Reklama

Krzysztof Kieślowski: Kawa i papierosy

Krzysztof Kieślowski znany był z tego, że zupełnie nie dbał o swoje zdrowie. Palił papierosa za papierosem, wypijał hektolitry kawy, podczas pracy na planie prawie nic nie jadł. Więcej o jego stylu życia dowiemy się z nowowydanej biografii "Kieślowski. Zbliżenie".

Krzysztof Kieślowski znany był z tego, że zupełnie nie dbał o swoje zdrowie. Palił papierosa za papierosem, wypijał hektolitry kawy, podczas pracy na planie prawie nic nie jadł. Więcej o jego stylu życia dowiemy się z nowowydanej biografii "Kieślowski. Zbliżenie".
Krzysztof Kieślowski umarł po nieudanej operacji serca w wieku 54 lat /Morten Langkilde/Polfoto /East News

Sławomir Idziak, który odpowiadał za zdjęcia do kilku filmów Krzysztofa Kieślowskiego, był zaniepokojony tym, w jak okropny sposób reżyser traktował swój organizm. "Papierosy, które wypalał, to było już absurdalne. Do tego pił olbrzymie ilości kawy. Potrafił ich wypić w ciągu dnia siedem. Co oczywiście na planie filmowym jest bardzo łatwe, bo ta kawa ciągle gdzieś tam stoi, tak że się nalewa i pije. Najważniejsze to wyćwiczyć sobie odruch, żeby tego nie robić. Ale Krzysiek uważał, że kawa jest konieczna i nie słuchał nikogo" - Idziak opowiada o przyzwyczajeniach Kieślowskiego w rozmowie z autorką książki "Kieślowski. Zbliżenie" - Katarzyną Surmiak-Domańską.

Podczas pracy we Francji, gdzie reżyser kręcił "Podwójne życie Weroniki" i trylogię "Trzy kolory", na planie zdjęciowym prawie nic nie jadł. Jak twierdził, nie tykał "żabojadzkiego żarcia", wieczorem wyskakiwał co najwyżej do McDonald'sa na hamburgera. Zuzanna Łapicka, koleżanka reżysera, która umarła pod koniec 2018 r., zapamiętała z Paryża taką sytuację: "Umówiliśmy się kiedyś wieczorem w La Mascotte na placu d'Alma. Ja zamówiłam jakieś pyszności. A on: 'Wiesz, ja nic nie jadłem od rana. Powinienem coś zjeść i muszę coś zjeść, ale nie mogę, nie jestem w stanie nic przełknąć. Kompletnie nie mam apetytu'". Przeczuwała, że mistrz nie tylko był potwornie zmęczony, ale cierpiał na depresję.

Reklama

Jego kolega z lat dziecięcych Leonard Prochowski, podpatrzył u Kieślowskiego jeszcze jedno zdumiewające przyzwyczajenie. "Kawę podawano wówczas w szklankach na spodeczku. Grubo zmielone ziarna zalewano wrzątkiem, tak że w szklance tworzył się brązowy muł wypełniający ją tak w jednej piątej. Krzysiek wypijał ciecz, a potem łyżeczką wyjadał muł z dna i żuł. Powiedział, że dopiero ta część kawy daje mu prawdziwego kopa. Zamówił ze trzy szklanki i wszystkie oddał wyskrobane do czysta. Próbowałem w domu robić sobie taką kawę i muszę powiedzieć, że nawet-nawet. Ale uwaga, musi być grubo zmielona, bo cała przyjemność tkwi w rozgryzaniu" - wspomina Prochowski.

Jeśli chodzi o słabość do puszczania dymka, Kieślowski poszedł w ślady swojego ojca. Obaj palili jednego papierosa za drugim. Obaj też przedwcześnie odeszli. Romana Kieślowskiego pokonała gruźlica, jego syn umarł po nieudanej operacji serca, w wieku 54 lat.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Kieślowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy