times" wycenił na 46,5 mln euro.

Watson próbuje obecnie szczęścia jako aktorka i modelka. W listopadzie na ekrany wejdzie jej pierwszy nie-potterowy film, a w najbliższym roku kolejny. Skarży się jednak, że Hermiona "ją naznaczyła" i boi się, że będzie zawsze z nią kojarzona. Nie chce być aktorką tylko jednej, choć dużej roli.

"Harry Potter i Insygnia Śmierci, część 2" są ósmym filmem nakręconym w Hollywood w oparciu o siedem książek Joanne Murray Rowling.

Ostatnia z nich została podzielona na dwa odcinki, by przydać dramatyzmu ostatecznemu zmaganiu dwóch mocy - nowej, wschodzącej Pottera ze starą jego przysięgłego wroga, Voldemorta.

Reżyserem obu części jest David Yates, który ma na swym koncie także trzeci film z serii.

Pierwszy z filmów o Harrym Potterze trafił na ekrany w 2001 r., cztery lata po ukazaniu się w druku pierwszej książki z serii pt. "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Łączny, globalny przychód z siedmiu filmów oceniany jest na 4,4 mld euro.

Książki o Harrym Potterze rozeszły się w 400 mln egzemplarzy i były przełożone na 69 języków. Także filmy miały wielomilionową widownię. Harry Potter okazał się manną z nieba dla wydawnictwa Bloomsbury Publishing, hollywoodzkiego studia Warner Brothers i pisarki, która go wykreowała. Ostatnio szkocka prasa donosiła, że za milion funtów kupiła ona posiadłość, z którą sąsiaduje jej dom, by ją wyburzyć i powiększyć ogród.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy