Reklama

Laureat Berlinale "Touch Me Not" na Nowych Horyzontach

Raczej doświadczeniem niż zwykłym filmem jest dla widzów "Touch Me Not" Adine Pintilie, zaś dla występujących w nim osób - momentem przełomowym. Tegoroczny laureat Złotego Niedźwiedzia na Berlinale został pokazany na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty.

Raczej doświadczeniem niż zwykłym filmem jest dla widzów "Touch Me Not" Adine Pintilie, zaś dla występujących w nim osób - momentem przełomowym. Tegoroczny laureat Złotego Niedźwiedzia na Berlinale został pokazany na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty.
Adina Pintilie - autorka filmu "Touch Me Not" /materiały prasowe

"Touch Me Not" Adine Pintilie, jeden z bardziej wyczekiwanych na Nowych Horyzontach filmów, to laureat nagrody za debiut i Złotego Niedźwiedzia na tegorocznym Berlinale. Obraz okrzykiwany nie tyle wielkim filmem, co przejmującym doświadczeniem, jest opowieścią o ciele i cielesności, intymności, seksualności, przekraczaniu granic i zmienianiu własnego postrzegania. Podejmuje takie tematy, jak m.in. niepełnosprawność, fetysze i upodobania, orientacje seksualne, transseksualizm, prostytucja, usługi i pracownicy seksualni, a także pożądanie, piękno, norma, dotyk, miłość i wstyd.

Reklama

Bohaterami filmu są Laura (Benson, "Niebezpieczne związki"), Tomas (Lemarquis, "Noi albinoi") i Christian (Bayerlein) - dojrzała kobieta ukrywająca swój smutek w zatrzaśniętej skorupie ciała oraz dwóch młodych mężczyzn: pierwszy całkowicie pozbawiony owłosienia, drugi cierpiący na dystrofię mięśniową i poruszający się na specjalnym wózku. Choć filmowe postaci noszą takie imiona, jak grający ich aktorzy, nie są to ściśle te same charaktery. Aktorzy, jak tłumaczyła reżyserka po jednym z nowohoryzontowych pokazów, "co najwyżej tworzą wariacje na temat samych siebie".

"Touch Me Not" wychodzi poza rumuńską estetykę filmowej nowej fali. Debiutująca twórczyni stworzyła obraz na granicy dyscyplin (fabuła, dokument, performens), w którym pozwoliła swoim filmowym bohaterom mówić. Przedstawiając ich w intymnych sytuacjach - terapia, spotkanie z prostytutką, wizyta w klubie dla fetyszystów, a nawet zwykła kąpiel czy płacz - Pintilie stworzyła dzieło otwarte, które każdy z widzów (jak pisano już po Berlinale) postrzega, i na które każdy reaguje inaczej.

Jak tłumaczyła, "Touch Me Not" jest wynikiem jej badań nt. tego, czym są fizyczność i cielesność. "Te badania i ich efekty byłyby absolutnie niczym bez fantastycznych ludzi, którzy otworzyli dla mnie swoje serca i swoje dusze, a także oddali swoje ciała, aby zaangażować się w ten projekt. To niezwykle intymne i emocjonalne przedsięwzięcie nie było tylko procesem badawczym. Jego intencją od samego początku było nawiązać dialog z publicznością, w który mam nadzieję widzowie dadzą się włączyć" - dodała Pintilie, także pojawiająca się na ekranie.

Tomas Lemarquis, pytany o to, co dał mu udział w projekcie, powiedział, że dzięki inspiracji i zachęcie Adine Pintilie zdobył odwagę do przyznania się, że jest w stanie pokazać coś pięknego i uczestniczyć w czymś pięknym - czego wcześniej nie był w stanie w sobie znaleźć. "Nauczyłem się też bardziej swobodnie mówić o swoich emocjach. (...) To była dla mnie bardzo wartościowa lekcja" - dodał.

Aktorka Laura Benson dzięki spotkaniu na planie naprawdę pojęła, jak bardzo sama siebie wcześniej nie rozumiała. "Zrozumiałam, jak bardzo jestem w stanie być ograniczona w postrzeganiu, i że dla części ludzi, obok których żyjemy, ich powierzchowność, cielesność czy seksualność są czymś tak absolutnie normalnym, jak spożywanie posiłków każdego dnia. Praca nad filmem była dla mnie niezwykle wyzwalającym doświadczeniem, dzięki czemu już wiem, w jak znacznym stopniu to, kim jestem, zostało ukształtowane przez społeczeństwo i edukację" - powiedziała.

Z kolei Hanna Hoffman, która po 50. roku życia przeszła procedurę zmiany płci, a zawodowo zajmuje się usługami seksualnymi, w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że zatraciła poczucie tego, jak bardzo intymna może być powierzchowność i seksualność człowieka. "W mojej pracy najważniejsze jest niesienie zadowolenie klientom. Jestem oswojona ze swoim ciałem i swoją seksualnością, ale trudne było dla mnie opowiadanie o muzyce, o Brahmsie. Zapomniałam o tym, jak intymne może być opowiadanie o emocjach" - wyznała.

Jeżdżący na wózku Christian Bayerlein jako przełomowe ocenia nie to, jaka zmiana zaszła w nim samym, a jakie rozmowy twórcom udaje się prowadzić z widzami i co film zmienia w ludziach. "Staraliśmy się dać od siebie coś nowego i wartościowego naszej publice. Na tym się skupiałem, to mnie najbardziej interesowało. Najcenniejszy jest dla mnie odzew publiczności i to, jakie informacje zwrotne dostajemy, jak szczere udaje nam się prowadzić rozmowy" - powiedział.

Grid Uhlemann, życiowa partnerka Bayerleina, oceniła, że wejście w projekt było dla niej jak wrzucenie do basenu, by nauczyła się pływać. "Ciężko mi było od ręki zacząć mówić o tak trudnych, intymnych tematach. W pewnym momencie pomyślałam jednak, że jest o czym opowiadać. Tym, co dało mi energię i odwagę, była moja wtedy jeszcze bardzo świeża relacja z Christianem. Chciałam pokazać, że ludzie bardzo często mylą się w swoim przedmiotowym postrzeganiu związków między osobami pełnosprawnymi a niepełnosprawnymi" - podkreśliła.

Film pokazany zostanie na Nowych Horyzontach jeszcze 3 i 4 sierpnia. Wkrótce wejdzie także na ekrany kin; polskim dystrybutorem obrazu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

18. Międzynarodowy Festiwal Nowe Horyzonty potrwa do 5 sierpnia. W programie wrocławskiego wydarzenia znalazło się 225 filmów z 50 krajów, w tym m.in. najnowsze dzieła Lava Diaza, Jeana-Luca Godarda, Spike'a Lee, Larsa von Triera i wyczekiwany, kręcony przez 25 lat "Człowiek, który zabił Don Kichota" Terry'ego Gilliama.

Pokazane zostaną także m.in. filmy nagrodzone w Cannes, obrazy Ingmara Bergmana, Pedro Costy, Joao Cesara Monteiro i Ildiko Enyedi, produkcje "dziewczyńskie", irańskie i skandynawskie.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Nowe Horyzonty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy