Reklama

Maria Pakulnis: Nie zrobiła kariery na miarę talentu?

"Najwidoczniej nie była mi pisana kariera filmowa" - uważa aktorka Maria Pakulnis, którą od paru lat możemy oglądać w serialu "Leśniczówka". Podkreśla jednak, że jest dumna ze swojego aktorskiego dorobku. "Mam już swoje lata, swoje zagrałam, swoje przeżyłam, dostałam nagrody, pracowałam z naprawdę najwybitniejszymi ludźmi w tym kraju" - wspominała parę dni temu w rozmowie z PAP Life.

Kinowym debiutem Marii Pakulnis był występ w "Dolinie Issy" (1982) w reżyserii Tadeusza Konwickiego. "Taką chwilę zapamiętuje się na całe życie. Zetknęłam się z moim krajanem - wielkim Tadeuszem Konwickim. Nigdy nie zapomnę, jak mi gdzieś na planie powiedział na ucho, że czuję kamerę i że to dobrze. Pewnych rzeczy nigdy nie mówił wprost - taki był. A jednak wypuszczając te małe zdania, sprawiał, że działały magicznie. Były niczym najcenniejsze wskazówki. Debiutować u kogoś tak mądrego było czymś niesamowitym. Cała jego litewska, lekko mroczna natura fascynowała mnie. Zresztą, także jego wielka duchowość. I skrytość. Ten pierwszy raz zawsze jest najważniejszy i to się zapamiętuje - aż zmysłowo. Ja zapamiętałam" - aktorka mówiła w rozmowie z "Tele Tygodniem".

Reklama

W 1986 roku Pakulnis zagrała w ekranizacji "Jeziora Bodeńskiego" Stanisława Dygata. Film Janusza Zorskiego zdobył Złotego Lamparta - główną nagrodę prestiżowego festiwalu w Locarno, kreacje Pakulnis wyróżniono zaś na Festiwalu Filmowym w Gdyni nagrodą dla najlepszej aktorki drugoplanowej.

Aktorka kontynuowała świetną passę występem w "Zygfrydzie" Andrzeja Domalika. W ekranizacji opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza aktorka wcieliła się w żonę dyrektora cyrku. Rola ta przyczyniła się do otrzymania przez Pakulnis Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego, aktorkę wyróżniło też pismo "Ekran", przyznając jej wyróżnienie Złotego Ekranu.

Maria Pakulnis: Odmówiła Wajdzie

W kolejnych latach Pakulnis oglądaliśmy m.in. w głośnym debiucie Jacka Bromskiego "Zabij mnie glino" (żona granego przez Piotra Machalinę kapitana Popczyka), "Schodami w górę, schodami w dół" Andrzeja Domalika (Agnieszka Lilipowska) czy "Oszołomieniu" Jerzego Sztwiertni, w którym stworzyła pamiętny duet z Władysławem Kowalskim.

Do ważnych momentów aktorskiej kariery Pakulnis zaliczyć trzeba występ w "Obywatelu Piszczyku" Andrzeja Kotkowskiego, w którym wcieliła się w żonę granego przez Jerzego Stuhra tytułowego bohatera. 

Po premierze filmu aktorka otrzymała list od Andrzeja Wajdy, w którym gratulował jej roli. Zaproponował też Pakulnis rolę w swym kolejnym filmie. "Żałuję, ale prywatne sprawy nie pozwoliły mi zagrać w 'Kronice wypadków miłosnych'" - przyznała po latach aktorka.

Pakulnis oglądaliśmy również w głównej roli w trzeciej części telewizyjnego cyklu Krzysztofa Kieślowskiego "Dekalog", gdzie zagrała "drapieżną i gwałtowną" Ewę - byłą kochankę granego przez Daniela Olbrychskiego mężczyzny.

Ostatnią ważną kinową rolę Pakulnis zagrała w "Konsulu" Mirosława Borka (1989), gdzie oglądaliśmy ją w kreacji kochanki tytułowego bohatera, granego przez Piotra Fronczewskiego hochsztaplera Czesława Wiśniaka.

Maria Pakulnis: Mniej szczęścia do kina

W ostatnich latach Marię Pakulnis oglądać możemy w telewizyjnych produkcjach. Aktorka znajduje się w stałej obsadzie "Pierwszej miłości" i "Na Wspólnej". Pojawiała się też w "Prawie Agaty", "Ojcu Mateuszu" oraz "Na dobre i na złe". Najbardziej chwali sobie jednak rolę w serialu "Powiedz TAK", gdzie kreowała postać Zofii - ciotki głównej bohaterki, rozwódki, która lubi dobrą zabawę i męskie towarzystwo. "Dawno nie spotkałam się z tak dobrze napisaną rolą. Naprawdę miałam fantastyczne zadanie aktorskie do wykonania" - aktorka mówiła w rozmowie z agencja Newseria Lifestyle.

Po długich latach nieobecności na ekranie, Maria Pakulnis przypominała się polskim widzom soczystą rolą w "Planecie Singli 3". Wcieliła się w matkę głównego bohatera, Tomka Wilczyńskiego, silną kobietę z Mazur. "Pierwszego dnia na planie miałam od razu najtrudniejszą scenę. Coś nie wyszło, pomyliłam się. Byłam zdenerwowana, zamknęłam się. Zabawne, bo przecież nakręciłam wiele filmów, także nagradzanych Ale ta długa przerwa od kina sprawiła, że czułam się niemal jak debiutantka. Na szczęście wyszło dobrze. A i moje nerwy się przydały, bo pasują do sceny" - opowiadała aktorka.

Od paru lat aktorkę oglądać możemy w serialu "Leśniczówka", w którym wciela się w postać mecenas Julii Izdebskiej. Na premiery czeka też kilka filmów z jej udziałem. Pojawi się na kinowym ekranie m.in. w filmie "Johnny" o księdzu Janie Kaczkowskim oraz komedii Bartosza Prokopowicza "Szczęścia chodzą parami".

Tomasz Raczek stwierdził kiedyś, że Pakulnis aktorką teatralną, która w filmie pojawia się incydentalnie. "Teraz rzeczywiście jestem przede wszystkim aktorką teatralną. Ale na początku kariery jednak przydarzyło mi się kilka świetnych filmów. Może później miałam trochę mniej szczęścia, może nie potrafiłam dostosować się do panujących warunków, kalkulować lub czerpać zysków z tego, że już mam jakiś dorobek. Albo zawiodły moje zdolności dyplomatyczne. Najwidoczniej nie była mi pisana kariera filmowa, choć z ról w 'Pożegnaniu jesieni', 'Zygfrydzie', 'Obywatelu Piszczyku', 'Konsulu' czy 'Ekstradycji' jestem bardzo zadowolona i dumna" - Pakulnis komentowała w rozmowie z "Tele Tygodniem".

Maria Pakulnis: Trudne chwile po śmierci męża

Maria Pakulnis była żoną aktora i reżysera Krzysztofa Zaleskiego. "Spotkaliśmy się w Teatrze Współczesnym i... to było absolutne olśnienie i miłość od pierwszego wejrzenia. Rodzaj niesamowitej fascynacji. Oprócz uczucia połączyła nas wielka pasja teatralna" - opowiadała "Tele Tygodniowi".

"Na początku Krzysztof był moim mistrzem. To on wprowadził mnie w fascynujący świat teatru, literatury. Podsuwał mi książki, do których nie miałam szans zajrzeć w swoim rodzinnym Giżycku. Przez trzydzieści lat wspólnego życia nigdy się ze sobą nie nudziliśmy. Mieliśmy ciągłą potrzebę rozmów, dzielenia się przemyśleniami. Uwielbialiśmy dyskutować o sztuce" - dodawała Pakulnis.

Choć aktorka wspomina swoje małżeństwo z Krzysztofem Zaleskim jako najszczęśliwszy okres w jej życiu, nigdy nie ukrywała, że początki ich związku były wyjątkowo trudne. W ich związku pojawiło się sporo konfliktów, które wyjątkowo trudno było rozwiązać. W pewnym momencie ciągłe małżeńskie sprzeczki przerodziły się w poważny kryzys. Krzysztof Zaleski podjął wtedy decyzję o wyprowadzce z domu i szukał pocieszenia w ramionach innej. Tak rozpoczął się jego przelotny romans ze świeżo upieczoną absolwentką szkoły teatralnej - Joanną Trzepiecińską.

Maria Pakulnis była jednak zdeterminowana i nie zamierzała poddać się w walce o męża. Krzysztof Zaleski wyraźnie dostrzegł swoje błędy i wrócił do żony. Jakiś czas później na świat przyszedł ich syn - Jan.

W 2008 roku, po wielu miesiącach trudnej i bolesnej terapii, przegrał on walkę z nowotworem mózgu. "Przez cały ten czas, kiedy opiekowałam się chorym mężem i potem, kiedy umarł, płynęły do mnie słowa otuchy, wsparcia, współczucia. Tyle ciepła, tyle przyjaźni... To bardzo pomogło mi przetrwać tamten okres" - artystka opowiada o tych najtrudniejszych w życiu chwilach.

Choć spotkało ją w życiu wiele nieszczęść, Maria Pakulnis zawsze znajdowała w sobie siłę, by stanąć na nogi. "Przeżyłam różne traumy w dzieciństwie, choroby, śmierć męża, ale zawsze za tym stała myśl: To co, rezygnujesz z życia? Pogrążysz się w rozpaczy? Bo to jest wyniszczanie siebie, jeśli człowiek żyje tylko wspomnieniem i rozpaczą" - mówiła w rozmowie z magazynem "Viva!".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maria Pakulnis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy