Reklama

"Masz na imię Justine": Polka sprzedana w Niemczech

"Masz na imię Justine" to film podejmujący ważną tematykę seksualnego niewolnictwa kobiet. Film Franco de Peny, w którym tytułową rolę zagrała Anna Cieślak, trafił na ekrany polskich kin 12 maja 2006 roku. Mija 15 lat od tego dnia. "Mnóstwo dziewczyn zabiegało o tę rolę" - mówiła aktorka.

"Masz na imię Justine" to film podejmujący ważną tematykę seksualnego niewolnictwa kobiet. Film Franco de Peny, w którym tytułową rolę zagrała Anna Cieślak, trafił na ekrany polskich kin 12 maja 2006 roku. Mija 15 lat od tego dnia. "Mnóstwo dziewczyn zabiegało o tę rolę" - mówiła aktorka.
Anna Cieślak w filmie "Masz na imię Justine" /materiały prasowe

"International Migration Organization szacuje, że w 2004 roku na świecie zostało sprzedanych 2 miliony ludzi, w tym około 150 000 kobiet sprzedano w Europie, z których 15 000 pochodziło z Polski. Około 15% kobiet jest oszukiwanych i sprowadzanych na Zachód pod fałszywym pretekstem,a następnie zmuszanych do prostytucji" - mówił w dniu premiery filmu "Masz na imię Justine" urodzony w Wenezueli reżyser Franco de Pena.

Pomysł na film o kobiecie zmuszanej do prostytucji wykluł się z pewnego dokumentalnego projektu, do którego de Pena zbierał materiały w 1999 roku, podczas stypendium w Berlinie.

Reklama

"W trakcie mojego pobytu w Berlinie przeczytałem i wysłuchałem setek relacji kobiet, a potem stworzyłem fikcyjną historię. W historii głównej bohaterki Marioli można zobaczyć tolerowany przez zachodnie społeczeństwo, psychologiczny mechanizm współczesnego horroru, który redukuje istotę ludzką do stanu strachu i deprywacji" - wyjaśniał podczas spotkania z dziennikarzami przy okazji premiery filmu "Masz na imię Justine".

"Rozmawiałem z psychoterapeutkami, z szefem policji, z paniami z pomocy społecznej. Jednak najtrudniej było wchodzić do burdeli i udawać klienta. Trzeba było szukać kogoś, kto mówi po polsku, krążyć wokół tych prostytutek, próbować dotrzeć do dziewczyn. Miałem na to zbyt mało czasu" - mówił reżyser.

W efekcie projekt został odłożony, jednak kiedy w 2004 roku reżyser znów pojawił się w Berlinie, postanowił przerobić tę historię na scenariusz filmu fabularnego.

Mariola (Anna Cieślak) ma 19 lat, pochodzi z małego miasteczka i marzy o lepszym życiu. Zakochuje się w Arturze (Rafał Maćkowiak), dawnym koledze ze szkoły, który mieszka w Niemczech. Dziewczyna w tajemnicy przed rodziną wyjeżdża z nim za granicę. Kiedy docierają do Berlina, Artur zmęczony jazdą decyduje, że przenocują u jego przyjaciółki, pochodzącej z Jugosławii. Nieoczekiwanie w mieszkaniu pojawiają się: Gunter, Jury i Nico. Najstarszy, 50-letni Gunter ukradkiem przekazuje Arturowi plik banknotów i już staje się jasne, że Mariola została sprzedana.

Teraz ma mieć na imię Justine i zarabiać jako prostytutka. Jeśli się nie zgodzi, mężczyźni grożą, że zabiją jej babcię, która mieszka w Polsce. Kiedy Mariola próbuje uciec, zostaje brutalnie zgwałcona. Tylko najmłodszy Niko nie używa wobec niej przemocy. Uwięziona w pustym budynku, w pobliżu placu budowy, w mieszkaniu na czwartym piętrze, jest w pułapce. Przez kolejne dni cierpi z powodu bólu, głodu, zimna i upokorzenia. Niko postanawia dziewczynie "pomóc" - zamierza w ciągu dziesięciu dni zrobić z niej uległą i dochodową prostytutkę. Dzień po dniu Mariola przechodzi przemianę. Jak zakończy się jej historia?

Główną rolę w filmie "Masz na imię Justine" zagrała 27-letnia wówczas Anna Cieślak.

"Mnóstwo dziewczyn zabiegało o tę rolę. Po raz pierwszy spotkałam Franco na zdjęciach próbnych w Warszawie. Tam dostałam do przygotowania jedną scenę i dość szybko okazało się, że reżyser chciałby pracować ze mną" - opowiadała przy okazji premiery Anna Cieślak, która na co dzień występowała w krakowskim Teatrze Słowackiego.

Krytycy byli zachwyceni rolą polskiej aktorki. Anna Cieślak stworzyła jedną z najbardziej wyrazistszych kobiecych kreacji w polskim kinie. Za swą kreację otrzymała nagrodę za najlepszy za debiut aktorski na festiwalu w Gdyni, nagrodę za główną rolę kobiecą na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Mons w Belgii oraz "Jańcio Wodnika" za najlepszą rolę kobiecą na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia" we Wrześni.

"Tak naprawdę to jest nie tylko moja rola, ale też Franco, operatora kamery i charakteryzatora. A ja miałam na tyle szczęścia, że Franco pracował ze mną tak, jak się pracuje w teatrze. Mieliśmy dużo czasu, zanim zaczęliśmy zdjęcia. Rozmawialiśmy dużo na temat scenariusza" - opowiadała aktorka.

Młoda aktorka wspomniała też, że bardzo pomogła jej decyzja de Peny, by zdjęcia do "Masz na imię Justine" powstawały chronologicznie. W ten sposób łatwiej było Cieślak wejść emocjonalnie w rolę.

W obrazie "Masz na imię Justine" wystąpili też znani zagraniczni aktorzy: postać Niko odgrywa Arno Frisch, znany z "Funny Games" Michaela Haneke, natomiast w epizodycznej roli w wujka Gorana pojawił się etatowy aktor Jean-Pierre Jeuneta, Dominique Pinon ("Miasto zaginionych dzieci", "Bardzo długie zaręczyny").

Tuż po premierze film był pokazywany w leżących przy granicy polsko-niemieckiej małych miasteczkach. Reżyser wspominał, że zdecydowanie największe zainteresowanie obraz wzbudzał właśnie w miejscach, których bezpośrednio dotyczy problem handlu kobietami.

"Pokazywaliśmy ten film w trzech państwach, które stanowią taki trójkąt handlu kobietami, czyli w Indiach, Bangladeszu i Tajlandii. W Indiach akurat braliśmy udział w przeglądzie, gdzie była prezentowana retrospektywa filmów Almodovara. I on podszedł do mnie i powiedział: 'Twój film jest tu popularniejszy od moich'" - wyznał z dumą Franco de Pena.

Film jest koprodukcją luksembursko-polską. W 2006 roku obraz "Masz na imię Justine" był luksemburskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Tytuł powstał przy wsparciu finansowym Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Masz na imię Justine | Anna Cieślak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy