Reklama

Męski obiekt pożądania

Ubiegły rok był dla Scarlett Johannson niezwykle ważny i to zarówno ze względów zawodowych, jak i prywatnych. Udało jej się zagrać w kilku dobrze przyjętych filmach oraz znaleźć czas na ślub z ukochanym - aktorem i producentem, Ryanem Reynoldsem.

Jest piękna, seksowna i utalentowana, a na dodatek, co niezbyt częste w show-biznesie, ma dobrze poukładane w głowie. Wie, czego chce i wytrwale do tego dąży, co w dużej mierze świetnie wpływa na jej karierę. Jest tak ambitna i pracowita, że nawet kiedy kręci film za filmem, nie narzeka. Lubi swój zawód i nowe wyzwania.

Ostatnio stworzyła niezapomniane role w dziełach Woody'ego Allena: dramacie "Wszystko gra", komedii "Scoop - Gorący temat" oraz komediodramacie "Vicky Cristina Barcelona", a także obrazie kostiumowym "Kochanice króla" i ekranizacji legendarnego komiksu "Spirit - Duch miasta".

Reklama

Aktorka przyznaje, że nie lubi drukowanych historii rysunkowych, ale pomimo tego zdecydowała się zagrać w tym ostatnim obrazie.

"Przyjęłam propozycję zagrania w filmie ze względu na Franka Millera. Uwielbiam jego Sin City300. Po obejrzeniu tych produkcji stwierdziłam, że musi być bardzo ciekawym facetem. Kiedy dostałam scenariusz, nie widziałam się w żadnej z ról. Najbliższa była mi Silken Floss, ale jej postać została bardzo ogólnie naszkicowana. Mimo to spotkałam się z Frankiem. Umówiliśmy się na obiad i rozmawialiśmy przez trzy godziny. Pod koniec spotkania dodałam zrezygnowana: Bardzo żałuję, że żadna z ról nie pasuje do mnie! A Frank odpowiedział mi, że pomyśli o tym. I tak też się stało - rozbudował moją rolę" - wyznaje gwiazda.

W filmie Millera Johannson wciela się w piękną asystentkę Octopusa, czarnego charakteru "Spirit ...".

"Jest niesłychanie mądrą kobietą, która wygląda świetnie w krótkiej spódnicy. Wabi mężczyzn z pełnym wyrachowaniem. Dzięki temu udaje się jej zwabić Ducha do jej kryjówki" - opowiada artystka.

Za kilkanaście dni, pod koniec listopada, artystka skończy 25 lat. W tak młodym wieku udało jej się bardzo dużo osiągnąć.

"Mam pełną świadomość, że zostałam wybrana przez los spośród miliona innych aktorek, ale też, że bardzo łatwo można mnie zastąpić. Mam więc dodatkowo dużo szczęścia, że tak się do tej pory nie stało. Przypominają mi o tym moi znajomi, którzy codziennie stoją trzy godziny w kolejce na przesłuchanie, a kiedy nadchodzi ich kolej, słyszą, że rola została już obsadzona" - przekonuje gwiazda.

"Zdaję sobie sprawę, że zrobiłam karierę, bo byłam w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. I pomyśleć, że w młodości interesował mnie tylko śpiew i taniec. Chciałam za wszelką cenę występować na Broadwayu. Teraz, kiedy z małą poprawką zrealizowałam moje marzenia, bo nie śpiewam i nie tańczę, ale jestem aktorką, wierzę, że po prostu zawsze miało tak być. Za każdym razem, kiedy dostaję nową rolę, kiedy po wielu bojach zdobywam fundusze na film, pamiętam, że mam dużo szczęścia" - dodaje Johansson.

Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: pożądanie | męski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy