Reklama

"Królowie lata": Chłopcy u progu dojrzałości

30 sierpnia na ekrany polskich kin trafi odkrycie tegorocznego festiwalu w Sundance - niezależna komedia "Królowie lata". Tylko w INTERIA.PL prezentujemy premierowo trzy fragmenty obrazu określanego za Oceanem jako "cudowny miks niewinności, śmiechu i piękna".

"Królowie lata" to opowieść o trzech kumplach: Joe, Patrick i Biaggio skończyli już 15 lat i mają dość słuchania rodziców. Tego lata chcą spróbować wszystkiego, wziąć życie w swoje ręce i stać się mężczyznami. We trzech uciekają do lasu, budują dom i żyją jak królowie. Przynajmniej taki był plan... Wszystko komplikuje się, kiedy w leśnym domu pojawia się piękna Kelly, wspólny obiekt westchnień Joe i Patricka.

Reżyser Jordan Vogt-Roberts chciał znaleźć młodych ludzi, którzy na ekranie będą naturalni i łatwo będzie się z nimi utożsamić. "Casting do tego filmu był naprawdę trudny" - zdradza. "Nie ma zbyt wielu młodych aktorów pozbawionych straszliwej ekranowej maniery, którą ktoś im kiedyś wbił do głowy." Ostatecznie Nick Robinson, Gabriel Basso i Moises Arias spełnili wymagania reżysera.

Reklama

Nick Robinson zdobył rolę Joego Toya po wielu przesłuchaniach i czytaniach z partnerem. "Od razu zakochałem się w tych postaciach. Każdy jest w stanie utożsamić się z Joe Toyem. On jest wszystkim, czym czternastolatek pragnie być".

Mimo swojej niezwykłej wytrwałości, Joe jest równie zagubiony, jak każdy inny nastolatek. Robinson tłumaczy: "Każdy ma jakieś wspaniałe wspomnienia z czasów, gdy miał czternaście czy piętnaście lat. To wtedy stajemy się sobą, a jednocześnie czujemy się nieswojo w swoim otoczeniu. U Joe ta sytuacja nasila się, ponieważ jego mama nie żyje, a relacje z ojcem stają się trudne. Idąc do lasu i budując tę utopię, próbuje uporządkować swój świat, przejąć nad nim kontrolę".

W postać Patricka, najlepszego kumpla Joe i jego wspólnika, wciela się Gabriel Basso. Podczas castingu zachwycił filmowców swoją zdolnością improwizacji do tego stopnia, że niektóre z wymyślonych przez niego kwestii trafiły ostatecznie do filmu. "Był tak zabawny, że zapisywałem jego słowa." - potwierdza scenarzysta obrazu, Chris Galletta.

"Chris jest niezwykle zabawny" - tak o Gallettcie mówi z kolei Basso. "Fajnie jest mieć scenarzystę ze sobą na planie, to nie zdarza się często. Bliskość takiej osoby i jej wsparcie bardzo pomagają aktorowi".

Moisesa Ariasa znają wszystkie nastolatki, które pokochały serial "Hannah Montana". Arias występował w nim przez pięć lat. W roli Biaggio, wykorzystuje swoje niewątpliwe aktorskie zdolności. "Jest w nim prawdziwe poczucie dziecięcej wolności, Biaggio robi, to, na co tylko ma się ochotę" - mówi Arias o swoim bohaterze. "Rzadko zdarza mi się śmiać, podczas lektury tekstu. Biaggio naprawdę mnie rozbawił, to wyjątkowa postać".


Do ról dorosłych w filmie "Królowie lata" Vogt-Roberts szukał aktorów z komediowym doświadczeniem. Jak sam mówi, był w siódmym niebie, kiedy udało mu się zbudować zespół z "najlepszych komediowych talentów". "Mieliśmy ogromne szczęście, że udało na się znaleźć tych ludzi. Można im dać dowolne zadanie, a oni zawsze sobie z nim poradzą".

Nick Offerman zakochał się w scenariuszu i chętnie przyjął rolę ojca Joego, Franka Toya. "Chris Galletta ma świetne poczucie humoru. Uwielbiam jego dialogi. No i mogłem grać w Monopol, a to duża zachęta" - opowiada Offerman, odnosząc się do pełnej napięcia sceny nad grą planszową. Przygotowując się do roli, Offerman obejrzał krótki film Vogta-Robertsa i zaimponował mu sposób, w jaki reżyser pracuje z aktorami. Jak sam mówi: "Nie tylko spodobał mi się jego styl, ale także tempo. Obsada składała się z ludzi, których podziwiam, a ci, których wcześniej nie znałem, szybko zdobyli mój szacunek". Po obsadzeniu Offermana, do zespołu dołączyli inni znani aktorzy komediowi, wśród nich Alison Brie, Megan Mullally, Mary Lynn Rajskub, Thomas Middleditch i Tony Hale.


Przed rozpoczęciem zdjęć, Vogt-Roberts wysłał grających główne role Robinsona, Basso i Ariasa na zajęcia z improwizacji "nie po to, by strzelali dowcipami, byli szybcy i mądralińscy, ale żeby potrafili czuć się wystarczająco komfortowo we własnej skórze i mogli dać postaciom coś z siebie". Vogt-Roberts tak tłumaczy potrzebę dodatkowego szkolenia: "Pracuję z wieloma improwizatorami. Cała sztuka polega na tym, by potrafić poprowadzić scenę tak, aby rozwijała się w stronę następnego, logicznie wynikającego z akcji momentu. Wiedziałem, że nie będę co i rusz krzyczał: "cięcie!" Chciałem, by dzieciaki czuły się na tyle dobrze, żeby, choć na papierze scena ma początek, środek i koniec, można było jej nie przerywać i obserwować, jak będzie się dalej rozwijać".

Arias przyznaje, że improwizacja pozwoliła mu zrozumieć lepiej swoją postać. "To zawsze dodaje bohaterowi osobowości, sprawia, że czuje się, jakby się żyło wewnątrz niego".


I rzeczywiście, młodzi aktorzy wnieśli na plan autentyczność, którą filmowcy potrafili przekuć w atut: "Prawda jest taka, że jedyni ludzie, jakich znamy, którzy wiedzą, jak to jest mieć piętnaście lat, to te dzieciaki. Chciałem zrozumieć, jakie to uczucie być piętnastolatkiem. Tego nie da się dla nich napisać. Oni sami wiedzą najlepiej, co robić" - zauważa Vogt-Roberts.

Reżyser często nie zatrzymywał kamery i utrwalał także momenty między ujęciami, by uchwycić spotkania trójki głównych aktorów. "Nie usiłowaliśmy zachowywać się jak kumple. Po prostu sprawiało nam przyjemność nasze własne towarzystwo. Fajnie, że Jordan i Chris też to czuli" - mówi Basso. "Świetnie jest, kiedy nasza prywatna towarzyska chemia staje się jednocześnie ważna dla świata przedstawionego filmu".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy