Reklama

Oprah Winfrey: Przeklina, pali i pije

Po piętnastu latach od premiery głośnego "Pokochać", nominowana do Oscara oraz Złotego Globu Oprah Winfrey powraca na duży ekran. 26 grudnia zobaczymy ją w "Kamerdynerze", niezwykłej, opartej na prawdziwych wydarzeniach historii Cecila Gainesa, który pracował dla ośmiu kolejnych przywódców Ameryki.

"To była prawdopodobnie moja ostatnia rola" - zarzeka się jedna z najbardziej wpływowych kobiet świata, a widzom pozostaje smutek, bo wyczekiwany powrót i występ gwiazdy w "Kamerdynerze" to kreacja ze sporymi szansami na Nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej.

W życiu zawodowym Winfrey osiągnęła już wszystko. W ćwierć wieku zbudowała imperium medialne, które dało jej 3 miejsce na liście najbardziej wpływowych kobiet świata (Forbes), tytuł największej gwiazdy świata (również Forbes), status najbardziej wpływowej czarnoskórej kobiety pokolenia (czasopismo Life) i miejsce na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi XX wieku (Time). W 2003 roku plebiscyt sieci telewizyjnych uznał ją za najbardziej rozpoznawalną osobowością medialną po Supermanie i Elvisie, a listę osiągnięć Oprah zamyka okrągły miliard dolarów na jej bankowym koncie.

Reklama

"Oprah nie grała przez bardzo długi czas, więc bardzo się denerwowaliśmy, czy będzie w stanie zagrać tak świetnie, jak niegdyś w 'Kolorze purpury', w którym była po prostu wspaniała" - mówi reżyser i producent "Kamerdynera", Lee Daniels. "Ale Oprah już pierwszego dnia na planie pokazała klasę. W przerwie między zdjęciami stała w kolejce po obiad, jak wszyscy inni. W żadnej sytuacji nie zachowywała się tak, jakby należało jej się więcej. Jest miliarderką, ale podczas pracy była po prostu aktorką. Każdego dnia przyjeżdżała sama, bez żadnej świty i przez cały czas była maksymalnie skupiona i pomocna. Zachowywała się jak profesjonalistka, która została zatrudniona do roli i stara się zrobić to najlepiej, jak potrafi".

By współpraca układała się należycie, reżyser postawił na dość radykalne metody dopingowania swojej gwiazdy. "W trakcie jednej z prób nie wytrzymałem" - wspomina Daniels. "Zacząłem krzyczeć: 'Zamknij się wreszcie i powiedz tę kwestię jak trzeba. No powiedz ją. Nie, nie, nie! To wszystko brzmi fałszywie. Jesteś do kitu. Nie wytrzymam, wychodzę stąd'. I wtedy się przełamała. Ona po prostu przez lata przywykła mieć nad wszystkim kontrolę. I dopiero, gdy uznała moją wyższość, nastąpiło jej artystyczne 'wyzwolenie'. Nadeszły efekty" - tłumaczy Daniels.

W "Kamerdynerze" Winfrey wcieliła w Glorię, żonę tytułowego bohatera. Jej bohaterka ma problemy z wiecznie nieobecnym mężem, za dużo pije i pali. Wspominając proces wchodzenia w rolę, Oprah mówi o konieczności znalezienia złotego środka. "Lee jest cudowny, ale gdyby wszystko miało iść według jego wizji, to na ekranie stale widzielibyście mnie nagą, a wypowiadanych przeze mnie słów na 'k' nie dałoby się policzyć" - mówi gwiazda. "Na szczęście zdołałam przekonać go, że Gloria nie musi taka być. Nie musi w kłótni z mężem krzyczeć, że "pieprzy jego, pieprzy Biały Dom i ogólnie pieprzy wszystko. Lee w końcu przyznał mi rację, choć nie obyło się bez typowej dla niego zgryźliwości. 'Wiesz co, masz rację' - powiedział. 'Będzie tylko jedno pieprz się' - z dedykacją dla ciebie. 'Pieprz się Winfrey!' - zakończył i wybuchnął śmiechem. To było rozbrajające" - śmieje się aktorka.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kamerdyner | Oprah Winfrey
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy