Reklama

Naprawdę szczęśliwa?

W piątek, 16 marca, na ekrany polskich kin wchodzi nagrodzony na zeszłorocznym festiwalu w Sundance komediodramat "Happy, happy".

W 2012 roku obraz w reżyserii Anne Sewitsky ("Absolutnie prawdziwa miłość") był norweskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film obcojęzyczny.

Główną bohaterką "Happy, happy" jest Kaja (Agnes Kittelsen), niepoprawna optymistka, dla której najważniejsza jest rodzina. I to nawet pomimo tego, że jej mężem (Joachim Rafaelsen) jest mężczyzna , który woli iść na polowanie, zamiast się z nią kochać. Życie nie jest usłane różami, mówi sama sobie.

Trudno jej jednak utrzymać emocje na wodzy, kiedy obok wprowadza się idealna para: Sigve (Henrik Rafaelsen) i Elisabeth (Maibritt Saerens). Taka, jaką sama chciałaby stanowić ze swoim mężczyzną. Są zgrani, zakochani, rozumiejący się bez słów i mają... adoptowane etiopskie dziecko.

Reklama

Nowi sąsiedzi otwierają Kai oczy na wiele spraw. To przebudzenie niesie konsekwencje dla wszystkich wkoło. Kiedy przychodzi Boże Narodzenie, staje się oczywiste, że nic nie będzie tak jak wcześniej. Niezależnie od tego, jak Kaja będzie się starać.

Losy dwóch par nierozerwalnie się połączą. Zwłaszcza, gdy okaże się, że mąż Kai jest najpewniej... gejem, a ona sama wda się w romans z przystojnym sąsiadem!

Ten norweski komediodramat, który rozkłada na czynniki pierwsze dwie zatrute małżeńskie pary, potrafi być nieprzewidywalny, ale ma wiele do zaoferowania - piały o filmie media w Stanach. - To jeden z tych niewielu filmów kinowych, które są prawdziwie i dojrzałe.


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Happy, Happy | Happy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy