Reklama

Krew, pot i walka o honor, czyli boks na ekranie

Czy znacie jakiś wybitny film o piłkarzu lub koszykarzu? A może jednymi z waszych ulubionych produkcji są obrazy o hokeistach, rugbistach lub pływakach? Szczerze wątpię, bo tak naprawdę jedynym sportowym tematem, który sprawdził się w kinie, jest boks.

Od zera do bohatera

Co ciekawe, nie do końca wiadomo, czemu to właśnie historie o pięściarzach wznoszą się ponad tą filmowo-sportową przeciętność. Z pewnością ogromne znaczenie ma w tym wypadku fakt, że produkcje o fighterach są zazwyczaj idealną metaforą ludzkiej kondycji. Bokserzy, mimo że upadają, to zwykle się podnoszą. Nokaut i porażka stają się dla nich okazją do jeszcze bardziej wzmożonego treningu i pracy nad sobą, a zwycięstwo przekłada się na potrzebę jak najdłuższego utrzymania na szczycie. Czyż te przykłady nie wpisują się idealnie w koleje losu każdego z nas?

Reklama

Nie bez przecenienia jest także fakt, iż filmy o boksie prezentują jeden z najczęściej pojawiających się w kinie schematów - "od zera do bohatera" ("from zero to hero"). Zresztą idealnie wpisuje się on w sytuację pierwszych mistrzów świata w tej dyscyplinie, a zarazem największych ówczesnych bohaterów, którymi byli klepiący biedę i wywodzący się ze slumsów pięściarze imigranci, najczęściej pochodzenia irlandzkiego lub włoskiego.

Kino zaś już od zarania swoich dziejów sięgało po te postaci, dzięki czemu cały świat mógł usłyszeć o lokalnych czy też krajowych gwiazdach tego sportu. Co znamienne, jednym z pierwszych bokserów, jaki pojawia się w filmie, jest negatywny bohater jeszcze niemej "Złamanej lilii" (1919) legendarnego Davida Warka Griffitha. Wcielał się w niego Donald Crisp. W melodramacie twórcy "Narodzin narodu" i "Nietolerancji", grał stale znęcającego się nad główną bohaterką ojczyma, który dowiedziawszy się o jej romansie, zakatowuje ją na śmierć.

Bokserski debiut w kinie nie jest więc specjalnie okazały, a ów filmowy pięściarz zdecydowanie nie jest postacią, która mogłaby wzbudzać specjalną sympatię. Z biegiem lat okaże się to jednak wyjątkiem od reguły, zgodnie z którą kolejni ekranowi fighterzy będą stanowić okazję do identyfikowania i utożsamiania się z nimi kinowych widzów.

Między linami ringu

Taka m.in. sytuacja ma miejsce w filmie Kinga Vidora z 1931 roku, zatytułowanym "Mistrz". Jest to pierwszy obraz o bokserze wyróżniony Oscarem, który zapoczątkował trwającą po dziś dzień tradycję nagradzania dzieł o pięściarzach tymi prestiżowymi statuetkami. Za "Mistrza" otrzymał ją twórca scenariusza, Frances Marion. Napisał on wzruszającą opowieść o chłopcu (Jackie Cooper), wychowywanym przez byłego mistrza wagi ciężkiej (Wallace Beery), który z biegiem lat stał się uzależnionym od alkoholu hazardzistą. Pięściarz kocha jednak swojego syna, dlatego mając możliwość zapewnienia mu lepszego życia, poświęca się i wraca na ring.

Film Vidora rozpoczął prawdziwą falę produkcji o pięściarzach, która opanowała kina w latach 30. i 40. W tym czasie powstały takie dzieła, jak: "Złoty chłopiec" Roubena Mamouliana (1939), "Awantura w zaświatach" (1941) Alexandra Halla (Oscar za najlepszy scenariusz), oparty na faktach "Gentleman Jim" (1942) Raoula Walsha oraz "Ostatnia runda" (1947), debiut reżyserski Roberta Rossena (Oscar za montaż). W rolę pięściarzy wcielały się największe gwiazdy ówczesnego kina, m.in.: William Holden, Robert Montgomery, Errol Flynn czy John Garfield.

Najważniejsze w tamtych czasach filmy o boksie powstały jednak dopiero w latach 50. W 1953 roku Fred Zinnemann przeniósł na ekran powieść Jamesa Jonesa "Stąd do wieczności", która przyniosła mu 13 nominacji i aż 8 Oscarów - statuetkami nagrodzono m.in. sam film, reżysera, scenariusz Daniela Taradasha oraz aktorów: Franka Sinatrę i Donnę Reed. Boks jest zresztą tylko jednym z kilku tematów poruszanych w tym rozgrywającym się tuż przed atakiem na Pearl Harbour filmie, którego akcja osadzona jest w środowisku amerykańskich żołnierzy.

Zupełnie inaczej jest w trzy lata późniejszym obrazie Roberta Wise'a "Między liniami ringu", w którym zaprezentowana zostaje autentyczna historia Rocky'ego Graziano, mistrza świata w wadze średniej z końca lat 40. Główną rolę zagrał Paul Newman (zastąpił tragicznie zmarłego Jamesa Deana). Stworzył on wiarygodny portret pochodzącego ze slumsów, mającego kłopoty z prawem syna włoskich imigrantów, w którym znany menedżer odkrywa bokserski talent.

Stallone, De Niro i... Brad Pitt

W kolejnych latach Hollywood nieco przystopowało z bokserskimi produkcjami, w efekcie czego nastąpiły niemal dwie dekady filmowo-bokserskiej przerwy. Co ciekawe, na pierwsze strony gazet produkcje o pięściarzach powróciły za sprawą zrealizowanego przy pomocy niewielkich nakładów filmu "Rocky" (1976), w reżyserii Johna G. Avildsena, na podstawie scenariusza nikomu wówczas nieznanego Sylvestra Stallone'a, który wcielił się także w główną rolę. Obraz nakręcony dosłownie za milion dolarów, zarobił aż 117 razy więcej, dostał trzy Oscary (najlepszy film, reżyseria, montaż), doczekał się pięciu kontynuacji, licznych odwołań i, co najważniejsze, stał się dziełem kultowym.

Cztery lata później Martin Scorsese nakręcił jeden ze swoich najlepszych filmów, "Wściekłego byka", który opowiadał historię Jake'a La Motty, bokserskiego mistrza świata z 1949 roku, uważanego za jednego z najlepszych pięściarzy w historii. Obraz ukazywał triumfy oraz porażki fightera i to zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Do historii kina przeszła przede wszystkim nagrodzona Oscarem kreacja Roberta De Niro, który przygotowując się do głównej roli, przez rok trenował boks, m.in. z samym La Mottą.

Zobacz zwiastun "Wściekłego byka":


Począwszy od filmu Scorsese, czyli od początku lat 80., filmy bokserskie powstają z dosyć dużą regularnością. Elementem, który zdecydowanie je odróżnia od wcześniejszych dzieł tego typu, jest większe nastawienie na komercyjny sukces, które nie zawsze idzie w parze z ich artystyczną wartością. Na ich niekorzyść działa też podporządkowanie mimochodem stworzonemu przez lata szablonowi bokserskiego filmu, co przekłada się na niezamierzone kalkowanie i powtarzanie skostniałych wzorów. Obrazami, w których zauważalne są owe wady, są m.in. "Ali" (2001) Michaela Manna i "Człowiek ringu" (2005) Rona Howarda.

Nierzadko w różnych produkcjach pojawia się też boks lub po prostu walka na pięści, jako jeden z elementów świata przedstawionego, zwykle wzbogacając te dzieła. Tak jest na przykład w "Podziemnym kręgu" (1999) Davida Finchera, czy też "Przekręcie" Guy'a Ritchie'ego (2000). Co ciekawe, w obu na ringu można zobaczyć zbierającego niemiłosiernie lanie, ale mającego również fenomenalny nokautujący cios, Brada Pitta.

Każdy z nas jest bokserem

W ostatnich latach niektórym twórcom udaje się też czasem wyłamać ze wspomnianego szablonu, pogodzić schemat komercyjny z artystycznym, a przy okazji zaprezentować innowacyjne podejście do tego zużytego wydawałoby się do cna tematu. W 2005 roku udowodnił to Clint Eastwood w nagrodzonym czterema Oscarami filmie "Za wszelką cenę", w którym opowiedział historię 30-letniej Maggie Fitzgerald (Hilary Swank), której jedynym marzeniem jest sukces w kobiecym boksie zawodowym. Podobnym wyczynem popisał się Darren Aronofsky, realizując "Zapaśnika" (film nie do końca bokserski, ale wpisujący się w tę konwencję), gdzie grany przez Mickey Rourke'a Randy Robinson woli ponieść śmierć, niż przyznać się do klęski.

Obecnie w polskich kinach można oglądać film Davida O. Russella - "Fighter", który jest czymś pośrednim pomiędzy filmem boksersko-sportowym a obyczajowo-społecznym. Reżyser tyle samo uwagi poświęca w nim treningom, walkom i przemierzaniu drogi od ulicznego wykidajły do mistrza świata, co rywalizacji pomiędzy braćmi, rodzinnym kłótniom i pokonywaniu własnych słabości. W tej historii, którą napisało życie, warto przede wszystkim zwrócić uwagę na świetne kreacje aktorskie (m.in. nagrodzonych Oscarami Christiana Bale'a i Melissy Leo).

Przeczytaj recenzję "Fightera" na stronach INTERIA.PL


Dlaczego zatem kochamy oglądać filmy o bokserach? Moim zdaniem wcale nie dlatego, że są efektowne, dramatyczne i pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji. Decydująca w tym kontekście nie jest również przemoc i krew, które na ekranie zawsze dobrze wyglądają. Nie chodzi tu też jedynie o identyfikację z brutalnym macho, który każdemu jest wstanie dać radę, co zresztą ma swoje korzenie w starożytności i obserwowaniu na arenach koloseum walczących gladiatorów.

Najważniejsza wydaje mi się natomiast pospolitość - w pozytywnym sensie - filmowych pięściarzy, ludzi popełniających błędy, płacących za nie, ale jednocześnie potrafiących walczyć o nowe szanse. Przecież życie każdego z nas tak właśnie wygląda.

A jakie są wasze ulubione filmy o bokserach?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: boks | filmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy