Reklama

Off Plus Camera: Kino w kinie

Pokazywany w sekcji Odkrycia na festiwalu Off Plus Camera dokument Rodneya Aschera "Pokój 237" to jeden z ambitniejszych filmów o filmie w historii kina. Przy okazji - manifest postmodernistycznej kinofilii.

To nie pierwsza w Polsce projekcja głośnego filmu dokumentalnego, będącego próbą filmoznawczej analizy horroru "Lśnienie" Stanleya Kubricka. Obraz Rodeya Aschera pokazywany był już w ubiegłym roku w ramach festiwalu Nowe Horyzonty tuż po tym, jak namieszał na festiwalu Cannes. Kto śledzi na bieżąco festiwalowe odkrycia, ten wiedział, że seans tego obrazu powinien być pozycją obowiązkową. Obowiązkowa wydaje się również znajomość Kubrickowskiego klasyka - w trakcie niemal 2-godzinnego seansu na ekranie widzimy niemal wyłącznie fragmenty "Lśnienia".

Reklama

Ascher wpadł na genialny w swej prostocie pomysł - znalazł piątkę świrów, którzy na temat horroru Kubricka mogliby napisać prace doktorskie. Profesor Geoffrey Cocks specjalizuje się w historii Holokaustu, w arcydziele Kubricka odnalazł więc wiele śladów świadczących, że "Lśnienie" jest w istocie ważną artystyczną wypowiedzią na temat nazistowskiego ludobójstwa, z kolei dziennikarz Bill Blakemore przekonująco udowadnia, że "Lśnienie" jest alegoryczną próbą zmierzenia się z tematem eksterminacji Indian. Dramaturg Juli Kearns spędziła szmat życia na stworzeniu mapy labiryntowego hotelu Overlook, w którym rozgrywa się akcja "Lśnienia", zaś muzyk John Fell Ryan przyznaje, że fascynacja arcydziełem Kubricka zaprowadziła go na skraj obłędu - mężczyzna zauważył, że niebezpiecznie utożsamia się z głównym bohaterem filmu.

Żadnej z tych ekscentrycznych postaci nie zobaczymy w "Pokoju 237" - obecni są wyłącznie w ścieżce dźwiękowej filmu. Ascher próbuje jedynie zilustrować ich wykłady odpowiednimi materiałami filmowymi. Prym wiodą oczywiście fragmenty "Lśnienia", często pokazywane w zwolnionym tempie, nierzadko w ciągu stopklatek. Ale reżyser "Pokoju 237" nie ogranicza się wyłącznie do prezentacji wyimków z filmu Kubricka, urozmaicając narrację swego filmu, trochę na foundfootage'owej zasadzie, innymi filmowymi cytatami. Historię "Lśnienia" dopowiada nam więc Ascher pokazując też fragmenty innych Kubrickowskich filmów, np. "Oczu szeroko zamkniętych", jak również zabawnych sytuacyjnych wtrętów, kiedy scena telefonicznej rozmowy z "Towarzyszy broni" służy reżyserowi za ilustrację rozmowy, którą Kubrick miał przeprowadzić z autorem książki poświęconej historii nazistowskiego ludobójstwa.

"Pokój 237" po prostu wybornie się ogląda, przy okazji film Aschera pozostaje czułym portretem szaleństwa postmodernistycznej kinofilii. Nieważne co autor miał na myśli, każda interpretacja danego utworu jest równie prawomocna. Pewne jest jedno - jeśli zdarzy nam się jeszcze kiedyś seans "Lśnienia", na pewno będziemy patrzeć na ten film z zupełnie innej strony. Kto zaś nie widział jeszcze Kubrickowskiego klasyka, ten po seansie "Pokoju 237" z pewnością pobiegnie do najbliższej wypożyczalni.


O tym, że współczesne kino skażone jest postmodernistycznym przekleństwem, zaświadcza też kolejny z festiwalowych filmów - prezentowany tuż po brytyjskiej premierze najnowszy obraz Michaela Winterbottoma "Prawdziwa historia króla skandalu" (niedługo także w polskich kinach). Opowieść o Paulu Raymondzie - erotycznym baronie londyńskiego półświatka - to film jednego aktora. W tytułową postać wciela się bowiem Steve Coogan. Ilekroć brytyjski reżyser współpracuje ze znanym komikiem, udaje mu się zrobić intrygujące kino. Tak było przy okazji ich pierwszej współpracy - opowiadającego o muzycznej scenie Manchesteru "24 Hour Party People"; równie udana była ekranizacja klasycznej powieści Laurence'a Sterne'a "Tristram Shandy: Wielka bujda"; wreszcie ostatni film tandemu - telewizyjny quasi-dokument "The Trip", w którym Coogan wcielił się fabularyzowaną wersję... Steve'a Coogana - kulinarnego krytyka gazety "The Observer", udającego się w podróż restauracyjnym szlakiem po północnej Anglii.

Scenariusz Matta Greenhalgha (ma na koncie muzyczne biografie Iana Curtisa - "Control" w reżyserii Antona Corbijna oraz Johna Lennona w filmie Sam Taylor-Wood "Chłopak znikąd") pokazuje libertyńskie życie Raymonda na tle skomplikowanego życia rodzinnego "króla Soho". Jest więc koks, są roznegliżowane panie, nie brak idealnie uchwyconego klimatu swingującego Londynu; na drugim biegunie mamy zaś skomplikowane życie rodzinno-uczuciowe Raymonda, z jednej strony szaleńczo zakochanego w swej próbującej sił na show-biznesowej scenie córce, równocześnie porzucającego rodzinne gniazdko - w tym żonę i syna - dla odkrytej przez siebie striptizerki, u której boku rozpoczyna nowe życie (fajne drugoplanowe kreacje Imogen Poots, Anny Friel oraz Tamsin Egerton).

Oglądając "Prawdziwą historię króla skandalu" nie sposób uwolnić się jednak od innego wcielenia Coogana, które stało się na Wyspach już rodzajem aktorskiego stempla komika (choć w Polsce jest praktycznie nieznane). Chodzi o postać radiowego dziennikarza Alana Partridge'a, która towarzyszy Cooganowi już blisko 20 lat w kolejnych seriach popularnego telewizyjnego show. Jednym z charakterystycznych trików Partridge'a-Coogana jest udawanie znanych osobistości (próbkę tych umiejętności mogliśmy podejrzeć w ubiegłorocznym filmie "The Trip"). Wcielając się w Paula Raymonda Coogan nie potrafi zrzucić skóry Partridge'a; kiedy przedrzeźnia Seana Connery'ego jako filmowego Bonda, czy parodiuje Marlona Brando z "Ostatniego tanga w Paryżu" wydaje się, że po raz kolejny opowiada ten sam dowcip. Tu, inaczej iż w przypadku "Pokoju 237", przyda się nieznajomość przygód Partridge'a. Kto zaś nie tylko lubi i ceni Coogana, lecz również jest zaznajomiony z jego twórczością, śmiał będzie się już trochę rzadziej.


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lśnienie | off plus camera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy