Reklama

Niemcy w żalu po śmierci reżysera

Niemieccy filmowcy i miłośnicy kina są wstrząśnięci nagłą śmiercią producenta, scenarzysty i reżysera Bernda Eichingera, znanego m.in. z filmów "Imię Róży", "Pachnidło" czy "Upadek".

61-letni Eichinger zmarł w poniedziałek, 24 stycznia, wieczorem w Los Angeles. Podczas kolacji z rodziną i przyjaciółmi miał zawał. We wtorek wieczorem rodzina Eichingera poinformowała o jego śmierci.

"Nasze kino straciło nie tylko najbardziej znamienitego producenta ostatnich dziesięcioleci, ale też swego najbardziej zagorzałego inicjatora i marzyciela" - oświadczyła w środę, 26 stycznia, kanclerz Niemiec Angela Merkel.

"Miliony zawdzięczają mu poruszające chwile w kinie. Będzie on dalej żył w swoich filmach" - dodała.

Reklama

"Bernd Eichinger był może największym i najbardziej oryginalnym producentem filmów w powojennej historii Niemiec, być może jedynym światowego formatu" - powiedział dyrektor Niemieckiej Akademii Filmu i Telewizji w Berlinie Jan Schuette.

"Niemiecki świat filmu stracił nie tylko producenta, ale tez swój własny głos" - dodał.

Bernd Eichinger współtworzył przez minione 30 lat około 70 filmów. Jednym z pierwszych jego sukcesów był obraz "My, dzieci z dworca Zoo" z 1981 roku, oparty na wspomnieniach 15-letniej narkomanki z Berlina Zachodniego Christiane F.

Zrealizował duże międzynarodowe projekty, jak film fantasy "Niekończąca się opowieść", obraz "Imię Róży" na podstawie powieści Umberto Eco, z Seanem Connerym w głównej roli oraz trylogię "Resident-Evil". Był również autorem scenariusza oraz producentem filmu "Upadek" z 2004 roku, ukazującego Adolfa Hitlera w ostatnich dniach przed śmiercią. W 2005 roku obraz ten otrzymał nominację do Oscara. Także "Kompleks Baader-Meinhof", przedstawiający historię lewackiej bojówki Frakcja Czerwonej Armii (RAF), został nominowany do Oscara oraz Złotych Globów w 2009 roku.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy