Reklama

"Kogel-mogel": Uciekająca niania

To jedna z tych ponadczasowych komedii, które będą bawić jeszcze i za 100 lat. Szczególnie, że sporo powiedzonek z filmu weszło do życia codziennego.

To jedna z tych ponadczasowych komedii, które będą bawić jeszcze i za 100 lat. Szczególnie, że sporo powiedzonek z filmu weszło do życia codziennego.
Grażyna Błęcka-Kolska, Zdzisław Wardejn i Ewa Kasprzyk w filmie "Kogel-mogel" /East News/POLFILM

"Jesteś jakby moim mężem!", "Oj, córciu, córciu, już ty długo panienką nie będziesz!", "Cicho, babo!" - to tylko kilka kultowych odzywek bohaterów "Kogla-mogla", filmu nakręconego według scenariusza Ilony Łepkowskiej i Romana Załuskiego.

Zabawna opowieść o dziewczynie ze wsi, która ucieka do miasta przed niechcianym małżeństwem i zostaje opiekunką rozbestwionego syna państwa Wolańskich, ma już prawie 30 lat (1988). Mimo to zderzenie dwóch światów - prostolinijnego wiejskiego i "aspirującego" miejskiego - wciąż bawi do łez.

Dzięki roli Kasi Solskiej Grażyna Błęcka została prawdziwą gwiazdą. - Byłam młodą dziewczynką, przerażoną, bo to była duża rola, po raz pierwszy główna, fantastycznie było zagrać w komedii, spotkać się z wybitnymi ludźmi - wspomina aktorka.

Reklama

Ewa Kasprzyk, filmowa Barbara Wolańska, opowiada o tym, jak trafiła na plan produkcji: - Zostałam chyba obsadzona dlatego, że reżyser kiedyś zobaczył, jak wbiegam do sklepu tuż przed jego zamknięciem. I podobno biegłam na tyle śmiesznie, że dostrzeżono u mnie zdolności komediowe. A wcześniej grałam głównie role dramatyczne. Dodam, że Zdzisław Wardejn (docent Wolański) powiedział, że grając taką zołzę, nie musiałam pracować nad charakterem - żartuje Kasprzyk.

Wywołany do tablicy aktor z kolei uważa, że wielu mężczyzn identyfikowało się z jego bohaterem. - Był taki, jak każdy typowy przedstawiciel swego pokolenia: mąż, ojciec, do tego pracownik naukowy, a więc niegłupi chłop. Ale w każdym mężczyźnie siedzi jakiś demon, co widać przy bliższym poznaniu - opowiadał.

Jak wspomina, scenariusz był tak zabawny, że aktorom zdarzało się "gotować" na planie: - Humor granych scen oraz samych postaci działał także na nas. Zdarzało się, że ktoś nie wytrzymał, zaczynał się śmiać i już ujęcie trzeba było powtarzać.

Powodzenie tej komedii to nie tylko świetny scenariusz, przedstawiający komediowe zderzenie wsi z miastem, ale też genialna gra aktorska. Każda rola to perełka - trudno utrzymać powagę, słuchając dialogów Jerzego Turka i Katarzyny Łaniewskiej (państwo Solscy), patrząc na dystyngowaną, ale jednak mocno łobuziarską Małgorzatę Lorentowicz (babcia Wolańska) czy Dariusza Siatkowskiego (Paweł Zawada), narzeczonego Kasi.

Rok później powstała druga część filmu - "Galimatias", a niedawno Ilona Łepkowska ogłosiła, że pracuje nad częścią trzecią.

- Akcja będzie się działa w dzisiejszej Polsce. Oczy wiście nie wszystkie osoby wrócą, ale ci, którzy żyją, mogą być choćby postaciami drugoplanowymi. Minęło już 30 lat, a więc pojawią się ich dzieci. "Galimatias" kończył się informacją o ciąży Kasi. To są więc rzeczy, które nasuwają się same, prawda? Bez Ewy Kasprzyk i Grażyny Błęckiej-Kolskiej na pewno nie może być "Kogla-mogla"! - zapewnia Łepkowska.


To i Owo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy