Reklama

Michał Żebrowski: Styl i efekty

"Przyjemniej jest tworzyć coś, co staje się nie tylko rentowne, ale za co ludzie nas lubią i szanują" - mówi Michał Żebrowski, aktor i współzałożyciel teatru. Artysta został ambasadorem i jurorem w konkursie dla młodych przedsiębiorców.

"Przyjemniej jest tworzyć coś, co staje się nie tylko rentowne, ale za co ludzie nas lubią i szanują" - mówi Michał Żebrowski, aktor i współzałożyciel teatru. Artysta został ambasadorem i jurorem w konkursie dla młodych przedsiębiorców.
Wyznaję zasadę, że trzeba być punktualnym, nie krytykować innych i nie leniuchować w pracy - przekonuje Michał Żebrowski /Michał Baranowski /AKPA

Został pan ambasadorem światowej inicjatywy dla młodych przedsiębiorców zaangażowanych społecznie, w której Polska po raz pierwszy bierze udział. Dlaczego zdecydował się pan wesprzeć projekt The Venture?

Michał Żebrowski: - Ponieważ z sentymentem wspominam szansę, jaką Polska dała mi wtedy, kiedy byłem młodym człowiekiem wchodzącym w życie. Mam na myśli wszelkiego rodzaju konkursy artystyczne, w których brałem udział, zdobywając nagrody. Utwierdzały mnie one w przekonaniu, że podjęta przeze mnie droga może być słuszna. Dzisiejsza Polska zasługuje na nowe paliwo, które sprawi, że młodzi ludzie uruchomią swoją innowacyjność, przedsiębiorczość i myślenie spragnione sukcesu. Marzę o tym, żeby coraz większa liczba Polaków, którzy szlachetnymi pomysłami na biznes wchodzą na salony świata, rozsławiała nasz kraj i tworzyła rzeczy pożyteczne dla innych, jednocześnie dążąc do własnego rozwoju.

Reklama

Pomysł na biznes w jakiej kategorii mógłby odnieść sukces?

- W ubiegłym roku te wygrane były z tak przeróżnych dziedzin, że trudno to ocenić. Program The Venture wygrał wtedy człowiek z Santiago w Chile. Na obrzeżach tego miasta dominują małe sklepy, w których żywność sprzedaje się głównie w dużych opakowaniach. Większości mieszkańców tych obszarów nie stać na kupowanie tak dużych opakowań, a mniejsze oferowane są w znacznie wyższych cenach za kilogram, niż opakowania wielkogabarytowe. By rozwiązać ten problem, zwycięzca wprowadził do małych sklepów dystrybutory, za pomocą których do specjalnych małych opakowań wielokrotnego użytku można odmierzyć taką ilość ryżu, fasoli czy cukru, jaka jest potrzebna kupującemu. Korzystając z dystrybutorów, klienci płacą tylko za produkt, nie za opakowanie, co znacznie obniża koszty. Dzięki temu ludzie mogą kupować mniejsze porcje, na które ich stać. Imponuje mi wrażliwość społeczna tego człowieka - u podstawy jego myślenia nie wyczuwa się chęci zarobienia pieniędzy za wszelką cenę, wyróżnienia się świetnym samochodem. Jego drogę do sukcesu odbiera się z szacunkiem. On odniósł sukces, bo był dobry i jest uczciwym człowiekiem.

Pasja powinna być ponad chęć zysku?

- Jeżeli tworzymy coś pożytecznego, co jest naszą pasją, o wiele mniej męczący jest sam proces dochodzenia do potencjalnego zysku. Jednocześnie nasz wysiłek jest kilkakrotnie większy, bo jest naturalny. Robiąc coś, co nie jest zgodne z naszym powołaniem, nawet jeśli jest to finansowo atrakcyjne, na pewno nie wkładamy w to tyle pracy i serca, ile wkładalibyśmy w projekt, który dostarcza więcej osobistej satysfakcji. Od początku wiadomo, że takie przedsięwzięcie ma mniejsze szanse na sukces. Poza tym przyjemniej jest tworzyć coś, co staje się nie tylko rentowne, ale za co ludzie nas lubią i szanują.

Jak pan wspomina swoje początki, kiedy zakładał pan teatr?

- Najtrudniejsze było poradzenie sobie ze świadomością ryzyka, jakie na siebie bierzemy, zakładając teatr prywatny, z ograniczonymi finansami. Chcieliśmy stworzyć teatr dla widzów, którzy będą oglądali spektakle oparte na wielkiej literaturze i zrealizowane przez twórców na wyższym poziomie niż ogólnie akceptowany. Motywacja, żeby zrealizować to marzenie i dokonać czegoś, z czego możemy być dumni, była ogromna. Wiedzieliśmy, że jeżeli widzowie przyjdą na dobre przedstawienie to powiedzą o nim trzem osobom, jeżeli przyjdą na złe - powiedzą dziewięciu. Ta zasada zawsze będzie aktualna i dopóki robimy coś, pod czym mogę się z czystym sumieniem podpisać, to wiem, że jesteśmy na dobrej drodze.

Jaki jest pana przepis na sukces?

- Moim wspólnikiem jest starszy ode mnie reżyser Eugeniusz Korin, człowiek o niezwykłym doświadczeniu, pracowitości i sumienności. Wiele się od niego uczę. Wiem, że w każdej instytucji kluczowi są ludzie. Dobry, lojalny pracownik jest jak pięciu średnich. Mamy szczęście współpracować z ludźmi, którzy lubią teatr i identyfikują się z jego sukcesami. Ponadto wyznaję zasadę, że trzeba być punktualnym, nie krytykować innych i pracować tak, żebyś nigdy nie mógł sobie zarzucić, że zawaliłeś, bo byłeś leniwy. Każdy z nas reprezentuje siebie jakością swojej pracy - liczą się zarówno jej efekty, jak i styl, w jakim osiągamy zamierzone cele.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Michał Żebrowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy