Reklama

Miley Cyrus czy Miley Stewart?

To, co przyciąga młodych widzów do Miley Cyrus i jej bohaterki Hannah Montany, to - obok wciągającej, komediowej fabuły i świetnych piosenek - wyjątkowe podobieństwo prawdziwej historii aktorki i jej ekranowych losów. W wersji kinowej, która zadebiutuje u nas 17 kwietnia, te nawiązania idą jeszcze dalej.

Miley Stewart coraz gorzej radzi sobie z popularnością swojego alter ego - Hannah Montany. Nastoletnia gwiazda czuje się zagubiona w świecie show-biznesu i nie bardzo wie, jak sobie z tym wszystkim radzić. Na szczęście, u boku ma kochającego, mądrego ojca, który postanawia wysłać ją w rodzinne strony, by przypomniała sobie, jak to jest być zwykłą dziewczyną...

Scenarzyści serialu - a teraz i filmu - twierdzą, że realizmu tej historii dodał fakt, iż w głównych rolach obsadzono córkę i ojca. Twórcy chętnie wykorzystywali obserwacje dotyczące ich wzajemnej relacji i uwzględniali je w scenariuszach kolejnych odcinków. Sceniczne doświadczenia Billy'ego Raya Cyrusa, a także fakt, że oboje z Miley pochodzą z Południa (co związane jest nie tylko z akcentem, ale i mentalnością oraz systemem wartości) znalazły odzwierciedlenie na ekranie. - Stało się tak, że sztuka imitowała życie, a życie z kolei zaczęło imitować sztukę - śmiał się Billy Ray Cyrus. - Początkowo wcale tego nie planowaliśmy, ale tak po prostu wyszło.

Reklama

W wersji kinowej postanowiono zatem ten ważny wątek jeszcze bardziej pogłębić.

- Gdy w Los Angeles rozpoczyna się akcja filmu, Miley znajduje się pod potężną presją swego gwiazdorskiego alter ego, Hannah Montany. Zmartwiony ojciec proponuje zagubionej nastolatce powrót do rodzinnego miasteczka - tłumaczył Billy Ray Cyrus. - Te kwestie są bliskie moim własnym doświadczeniom. Miałem przecież podobne problemy. Mój ojciec zawsze powtarzał, że dobrze jest wiedzieć, jaki następny ruch wykonać na życiowej drodze. Ale mówił też, iż najważniejsze jest to, aby pamiętać, skąd się pochodzi, nigdy nie zapominać o własnych korzeniach. O tym przede wszystkim opowiada nasza historia.

Potwierdzała to Miley. - Nasz film przypomina, że dobrze jest zatrzymać się i pomyśleć: kim jestem, czego pragnę, dokąd zmierzam? W moim prywatnym życiu sama musiałam to nie raz uczynić. W Nashville czuję się jak w domu. Musisz powrócić do realnego świata - oto moim zdaniem najważniejsze przesłanie naszego filmu.

Miley Cyrus nie kryje, że jej losy bardzo przypominają perypetie Hannah Montany. A jej miłość do rodzinnych stron jest równie wielka jak fikcyjnej bohaterki. - Nashville to ja - śmiało to mogę powiedzieć. Nashville mnie ukształtowało, tam się wychowałam i tam zawsze wracam - tłumaczyła. - Mam nadzieję, że wychodząc po seansie, ludzie będą mieli wrażenie, że byli u mnie w domu z wizytą.

Dla jej ojca, Billy'ego, powrót na czas zdjęć na rodzinną farmę był wręcz wzruszający. Tu mieszkał przecież wraz z Miley do czasu, gdy ukończyła 13 rok życia. - Po skończonej pracy łaziła po drzewach, jeździła konno. Zupełnie jak w nie tak dawnych jeszcze czasach mojej młodości - wspominał rozrzewniony tata.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hannah Montana | nashville | Miley Cyrus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama