Reklama

Noomi Rapace: Kruchość w twardej skorupie

Noomi Rapace pojawiła się jak do tej pory w przynajmniej kilku znakomitych produkcjach. Niejednokrotnie w swej karierze wcielała się w samodzielne i zimne kobiety - wojowniczki. Czy taki jej wizerunek to tylko aktorska maska?

Noomi Rapace pojawiła się jak do tej pory w przynajmniej kilku znakomitych produkcjach. Niejednokrotnie w swej karierze wcielała się w samodzielne i zimne kobiety - wojowniczki. Czy taki jej wizerunek to tylko aktorska maska?
Kiedy odczuwam strach lub zdenerwowanie, sprawiam wrażenie twardej - wyznaje Noomi Rapace /Pascal Le Segretain /Getty Images

Noomi Rapace urodziła się w 1979 roku w Szwecji. Jej rodzice - szwedzka aktorka Nina Norén i hiszpański muzyk Rogelio Durán - rozstali się niedługo po narodzinach dziewczynki. Mała Noomi została z matką. W wieku pięciu lat przeniosła się wraz z nią i swoim ojczymem do Islandii. Dwa lata później zadebiutowała na filmowym planie. Wystąpiła w małej roli w obrazie "In the Shadow of the Raven". Wtedy też postanowiła, że chce zostać aktorką i nic nie przeszkodzi jej w osiągnięciu tego celu.

"Sytuacja, w której się znalazłam, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Bardzo spodobało mi się środowisko filmowe. Nie mogłam mówić ani myśleć o niczym innym. Powiedziałam nawet mojej mamie, że chcę zostać i żyć w tym świecie" - opisywała w wywiadzie. - "Już wtedy wiedziałam, że moje szczęście jest w moich rękach. To ja tworzę swoje życie. Jestem uparta i stanowcza z natury - kiedy coś postanowię, nie ma takiej siły, która by mnie powstrzymała".

Reklama

W wieku 15 lat Rapace opuściła matkę i ojczyma. Przeprowadziła się do Sztokholmu, gdzie zapisała się do szkoły teatralnej. Zaczęła grać w serialach i telenowelach. "W wieku 16 lat moi przyjaciele pili wódkę i balowali, a ja byłam już bardzo poważna" - wspominała później.

W 2009 roku doszło do przełomu w artystycznej karierze aktorki. Rapace wcieliła się w postać Lisbeth Salander w szwedzkich ekranizacjach trylogii "Millennium" Stiega Larssona. 

Jej występ został znakomicie przyjęty. Wszystkie trzy filmy ("Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Millennium: Dziewczyna, która igrała z ogniem" oraz "Millennium: Zamek z piasku, który runął") pojawiły się w tym samym roku, a Rapace nominowana została do Europejskiej Nagrody Filmowej, statuetki BAFTA i Saturna, ostatecznie zdobywając ostatnią ze statuetek. Aktorka popisała się wspaniałą grą, a przy okazji udowodniła, że nie boi się trudnych wyzwań. Salander to postać mało kobieca, szorstka i agresywna. Rapace dla roli zafarbowała włosy, nosiła tatuaże i irokeza, a w twarz wpinała sobie kolczyki. Na ekranie pojawiała się w pełnych brutalności scenach seksu. Jak stwierdziła potem w wywiadzie - nie było dla niej ważne, jak ostatecznie prezentuje się przed widzami. Istotniejsza była rola.

"Odkąd zaczęłam pracować, nie chciałam być określana przez moje ciało i płeć. Czemu miałabym być? To średniowieczne" - tłumaczyła. "Bycie aktorką przynosi ci ogrom możliwości. Jeśli sama się ograniczę przez to, że muszę wyglądać w jakiś konkretny sposób, to odbiorę sobie wolność. Obejrzałam film, w którym grałam, jak miałam 22 lata i pomyślałam: 'Boże!'. Nie cierpię tego, jak wtedy wyglądałam. Powiedziałam do siebie: 'Jeśli chcesz być aktorką, to nie możesz przejmować się tym, jak będziesz się prezentować. Najważniejsze musi być to, co dzieje się w tobie, w środku'".

Rola młodej hakerki otworzyła Rapace drogę do Hollywood. Amerykanie stworzyli co prawda swój remake "Millennium" (2011), ale w Lisbeth wcielała się tam Rooney Mara, Rapace szukała zaś sposobu, by zmienić swój wizerunek i nie zostać zaszufladkowaną jako "chłopczyca". Jak się okazało - nie było to łatwe. "Bywało, że przychodziłam na castingi, a reżyserzy zupełnie mnie nie poznawali. Kiedy się im przedstawiałam, słyszałam zdziwione komentarze: 'Jesteś taka... kobieca i dziewczęca'. A czego się spodziewali? Że przyjadę na motocyklu? Że stanie przed nimi wytatuowana laska kipiąca gniewem i agresją?" - wspominała.

W końcu jednak Rapace znalazła odpowiednie dla siebie kreacje. W filmie "Sherlock Holmes: Gra cieni" (2011), drugiej odsłonie przygód genialnego detektywa i jego przyjaciela doktora Johna Watsona, Szwedka wcieliła się w pomagającą głównym bohaterom Cygankę Simzę Heron. Rok później wystąpiła w "Prometeuszu" Ridleya Scotta, prequelu słynnego "Obcego". 

Dla Rapace współpraca z tak uznanym reżyserem była niemałym przeżyciem. Mówiła potem: "Kiedy się spotkaliśmy, pomyślałam, że nawet jeśli nie dostanę angażu, to i tak jestem szczęściarą, że poznałam go osobiście".

"Czy wzorowałam się na Sigourney Weaver i jej oryginalnej kreacji w 'Obcym'? Cóż, ona na pewno była dla mnie inspiracją. Po raz pierwszy zobaczyłam ten film jako nastolatka i kompletnie oszalałam na jego punkcie, a Sigourney była pierwszą żeńską gwiazdą kina akcji. To oczywiste, że pragnę iść w jej ślady" - zdradziła.

Powyższą tendencję dało się zauważyć w kolejnych produkcjach aktorki. W tym samym, 2012 roku, na ekrany wszedł erotyczny thriller "Namiętność" w reżyserii Briana De Palmy, w którym Rapace wcielała się w pracownicę międzynarodowej agencji reklamowej. Główną osią filmu była rywalizacja granej przez nią bizneswoman z atrakcyjną i pewną siebie przełożoną (Rachel McAdams). Z kolei w "Czasie zemsty" (2013) Nielsa Ardena Opleva Szwedce partnerował Colin Farrell. Ten naładowany akcją thriller opowiadał o dwojgu ludzi szukających tytułowego zadośćuczynienia. On chciał pomścić śmierć swojej żony i córki, ona - wytropić pijanego kierowcę, przez którego omal nie straciła życia.

Film posiadał dla Rapace niebagatelny kontekst autobiograficzny. "Kiedy skończyłam 14 lat, zaczęłam obsesyjnie myśleć o tym, w jaki sposób mogę odegrać się na swoim ojcu" - opowiadała w wywiadzie. - "Miałam poczucie, że zostałam przez niego skrzywdzona. Targały mną silne emocje. To przecież nie ja zadecydowałam o tym, że będę dorastać bez ojca... Wreszcie doszłam do wniosku, że muszę mu wybaczyć i zamknąć ten rozdział. Nawet gdybym zapukała do jego drzwi i rzuciła mu w twarz jakąś obelgę, nikt by na tym nic nie zyskał".

W skomplikowanej relacji w końcu doszło do pojednania. "Ojciec zmarł pięć lat temu" - mówiła Rapace w 2011 roku. - "Zanim odszedł, byłam już w stanie powiedzieć mu, że mu wybaczam i że go rozumiem".

W kolejnych dwóch produkcjach Szwedce towarzyszył na ekranie Tom Hardy. Para pojawia się w 2014 roku w "Brudnym szmalu" i rok później w "Systemie". Scenariusz drugiego z wymienionych filmów oparty był na książce Toma Roba Smitha. Opowiadał o serii tajemniczych morderstw popełnionych na dzieciach w Związku Radzieckim w latach 50. Rapace grała męża policjanta badającego zagadkową sprawę (w tej roli Hardy).

Rapace pozostała jednak przy szybkim i pełnym napięcia kinie akcji. W 2017 roku wystąpiła w szpiegowskim thrillerze Michaela Apteda "Tożsamość zdrajcy". Szwedka wcieliła się w nim w agentkę Alice Racine, niegdyś asa wywiadu, dziś odsuniętą od czynnej służby, która zostaje niespodziewanie wezwana na miejsce przesłuchania mężczyzny podejrzanego o planowanie ataku na Londyn.

Praca na planie produkcji okazała się dla Rapace zupełnie nowym wyzwaniem. Aktorka zdecydowała się bowiem na samodzielne wykonywanie znacznej części scen walki i ewolucji kaskaderskich. "Myślę, że do tej pory nie wiedziałam, co to ból - doznałam jednak kilku kontuzji i teraz wiem to już bardzo dobrze" - komentowała później tę sytuację.

Rok 2017 przyniósł Szwedce także, jak sama to określiła, najtrudniejszą rolę w karierze. 

W emitowanym przez Netflix obrazie "Seven Sisters" (inny tytuł - "What Hapenned to Monday"), Rapace zagrała... siedem różnych postaci. Utrzymany w stylistyce science-fiction film opowiadał o siedmioraczkach, które walcząc o przeżycie, muszą się ukrywać. Na Ziemi, w przeludnionym świecie, obowiązuje bowiem prawo, pozwalające na posiadanie tylko jednego dziecka.

Bohaterki Rapace noszą imiona odpowiadające kolejnym dniom tygodnia. Kiedy jedna z nich - tytułowa Monday - znika, życie pozostałych kobiet zostaje postawione do góry nogami.

"To była najtrudniejsza rzecz, jaką robiłam. Bardzo długie, techniczne ujęcia - niesamowicie skomplikowane. Pochłonęło mi to całe życie na jakieś pięć miesięcy. Grałam tam siedem różnych postaci. Nie chciałam, żeby wypadły stereotypowo lub karykaturalnie - jako ta zawstydzona, ta chłopczyca czy ta urocza. Dlatego przygotowałam sobie różne perfumy dla każdej z nich. Kiedy zmieniałam się z jednej w drugą, musiałam się umyć, przebrać perukę, popsikać się nowym zapachem, włączyć inną muzykę. To było jak rytuał" - opowiadała aktorka.

W grudniu premierę ma mieć nowy film Netflixa z Rapace - "Bright". Szwedce partnerował będzie w nim m.in. Will Smith. 

Aktorka zaprezentuje nam w nim z pewnością kolejną silną, zdeterminowaną i odważną kobiecą postać. "Niełatwo mnie zmusić do czegokolwiek" - przyznaje. "Chyba dlatego, że jestem na swój sposób krucha i wrażliwa, wytworzyłam wokół siebie ochronną skorupę. Kiedy odczuwam strach lub zdenerwowanie, sprawiam wrażenie twardej".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Noomi Rapace
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy