Reklama

"Król rozrywki" na Blu-ray: Tolerancja w rytmie pop

Hugh Jackman śpiewa, tańczy i czaruje w pop-musicalu o XIX-wiecznym amerykańskim showmanie P.T. Barnumie. Wszystko jest niby na swoim miejscu, ale jednocześnie czegoś brakuje, jakiejś iskry, jakiejś próby wyjścia poza schemat, by można nazwać fabularny debiut uznanego twórcy reklam i efektów specjalnych Michaela Graceya w pełni udanym.

Hugh Jackman śpiewa, tańczy i czaruje w pop-musicalu o XIX-wiecznym amerykańskim showmanie P.T. Barnumie. Wszystko jest niby na swoim miejscu, ale jednocześnie czegoś brakuje, jakiejś iskry, jakiejś próby wyjścia poza schemat, by można nazwać fabularny debiut uznanego twórcy reklam i efektów specjalnych Michaela Graceya w pełni udanym.
Kadr z filmu "Król rozrywki" /materiały dystrybutora

Nie można było oczywiście spodziewać się po "Królu rozrywki" ani historycznej prawdy, ani pogłębionej analizy fascynującej postaci P.T. Barnuma, ale i tak szkoda, że musical Michaela Graceya nie ma praktycznie żadnych ambicji w kontekście fabularnym. Co kilkanaście minut na horyzoncie pojawia się kolejna przewidywalna przeszkoda, która z początku wydaje się niemożliwa do pokonania, a potem - czasami trochę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - okazuje się banalna.

Myślę, że można by z zegarkiem w ręku odmierzać kolejne etapy w oczekiwaniu na piosenkę czy fajny numer taneczny, który pozwala Barnumowi i reszcie wymyślić dobre rozwiązanie dla problemu lub zrozumieć, że i tak wszystko się ułoży, jeśli będą trzymać się razem. To napisawszy, "Król rozrywki", choć stara się często podkreślać swoje pozytywne przesłanie tolerancji dla inności, ani przez chwilę nie udaje, że jest czymś więcej niż przebojowym musicalem, w którym najważniejsze są piosenki i numery taneczne.

Reklama

Wbrew pozorom jest to kluczowe w kontekście filmu Graceya, bo można inspirować i dawać rozrywkę wyłącznie za pomocą doskonałego sprzężenia dźwięku, obrazu i kreatywności. A co by nie pisać o fabule, numery musicalowe są naładowane pozytywną energią i inscenizacyjną werwą.

Cyrkowe akrobacje mieszają się z grupowym skandowaniem w kierunku kamery, popisy z udziałem cyfrowych zwierząt przeplatają się z kameralnymi piosenkami o miłości i pokonywaniu barier, a wszystko jest ukazywane w formie tak barwnej, że tylko najbardziej zatwardziali przeciwnicy współczesnego hollywoodzkiego musicalu nie ruszą ani przez sekundę nogą w rytm muzyki i słów. To nie jest tylko filmowe konfetti, które sprawdza się wyłącznie w momencie siedzenia w sali kinowej, lecz fajna musicalowa rozrywka, do której można wracać, którą można w pewien sposób podziwiać. Jeśli oczywiście będzie się w stanie przymknąć oko na rażące braki w fabule i postaciach, bo w innym przypadku jest to zdecydowanie produkcja na raz.

Wydanie Blu-ray:

Dodatki na tym wydaniu Blu-ray są naprawdę ciekawe i wartościowe. Dobrze ponad dwie godziny wypowiedzi twórców, aktorów i producentów, zaglądania za kulisy powstawania filmu, projektów graficznych, storyboardów, piosenek, zaglądania za kulisy powstawania piosenek, obserwowania prób z czytaniem scenariusza, anegdotek z planu, opowieści spoza planu, a nawet kilka urywków 81. gali rozdania Oscarów, która - możecie wierzyć lub nie - zapewniła prowadzącemu ją Jackmanowi rolę Barnuma.

Najciekawszy jest zdecydowanie półgodzinny materiał zatytułowany "Spektakl", w którym można prześledzić praktycznie cały proces powstawania "Króla rozrywki", od pierwszych pomysłów poprzez zatrudnianie kolejnych zawodowców po faktyczne zdjęcia i improwizacje na planie. Jest trochę o choreografii, o muzyce, o montażu, a także mnóstwo ujęć z realizacji filmu - jednym słowem, pełen pakiet atrakcji dla każdego fana materiałów dodatkowych.

Plus możliwość wysłuchania dodatkowych informacji o wszystkich piosenkach, z "This Is Me" na czele, a także opcja obejrzenia "Króla rozrywki" z angielskimi napisami w wersji karaoke, która zapewne przypadnie do gustu amatorom tego typu imprezowych atrakcji. Jako wisienka na torcie ciekawy, choć chwilami trochę zbyt chaotyczny komentarz reżyserski Michaela Graceya. Po nagraniu kilku kolejnych tego typu komentarzy do wydań kina domowego - co nastąpi już dość niedługo, ponieważ australijski filmowiec pracuje obecnie nad kilkoma kolejnymi wysokobudżetowymi projektami dla Hollywood - z pewnością się wyrobi.

Panoramiczny obraz w formacie 2,40:1 i 1080p jak żyleta, co w kilku momentach, którym przydałoby się mniej stylizacji, a więcej "wizualnego brudu", nie jest koniecznie zaletą. Ale poza tym - klasa. Dźwięk, zapisany w DTS-HD Master Audio 7.1 (bądź Dolby Digital 5.1 w opcji z polskim dubbingiem, ale nie wiem, jak się sprawdza, ponieważ nie miałem odwagi obejrzeć filmu w takiej formie), to oczywiście perełka. Oczywiście, bowiem co by nie mówić o hollywoodzkich produkcjach, zawsze zwraca się w nich uwagę na techniczną perfekcję. Mimo że film nie do końca spełnia oczekiwania, trudno nie wystawić wydaniu Blu-ray wysokiej oceny.

Dystrybutorem polskiej edycji Blu-ray jest Imperial-Cinepix.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Król rozrywki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy