Reklama

Najgorsze i najlepsze polskie sequele

Sequele można podzielić na dwie bardzo proste kategorie: dobre i złe. Dobre niejednokrotnie przewyższają pierwowzór, złe natychmiast do niego odsyłają. Najlepszy przykład złapania się w pułapkę sequeli to próba wyciśnięcia resztek z pierwszej części.

Zlepiona naprędce fabuła, nietrafione odwołania do poprzedniczki i obecność charakterystycznych bohaterów, którzy powtarzają swoje kwestie.

Kontynuacje lubią powtarzać elementy ze swych poprzedników, ale trudno w oparciu o nie skonstruować cały film. Oczywiście da się to zrobić, ale należy się spodziewać, że może z tego wyjść groteskowa hybryda. Taki "Ryś" albo co gorzej "Yyyyreek!!!".

Sequel popularnego i kasowego filmu to zwykle gwarancja zysku, więc niektórzy pragną go tylko jak najszybciej pomnożyć. Na szczęście zdarza się, że za pobudkami finansowymi idzie też artystyczna koncepcja. Dzięki temu otrzymujemy filmy, które wykorzystują środki użyte przy poprzednich częściach nie do odtworzenia, ale stworzenia równie porywającej historii - przykładem "Psy 2. Ostatnia krew" czy "Nie ma mocnych".

Reklama

Tym razem pod lupę bierzemy najlepsze i najgorsze polskie sequele. Wciąż powstają, ale czy nasz filmowy świat byłby gorszy od kilku z nich?

Najmniej udane polskie sequele:

''Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja''
(reż. Jerzy Gruza)

Program "Wielki Brat" okazał się telewizyjną rewolucją. Miliony widzów pokochały podglądactwo, a uczestnicy chętnie się obnażali (czasem niestety zbyt dosłownie). Szybko postarano się, by sukces z małego ekranu powtórzyć na dużym. O ile pierwszą część, "Gulczas, a jak myślisz", można jeszcze potraktować w kategorii cynicznego żartu z ulubieńcami w głównych rolach, o tyle część druga budzi już wyłącznie niesmak. To już nie odgrzewany kotlet, to ubogi posiłek złożony z sucharów. Bohaterowie wzbogaceni o napływ postaci z nowej serii programu są ponownie uwikłani w naiwną intrygę, tym razem z elementami science-fiction. Film ma śmieszyć, ale wzbudza raczej uśmiech politowania. Chyba najlepszym sposobem na wytrwanie do końca jest oczekiwanie na sceny ze znakomitym Januszem Rewińskim. Jego obecność w tej produkcji świadczy, że nawet z kiepskiego filmu można wyjść obronną ręką. No, ale trzeba być aktorem. Gulczas, a jak myślisz?

Zobacz fragment filmu "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja'':


"Ryś"
(reż. Stanisław Tym)

Po sukcesie "Misia" było tylko kwestią czasu, by ktoś podjął się próby dokooptowania mu rodzeństwa. Kolejna odsłona przygód Ryszarda Ochódzkiego obroniła się jeszcze w "Rozmowach Kontrolowanych". Stanisław Tym z jakiegoś powodu dojrzał jednak do pomysłu, by po prawie trzydziestu latach znów wykorzystać sukces filmu i spłodził nieszczęsnego "Rysia". Główny bohater musiał się w związku z tym przenieść w zupełnie inne realia, co wymagało świeżej porcji gagów o podobnym jak przy pierwszej części absurdalnym posmaku. Film zawiera w sobie śladowe ilości śmiesznych scen, ale odstaje od rzeczywistości . "Miś" ściśle przylegał do ówczesnej sytuacji w Polsce i potrafił codzienne absurdy życia przetworzyć na pełne humoreski sceny. Czasy się zmieniły, ale poziom absurdu w naszym kraju wciąż jest wysoki czego "Ryś" niestety nie wykorzystał. To zdecydowanie nie jest kontynuacja na miarę naszych możliwości.

Zobacz zwiastun filmu "Ryś":


"Złoto dezerterów"
(reż. Janusz Majewski)

Twórcy zachęceni sukcesem "C.K. Dezerterów" postanowili szybko przenieść swoich bohaterów w nową intrygę. Tak bardzo chcieli ulepszyć nową wersję, że niestety przedobrzyli. Natłok pomysłów i zdarzeń nie zmieścił się w zaproponowanej formule. Do Marka Kondrata i Wiktora Zborowskiego dołączyli m.in. Bogusław Linda, Jan Englert, Piotr Gąsowski, czy Katarzyna Figura. Obsada została poszerzona o kolejne gwiazdy, a misja do spełnienia rozrosła się w zawiłą akcję. Niewątpliwie wpływ na jakość drugiej części ma fakt, że scenariusz "C.K. Dezerterów" został oparty na książce natomiast druga część to już dzieło samego reżysera. Nie pomaga rewelacyjna obsada i zabawne skądinąd dialogi i scenki. Jeśli ktoś uprze się jednak, by obejrzeć do końca, niech będzie psychicznie przygotowany na nietypowe wcielenie Bogusława Lindy.

Zobacz fragment filmu, w którym pojawia się Bogusław Linda:


"Młode wilki 1/2"
(reż. Jarosław Żamojda)

Ten dodatek przy tytule można uznać za nieprzypadkowy i odczytywać jako poziom produkcji. Ani to udana kontynuacja, ani dobry film, twórcy poszli po łebkach i zrealizowali produkt wyrabiając jedynie 50% normy. Pierwsza część pomimo pewnej naiwności podejmowała tematy ciekawe - perypetie i problemy polskich nastolatków w latach 90. Film nie jest sequelem, ale prequelem i cofa się w przeszłość. Cofa się też na wielu innych poziomach. Druga część kuleje już na poziomie scenariusza, przez co cały film się chwieje. Mimo że film odwzorowuje co się działo w ówczesnych latach - lewe interesy, handel spirytusem - nie ma pomysłu na historię nastoletnich bohaterów w związku z czym niedociągnięcie goni niedociągnięcie. Oko widza może cieszyć młoda Anna Mucha. Prequel jest jeszcze trudniejszy do zrealizowania, bo twórcy muszą stworzyć podkład do zdarzeń, które widzowie już znają. W tym przypadku zawiedli.

Zobacz fragment filmu "Młode wilki 1/2":


"Och, Karol 2"
(reż. Piotr Wereśniak)

Film nie jest wprawdzie kontynuacją przygód Karola, ale próbą odświeżenia jego perypetii w nowej odsłonie i obsadzie. Temat filmu - Karol, żona i kochanki - dawał spore pole do popisu, mogła powstać z tego ciekawa wariacja, ale nie bez powodu produkcja figuruje w naszej kategorii najgorszych kontynuacji. Kiedy już pogodzimy się z pytaniem "Ale po co?" można szukać pozytywów. Karol (Piotr Adamczyk) jest notorycznym podrywaczem i przez jego życie przewija się mnóstwo kobiet (Małgorzata Socha, Marta Żmuda Trzebiatowska, Katarzyna Zielińska, Małgorzata Foremniak, Katarzyna Glinka) więc mogła z tego powstać emocjonalna i erotyczna bomba. Niestety bomba okazuje się niewypałem, z którego przez cały film tli się zapach porażki. Dodano nawet smaczek w postaci Anny Muchy w roli lesbijki, ale i to nie pomogło. Film cierpi na atakującą wiele polskich komedii chorobę - sztuczność. Życie niczym z amerykańskiego serialu. Bogactwo, piękne plenery i architektura, a bohaterowie wolą miłosne uciechy uprawiać w bieliźnie. Ech, Karol...


Najlepsze polskie sequele:

"Człowiek z żelaza"
(reż. Andrzej Wajda)

Ciąg dalszy historii prostego, skromnego człowieka - Mateusza Birkuta - którego losy próbowała przywołać w "Człowieku z marmuru" studentka reżyserii Agnieszka, zagrana przez debiutującą na ekranie Krystynę Jandę. Kontynuacja, ale w zasadzie zupełnie inne historia i obraz przemian, jakie dokonały się na przestrzeni lat w Polsce. Tym razem centralną postacią staje się syn Birkuta, Maciek Tomczyk (w obu rolach Jerzy Radziwiłowicz), który podobnie jak ojciec próbuje walczyć z uciskiem komunistycznej władzy. Historia rodziny Birkutów jest tylko małym punktem na karcie tamtejszych wydarzeń, ale niesie z sobą ogromny ładunek symboliczny. Losy bohaterów obrazują tak naprawdę losy całego narodu. Wajda bardzo sugestywnie przeniósł na ekran ówczesne znoje i niepokoje. "Człowiek z żelaza" tchnie jeszcze większym autentyzmem, dokumentalną wręcz realizacją, bo to w końcu film napisany przez samo życie.

Zobacz fragment "Człowieka z żelaza":


"Psy 2. Ostatnia krew"
(reż. Władysław Pasikowski)

Kino gangsterskie w polskim wydaniu. Bogusław Linda w roli Franza Maurera, co przylgnęło do niego na resztę życia. Druga część to znów policyjne i gangsterskie starcia, przelew krwi i obraz brutalnego świata przestępczego. Sukces zarówno pierwszej, jak i drugiej części leży jednak w tym, co znajduje się pod powierzchnią. Gdyby liczyło się tylko i wyłącznie wykonanie powierzonego bohaterom zadania, kontynuacja mogłaby znudzić. Ale w gruncie rzeczy "Psy" to nie tylko film akcji i porachunki bandytów. Najważniejsze rzeczy odbywają się na płaszczyźnie psychologicznej, co jeszcze bardziej uwidacznia się w drugiej części głównie za sprawą głównego bohatera. Franz Maurer jest cynicznym twardzielem, ale jego działania są umotywowane. Kieruje nim bunt i rozgoryczenie, a swoje działanie postrzega jako misję.

Zobacz fragment filmu "Psy 2":


"Kiler-ów 2-óch"
(reż. Juliusz Machulski)

Druga część przygód "seryjnego mordercy" Jurka Kilera (Cezary Pazura) wykorzystuje poprzedni schemat, ale uzupełnia go nowymi pomysłami. Film obfituje w zaskakujące zwroty akcji, wciągające wątki i kolejny zestaw cytatów do zapamiętania. Kiler, który próbuje ułożyć sobie życie jako praworządny obywatel, szybko zostaje pozbawiony tej nadziei. Zatargi z mafią i gangsterami nigdy nie odchodzą w niepamięć. Siłą kontynuacji znów jest obsada, dzięki czemu bardzo łatwo zapamiętać poszczególnych bohaterów, których jest mnóstwo i na dodatek każdy zaplątany w przeróżne intrygi - niezapomniany Janusz Rewiński w roli "Siary", Jerzy Stuhr jako komisarz Ryba, czy ponętna Katarzyna Figura w roli żony "Siary". Do tego grona dołącza niezwykle barwna Jolanta Fraszyńska jako nimfomanka, powściągliwy profesjonalista od zabijania "Szakal", czy... Cezary Pazura, który wciela się w podwójną rolę. Druga część w niczym nie ustępuje pierwszej, wydaje się po prostu jej naturalną kontynuacją.

Zobacz fragment filmu "Kiler-ów 2-óch":


"Vabank II czyli riposta"
(reż. Juliusz Machulski)

Kolejne perypetie Henryka Kwinto (Jan Machulski) i Gustawa Kramera (Leonard Pietraszak). Tym razem to Kramer wychodzi z więzienia i ma powody, by zemścić się na swoim nieprzyjacielu. Szykuje wyszukaną intrygę, ale jak to w przypadku wszelkich intryg bywa - bardzo łatwo zastąpić ją inną, co też czyni Kwinto. Film w dużej mierze bazuje na sprawdzonych sposobach z pierwszej części, ale jest wiele pomnożonych i ulepszonych elementów z naciskiem na sceny humorystyczne. To wciąż tak samo sprawnie skonstruowana komedia kryminalistyczna, która przypomina amerykańskie dokonania w tym zakresie i czerpie z nich choćby w zakresie scenografii i kostiumów. Widz jest trzymany w napięciu do samego końca, a pomimo powagi sytuacji film jest utrzymany w lekkiej i żartobliwej konwencji, podkreślanej dodatkowo przez muzykę. To jeden z tych przykładów sequeli, które ogląda się nawet chętniej niż część pierwszą.

Zobacz fragment filmu "Vabank II":


"Nie ma mocnych" (i "Kochaj albo rzuć")
(reż. Sylwester Chęciński)

Nieśmiertelna historia o samych swoich, czyli w zasadzie o nas, Polakach. Komediowa trylogia skazana na wieczny sukces ze względu na bezbłędne odtworzenie naszego charakteru i przywar. Wspaniałe kreacje głównych bohaterów, którzy od lat prowadzą ze sobą konflikt przez płot. Prosta i szczera historia, niestarzejące się, celne dialogi i komizm ukryty w każdej prześmiewczej scenie. Pierwsze dwie części rozgrywają się na polskiej wsi i oscylują wokół rodowo-pokoleniowych sporów, "Kochaj albo rzuć" przenosi się na grunt amerykański i ma wyraźniej słodko-gorzki posmak. Zmiana realiów i zetknięcie się dwóch zupełnie odmiennych obyczajowości daje możliwość nasycenia dialogów odrobiną gorzkiej refleksji. Siłą i motorem napędowym całej trylogii są naturalnie Pawlak (Wacław Kowalski) i Kargul (Władysław Hańcza), którzy w bezpretensjonalny sposób pobudzają nas do śmiania się z samych siebie.

Zobacz fragment filmu "Nie ma mocnych":


A jakie są wasze typy? Które sequele są - waszym zdaniem - najbardziej udane, a które nigdy nie powinny powstać?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy