Reklama

Mastercard Off Camera 2020: Festiwalowe hity

Kabul w 1998 roku, rozgrzany słońcem Mediolan i roztańczona Gruzja - w takie podróże zabiorą nas podczas 13. Mastercard Off Camera autorzy filmów z sekcji "Festiwalowe hity". Zwrócili na siebie uwagę widzów i krytyków na całym świecie. Ich filmy łączą potencjał komercyjny z niezależnym, twórczym duchem i niepokorną naturą.

Kabul w 1998 roku, rozgrzany słońcem Mediolan i roztańczona Gruzja - w takie podróże zabiorą nas podczas 13. Mastercard Off Camera autorzy filmów z sekcji "Festiwalowe hity". Zwrócili na siebie uwagę widzów i krytyków na całym świecie. Ich filmy łączą potencjał komercyjny z niezależnym, twórczym duchem i niepokorną naturą.
Kadr z filmu "The August Virgin" /materiały prasowe

Bohaterką filmu hiszpańskiego reżysera Jonása Trueby "The August Virgin" jest 33-letnia Eva, która chce radykalnie zmienić swoje życie. Wybiera na to dość osobliwy moment - sam środek lata,  kiedy duże miasta, takie jak Madryt, gdzie przyszło jej żyć, pustoszeją. Opustoszały krajobraz sprzyja autorefleksji i zadawaniu pytań. Minimalistyczny, bazujący w dużej mierze na obserwacji styl Trueby buduje intymną atmosferę, złożoną z wielu błahych z pozoru momentów. Subtelna, w formie oraz treści, miejska symfonia wyraża zarówno lęki, jak i oczekiwania związane z dorosłością i potrzebą zmiany.

Reklama

"Jaskółki z Kabulu" są triumfem autorskiej animacji i kolejnym dowodem, że ta forma to świetny sposób na mówienie o sprawach ważnych, trudnych i uniwersalnych.   Lato, 1998 rok. Stolica, a zarazem największe miasto Afganistanu Kabul na skutek okupacji talibów stopniowo popada w ruinę. Opresyjną rzeczywistość poznajemy z perspektywy dwóch związków, będących na zupełnie różnych etapach życia.. Film reżyserek Zabou Breitman oraz Eléi Gobbé-Mévellec oparty jest na bestsellerowej powieści graficznej autorstwa Yasminy Khandry. To opowieść o terrorze, buncie, ale też o mieście, bo w krótkich retrospekcjach wracają tu obrazki Kabulu sprzed okupacji - miejsca pięknego, różnorodnego, tętniącego życiem.

W swoim drugim pełnometrażowym filmie "Let There Be Light" słowacki reżyser Marko Škop w mikroskali podejmuje problem, z którym mierzy się dzisiaj niemal cała Europa - postępującą radykalizację poglądów oraz niebezpieczną fascynację, przede wszystkim wśród młodych ludzi, skrajnie prawicowymi ruchami. Taka sytuacja zastaje w domu Milana (świetna rola Milana Ondríka). Czterdziestolatek, który na co dzień pracuje w Niemczech, wrócił na Słowację, by spędzić święta Bożego Narodzenia w gronie najbliższych. Szybko okazuje się, że jego najstarszy syn Adam należy do organizacji paramilitarnej, gdzie szkolony jest do tego, by bronić tradycyjnych wartości, rodziny i ojczyzny. Wykorzystując formułę realistycznego dramatu społecznego, słowacki reżyser przyczyn opisywanego problemu upatruje w zaniedbanym rodzicielstwie, kryzysie figury ojca, powielaniu złych wzorców, które ostatecznie doprowadzić mogą do tragedii.          

 "A potem tańczyliśmy" to pięknie sfotografowana opowieść o rodzącym się uczuciu i poszukiwaniu tożsamości w nieprzychylnie nastawionym otoczeniu. Szwedzki reżyser o gruzińskich korzeniach Levan Akin skoncentrował się na romantyzmie, czułości i charakterystycznej dla tańca radości. Od wczesnych lat Merab związał swoje życie z tańcem. Partnerując Mary, musi być prawdziwym, pewnym siebie i kontrolującym emocje mężczyzną. Tego wymaga od niego nie tylko trener, ale i tradycja, która w Gruzji bardzo jasno określa podział ról, zresztą nie tylko w tańcu. W życiu bohatera pojawia się jednak beztroska i luz...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy