Reklama

Krzysztof Kieślowski "Still Alive"

Dziesięć lat po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego ("Trzy kolory", "Podwójne życie Weroniki") jego filmy są nadal dla Polaków źródłem wiedzy o podstawowych wartościach etycznych; środowisku filmowemu zabrakło natomiast mistrza, który uczył, jak opowiadać o współczesności - podkreślali w czwartek, 9 marca, na konferencji prasowej w Warszawie przyjaciele i współpracownicy reżysera. Wśród nich Maria Zmarz-Koczanowicz, autorka filmu "Still Alive".

Konferencja poprzedziła inaugurację obchodów Roku Krzysztofa Kieślowskiego związanych z 10. rocznicą śmierci reżysera. Kieślowski zmarł 13 marca 1996 roku w Warszawie w wieku 55 lat, z powodu choroby serca.

Członek Polskiej Akademii Filmowej Sławomir Salamon podkreślił, że Kieślowski - uważany przez publiczność za autorytet etyczny, a przez twórców filmowych takich, jak Feliks Falk czy Agnieszka Holland za autorytet zawodowy - miał w swojej karierze wiele chwil, kiedy chciał oderwać się całkiem od problemów Polski.

"Były też chwile, kiedy myślał o porzuceniu swojego zawodu" - powiedział z kolei Stanisław Zawiśliński, autor biografii reżysera "Kieślowski. Ważne, żeby iść...".

Reklama

Według Zawiślińskiego, głównym tego powodem mogło być ogromne zmęczenie Kieślowskiego - który w ciągu kilku lat potrafił nakręcić kilkanaście filmów - oraz silny stres towarzyszący pracy reżysera w Polsce.

"Kieślowski był wobec siebie bardzo wymagający, krytyczny, niekiedy wręcz bezlitosny. Bardzo często po zrealizowaniu filmu oceniał, że osiągnął jedynie 30-40 proc. tego, co sobie zamierzył. Bardzo dużo pracował" - powiedział Zawiśliński.

Wieloletni przyjaciel Kieślowskiego aktor i dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie, Jerzy Fedorowicz przypomniał słowa Agnieszki Holland: "Kieślowski zapracował się na śmierć". O tym, że reżyser poważnie chorował na serce, jego znajomi dowiedzieli się bardzo późno.

"O swojej chorobie mówił bardzo niewiele, myśleliśmy więc, że to tylko przejściowe kłopoty" - powiedział Fedorowicz.

W ramach obchodów Roku Krzysztofa Kieślowskiego obejrzeć będzie można m.in. film dokumentalny o reżyserze pod tytułem "Still Alive", zrealizowany specjalnie na tę okazję przez Marię Zmarz-Koczanowicz, studentkę Kieślowskiego na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

"Tytuł filmu został zaczerpnięty z listu reżysera do Hanny Krall; cierpiący na chorobę serca Kieślowski napisał w nim, po którymś z kolejnych badań lekarskich, iż jest still alive".

Liczący 80 minut film powstał na podstawie liczącego 80 godzin materiału filmowego. Zmarz-Koczanowicz poświęciła na jego nakręcenie prawie cały ubiegły rok. Przeprowadziła rozmowy z przyjaciółmi Kieślowskiego, jego współpracownikami i studentami. Jeździła w tym celu po Polsce, odwiedziła Francję i Niemcy. We Francji przeprowadziła rozmowy o Kieślowskim z aktorkami grającymi w cyklu "Trzy kolory" - Juliette Binoche i Irene Jacob, w Niemczech rozmawiała z reżyserem Wimem Wendersem.

Reżyserka mówiła też o kluczu do odbioru tego filmu.

"Jest bardzo prosty - staramy się pokazać całe życie Kieślowskiego, bo po prostu taki film do tej pory nie powstał. Kieślowski jest też jednym z narratorów filmu - zdradza - także w tym sensie, że nie zgadza się lub zgadza z tymi, którzy o nim mówią. Zainspirowała mnie do tego jego świetna Autobiografia. Chcieliśmy też zaznaczyć jego żywą obecność wśród ludzi, którzy go znali, i którzy nie do końca przyjęli do wiadomości fakt jego śmierci" - powiedziała reżyserka.

Film Marii Zmarz-Koczanowicz na antenie telewizyjnej Dwójki pokazanie zostanie już w najbliższy wtorek (14 marca) o godzinie 23:55.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Kieślowski | Warszawa | kolory | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy