Reklama

Największa scena "Miasta44"

W sobotę, 6 lipca w głównym wydaniu "Wiadomości" TVP1 będzie można obejrzeć realizację jednej z największych i najtrudniejszych scen filmu Jana Komasy "Miasto44".

W scenie wyjścia z kanału weźmie udział aż 140 statystów. W postprodukcji scena ta zostanie wzbogacona o budynek Prudentialu. Koproducentem filmu, którego budżet wynosi 24 mln zł, jest Telewizja Polska.

Wrocławskie sceny realizowane będą przy ul. Nehringa, a następnie przy ul. Łukasińskiego/Miernicza. Na etapie postprodukcji, dzięki technologii komputerowej, scena wyjścia z kanału zostanie wzbogacona o budynek Prudentialu - miejsce nadania pierwszego polskiego sygnału telewizyjnego (1938 r.).

"Miasto44" to uniwersalna opowieść o odwadze i poświęceniu, o uczuciach towarzyszących ludziom podczas 63 dni walk w Powstaniu Warszawskim. To historia życia walczącego miasta, dojrzewania w obliczu tragedii i śmierci, marzeniach i cenie, jaką się za nie płaci. To jednocześnie największa produkcja w polskiej kinematografii 2014 r. i pierwszy film o powstaniu warszawskim od czasu "Kanału" Andrzeja Wajdy.

Reklama

Film nie opowiada w natrętny sposób o patriotyzmie, nie poucza - mówi o emocjach, przeżyciu pokoleń, daje do myślenia. Jednocześnie wpisuje się w coraz wyraźniej obecną potrzebę i trend "nowoczesnego patriotyzmu" - świadomości i dumy z polskiej historii, ale "nieprzegadanej", patrzącej w przyszłość, nie martyrologicznej.

Reżyserii "Miasta44" podjął się Jan Komasa, który należy do najzdolniejszych i najczęściej nagradzanych filmowców młodego pokolenia w Polsce. Studiował na Wydziale Reżyserii Łódzkiej Szkoły Filmowej. W 2003 roku nakręcił etiudę "Fajnie, że jesteś", która zdobyła nagrodę na Festiwalu Filmowym w Cannes w sekcji Cinefondation. W wieku 23 lat wyreżyserował jedną z 3 części filmu "Oda do Radości", wielokrotnie prezentowanego na polskich i zagranicznych festiwalach. Jego ostatni film "Sala samobójców" zdążył już wyrobić sobie markę filmu kultowego, zdobywając przy tym wiele prestiżowych nagród na polskich i zagranicznych festiwalach.

- Jestem młodym człowiekiem i podobno mam jeszcze czas. 69 lat temu ludzie w moim wieku i młodsi oddawali jednak swój czas i krew z własnej woli, masowo, tak jak dziś masowo kupują telefony komórkowe czy bilety do Londynu - mówi Komasa.

- Ludzie w pogoni za życiem lepszej jakości jakby zapomnieli o tym, co się tu działo. Albo nie chcą pamiętać. Tęsknota jednak wyziera raz po raz - ja czuję ją bardzo, szczególnie gdy wyją syreny o godz. 17 w ten jeden wyjątkowy dzień w roku. Zrozumiałem, że trzeba otworzyć oczy. Zrozumiałem, że noszę w sobie dług wobec moich rówieśników tamtego czasu. Zrozumiałem, że w wolnej Polsce, o której oni tylko marzyli, muszę walczyć o te ich marzenia, walczyć na mój sposób. Postanowiłem złożyć im hołd tym filmem. Otworzyć ludziom oczy - zapowiada reżyser "Miasta 44".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jan Komasa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy